Nie puszczajcie tego dziecku bez opieki. "Pinokio" Netfliksa może zrodzić koszmary
Guillermo del Toro nakręcił swoją wersję bajki o drewnianym chłopcu, która jest technicznym arcydziełem i porusza bardzo ważne tematy. Nie jest to jednak, wbrew sugestiom Netfliksa, film, który można bez obaw puścić dziecku z pierwszej klasy podstawówki. Chyba że maluch jest oswojony z tematem faszyzmu, alkoholizmu czy widokiem palenia kogoś na krzyżu.
12.12.2022 | aktual.: 12.12.2022 13:21
Według opisu Netfliksa "Pinokio" w reżyserii Guillermo del Toro zawiera "przemoc i trudne tematy" (violence, mild themes), ale jest odpowiedni dla widzów w wieku od 7 lat. Słowa-klucze, które określają film na profilach dziecięcych (rodzic może założyć taki dla swojego dziecka na Netfliksie), to: "spryciarze", "życiowe lekcje" i "fantazyjny". Szkoda, że w zdawkowym opisie na platformie nie pojawiło się ostrzeżenie samego twórcy. Również w zwiastunie (do obejrzenia poniżej) nie ma słowa o tym, że ta filmowa wersja "Pinokia" jest wyjątkowo niepokojąca i momentami przerażająca.
- Ludzie pytają nas, czy to jest film dla dzieci, a my odpowiadamy: "Nie jest on zrobiony dla dzieci, ale dzieci mogą go oglądać, jeśli rodzice z nimi porozmawiają" - mówił del Toro w rozmowie z PageSix.
Guillermo del Toro: Pinokio | Oficjalny zwiastun | Netflix
Reżyser podkreślił, że nie można "Pinokia" traktować jak "filmu-opiekunki", który rodzic puści dziecku bez obaw i zajmie się swoimi sprawami. - To film, który sprawi, że dzieci będą zadawać pytania - dodał meksykański twórca.
Trudno się z nim nie zgodzić. "Pinokio" według del Toro jest bowiem mroczną baśnią z bardzo sugestywnymi scenami, które nawet u dorosłych mogą wywołać niepokój. Reżyser nie ukrywa, że chciał postawić "Pinokia" w jednym szeregu ze swoimi wcześniejszymi filmami: "Labiryntem Fauna" czy "Kręgosłupem diabła". W tamtych obrazach del Toro przenosił się do Hiszpanii z czasów wojny domowej (1936-1939) i drugiej wojny światowej. W "Pinokiu", który w oryginalnej wersji ukazał się w tygodniku literackim dla dzieci w 1881 r., reżyser ukazał opanowane przez faszystów i gloryfikujące Mussoliniego Włochy.
Del Toro w swoim "Pinokiu", który jest arcydziełem animacji poklatkowej (polecam 30-minutowy dokument making of również dostępny na Netfliksie), obrał zupełnie inny kierunek niż Disney w latach 40. XX w. Ale pod pewnymi względami jest o wiele bliższy literackiemu pierwowzorowi. Carlo Collodi podobno pisał przygody drewnianego chłopca, kiedy miał depresyjne stany i mocno nadużywał alkoholu. Choć Pinokio stał się ulubieńcem dzieci (powieść ukazywała się w odcinkach od lipca 1881 r.), to mroczne wizje Collodiego wzięły górę i pisarz w makabryczny sposób uśmiercił swojego bohatera. W 15. odcinku na łamach tygodnika dla dzieci Pinokio został powieszony przez Lisa i Kota, którzy obwiązali szyję kukły jego własnym nosem rosnącym od kłamstw.
Jak można się domyśleć, wydawca i młodzi czytelnicy nie byli zachwyceni takim finałem i wymusili na Collodim dopisanie dalszego ciągu (Pinokio ożył dzięki Wróżce o Błękitnych Włosach i miał dużo szczęśliwsze przygody przez następnych 21 rozdziałów).
