"Terrifier 2. Masakra w Święta". Ludzie mdleli i uciekali z kina. "Daje popalić"

Horror "Terrifier 2. Masakra w Święta" zrobił ostatnio sporo zamieszania w amerykańskich kinach. Media relacjonowały, że widzowie nie mogli znieść brutalnych scen. Czy jest aż tak drastycznie? Okazuje się, że nie był to żaden chwyt marketingowy. Produkcja, która będzie miała swoją premierę w Polsce 23 grudnia, rzeczywiście daje popalić.

"Terrifier" to wyjątkowo brutalna seria
"Terrifier" to wyjątkowo brutalna seria
Źródło zdjęć: © fot. mat. pras.
Kamil Dachnij

Jedynie dobrze obeznani fani horroru jeszcze do niedawna mogli kojarzyć film "Terrifier" z 2016 r. (w Polsce znany pod nazwą "Masakra w Halloween"), który opowiadał o sadystycznym klaunie. Po sześciu latach ten kultowy w pewnych kręgach obraz doczekał się drugiej części. Prawdopodobnie także i ona podzieliłaby los poprzednika, trafiając szybko na rynek VOD. Jednak z powodu małej liczby kinowych premier udało się film wprowadzić na duży ekran. I wtedy zadziałał viralowy marketing.

Gdy tylko w sieci pojawiły się pierwsze doniesienia z USA o tym, że ludzie mdleli lub wymiotowali (!) w trakcie seansu, a pracownicy kin wzywali ratownicze służby medyczne, "Terrifier 2. Masakra w Święta" stał się hitem. Dzieło Damiena Leone na budżecie wynoszącym 250 tys. dolarów zarobiło do tej pory niemal 11 mln dolarów. Na fali popularności film zgłoszono nawet do przyszłorocznych Oscarów!

Zobacz: zwiastun filmu "Terrifier 2. Masakra w Święta"

To nie tylko świetny wynik dla niskobudżetowego horroru. Przy okazji doszło do coraz rzadziej spotykanej sytuacji, bo wylansowano nową ikonę kina grozy, która doczekała się chociażby własnych figurek - sadystę o prostej ksywce Art the Clown (po polsku Klaun Art). Na papierze to nic niezwykłego - postać jest mieszanką kilku klasycznych złoczyńców ze slasherowego panteonu. Ma zarówno coś z tajemniczości Michaela Myersa ("Halloween"), jak i psychotycznego żartownisia Freddiego Kruegera ("Koszmar z ulicy Wiązów").

Nie wiemy o nim absolutnie nic - czy jest to jeszcze człowiek, czy demon w ludzkiej postaci. Za to Leone wiedział, co robił, wymyślając go - popkultura uwielbia morderczych klaunów. Pełno jest w końcu filmów z takimi wymalowanymi psychopatami (Pennywise z adaptacji "To", "Mordercze klauny z kosmosu", "Dom klaunów").

Art wyróżnia się na ich tle tym, że jest… mimem. Nie wydaje z siebie żadnego dźwięku - nawet, gdy ktoś zadaje mu ciosy. Nieustannie strzela różne miny i droczy się ze swoimi ofiarami, co może zaskoczyć widzów swoją względną banalnością. Ale to tylko do czasu, bo gdy przychodzi mu zabijać, to przeistacza się w prawdziwą bestię. Ludzkie ciało jest dla niego polem do szokujących eksperymentów.

W Klaun Arta wcielił się aktor Dawid Howard Thornton
W Klaun Arta wcielił się aktor Dawid Howard Thornton© fot. mat. pras.

Przekonał się o tym każdy, kto widział pierwszego "Terrifiera". Ta ogólnie nieudana mieszanka slashera i gore (odmiana horroru, gdzie nacisk położono na przemoc wywołującą obrzydzenie u widza) szokowała przede wszystkim jedną chorą sekwencją. Art (w tej roli Dawid Howard Thornton) przepołowił w niej nagą kobietą, zaczynając od jej miejsca intymnego. Nic dziwnego, że wielu zarzuciło filmowi mizoginizm.