Filmowi Guillermo del Toro jest zdecydowanie bliżej do wizji Collodiego niż ugrzecznionej wersji Disneya, która zdominowała wyobrażenie o chłopcu z drewna z rosnącym nosem. Meksykański reżyser przedstawił historię Gepetta, podstarzałego mistrza rzeźbienia i konstruowaniu przedmiotów z drewna żyjącego we włoskim miasteczku ze swoim synkiem Carlo. Po kilku idyllicznych scenach chłopiec ginie w zbombardowanym kościele, gdzie pomagał ojcu zamontować wielki drewniany krucyfiks.
Po tragedii Gepetto popada w nałóg alkoholowy. Tak jak w bajce, starzec rzeźbi drewnianego chłopca, który wkrótce zostaje ożywiony przez nadprzyrodzoną istotę i towarzyszy mu wygadany świerszcz imieniem Sebastian. Del Toro zamiast Wróżki o Niebieskich Włosach pokazuje na ekranie postać, która swoim wyglądem rodzi skojarzenia z biblijnym aniołem. Ale nie pucołowatym cherubinkiem z renesansowych obrazów, tylko budzącą niepokój istotą z Księgi Ezechiela, który opisywał anioły z czterema skrzydłami i całymi ciałami pokrytymi oczami.
Oscarowy twórca "Kształtu wody" nie tylko odrzucił wizję Disneya, ale przede wszystkim po swojemu zinterpretował powieść Collodiego. Dla niego "Pinokio" jest historią o "posłuszeństwie, uczciwości i byciu wiernym sobie". Właśnie dlatego postanowił umieścić akcję filmu w faszystowskich Włoszech. Zamiast do "normalnego" cyrku, Pinokio trafia w ręce mężczyzny, który robi z niego gwiazdę propagandowych przedstawień wychwalających Mussoliniego. A pod koniec filmu przywiązuje go do drewnianego krzyża i podpala pod nim stos.
Włoski faszyzm nie jest tylko tłem, ale ważnym elementem narracji. Jednym z czarnych charakterów jest burmistrz miasteczka, stereotypowy faszysta "hailujący" przy każdej okazji i kształtujący syna na swoje podobieństwo. Chłopiec zaprzyjaźnia się z Pinokiem, co dla ojca jest oznaką słabości. W jednej ze scen wręcza mu pistolet i rozkazuje dziecku zabić drewnianego przyjaciela.
Del Toro, który sam określa się mianem "upadłego katolika", wziął się też za krytykę Kościoła katolickiego, wiernych i duchownych. Prowincjonalny ksiądz jest przedstawiony jako marionetka faszystowskiego burmistrza ("hailuje" z nim ramię w ramię), a parafianie to wściekła tłuszcza, która wypędza Pinokia ze swojego kościoła niczym demona. Brakuje tylko sceny z łapaniem za widły i pochodnie. Krytyczny stosunek do wiary katolickiej del Toro widać też w scenie, gdy Pinokio patrzy na krucyfiks i pyta swojego "ojca".
- Tatku, możesz mi coś wytłumaczyć? Dlaczego wszyscy go lubią? On też jest z drewna. Czemu wszyscy go lubią, a mnie nie? - pyta z dziecięcą szczerością Pinokio. W odpowiedzi Gepetto nie próbuje wytłumaczyć kukiełce, jakie znaczenie ma ta drewniana rzeźba, a jedynie mówi, że ludzie obawiają się tego, czego nie znają.
"Pinokio" Netfliksa jest pełny takich trudnych, niejasnych i kontrowersyjnych zagadnień, które zdecydowanie nie powinny być przyswajane przez małe dzieci bez odpowiedniego komentarza. Świadomy rodzic może użyć filmu jako przyczynku do dyskusji o faszyzmie, wierze czy instytucji (i grzechach) Kościoła. Musi sobie jednak zdawać sprawę, że del Toro nie traktuje młodych widzów ulgowo i niektóre sceny są naprawdę bardzo mroczne i sugestywne.
Jakub Zagalski, dziennikarz Wirtualnej Polski