Sęk w tym, że w dużo lepszej pod każdym względem drugiej części, złoczyńca robi podobne, jeśli nie gorsze rzeczy. Na samym początku filmu jesteśmy raczeni sceną, gdy Art wyrywa oko mężczyźnie, rozłupuje mu twarz, rozcina głowę i na końcu wyciąga mózg. W którymś momencie wypisuje krwią "Art" na lustrze. Trudno tego nie odbierać jako ironicznego żartu reżysera, który traktuje poczynania swojej postaci jako makabryczną sztukę.

Po takim wstępie zapewne wielu widzów może pomyśleć "co ja oglądam?" i wyjść z kina. Zdradzę, że jest to zaledwie preludium przed spektaklem brutalności, jaki oferuje "Terrifier 2. Masakra w Święta". Najbardziej dostaje się kobietom. W jednej ze scen klaun włamuje się do domu młodej bohaterki, zrywa jej skórę z twarzy, odłamuje pół ręki, posypuje rany solą. Ostatecznie tworzy z jej zmasakrowanego ciała i sypialni "kompozycję", która wygląda jak żywcem wyjęta z okładek death metalowych czy grindcore’owych albumów. Gdyby zespół Cannibal Corpse widział ten film, mógłby przyklasnąć.

Trzeba jednak wyjaśnić parę kwestii. Przedstawione tu gore jest podane w dość karykaturalny sposób. Po pierwsze, większość ofiar nie przeżyłaby kilku pierwszych ciosów. Po drugie, Leone jest twórcą, który stawia na efekty praktyczne, więc widać jak na dłoni, że nie chodzi tu o realizm tego, jak ciało ludzkie mogłoby zachowywać się podczas takiej rzezi. Chodzi po prostu o wylanie hektolitrów krwi i rozciąganie kończyn. Inna sprawa, że takie podejście jest bardziej efektowne niż sterylne CGI, które nawiedza horrory od wielu lat.

Sienna to główna bohaterka filmu, która przypadkiem spotyka morderczego klauna
Sienna to główna bohaterka filmu, która przypadkiem spotyka morderczego klauna© fot. mat. pras.

Co ciekawe, w przeciwieństwie do pierwszego filmu, w sequelu mamy jakąś historię. Śledzimy losy nastoletniej Sienny, jej rodziny i przyjaciół, którzy mają nieprzyjemność spotkania na swojej drodze złowieszczego klauna. Ten powrócił zza grobu, by siać zniszczenie w miasteczku. W "Terrifier 2. Masakra w Święta" nie brakuje surrealizmu, czarnego humoru i komiksowości, co w zderzeniu z taką pornografią przemocy wywołuje efekt, jakby zamknięto nas w koszmarze, który nie chce się skończyć. Dosłownie, bo film trwa aż 138 minut, co może być rekordem, jeśli chodzi o slashery.

Nie da się w żaden sposób uzasadnić takiego metrażu. Trzeci akt męczy monotonnym sadyzmem i marvelowskimi zwrotami akcji. Konstrukcja narracyjna tego filmu jest dość pokraczna, bo o ile główna fabuła jest w miarę zgrabnie napisana, to niezbyt sensownie wypadają przerywniki z Artem. Leone chyba do końca nie wiedział, jak dokładnie wpisać swojego klauna w opowieść. Więcej sensu miałoby skrócenie filmu do, powiedzmy, 90 minut.

Nie oszukujmy się. "Terrifier 2. Masakra w Święta" skierowany jest głównie do fanów tych horrorów, w których nie ma dobrego smaku lub żadnych zasad. Produkcja stanowi ciekawe przeciwieństwo takich filmów jak "Babadook", "Coś za mną chodzi" czy "Dziedzictwo. Hereditary", czyli artystycznych horrorów wypełnionych po brzegi metaforami. Film Leone jest wyłącznie staroświecką b-klasową siekaniną, ale, wbrew pozorom, potrafi wygenerować spore napięcie, bo nigdy tak naprawdę nie wiemy, co zrobi psychopata. Tylko nie można tego wszystkiego brać na poważnie. A osobom cierpiącym na koulrofobię (lęk przed klaunami) szczerze odradzam seans tego dzieła. Możecie długo nie zasnąć.

"Terrifier 2. Masakra w Święta" trafi do polskich kin 23 grudnia.

Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się "The Office", krytykujemy "The Crown", rozgryzamy "The Bear", wspominamy "Barry’ego" i patrzymy przez palce na "Na zachodzie bez zmian". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (31)