Nie tylko "Ostatnie tango w Paryżu". Inne ofiary reżyserów działających “w imię sztuki”
Głośna sprawa molestowania seksualnego 19-letniej Marii Schneider w scenie gwałtu w “Ostatnim tangu w Paryżu” wstrząsnęła opinią publiczną. 76-letni Bernardo Bertolucci bynajmniej nie posypuje głowy popiołem i tłumaczy, że postanowił zaskoczyć aktorkę w najtrudniejszej scenie, aby uzyskać “prawdziwe” emocje na ekranie. Po traumie, której doświadczyła, miał jej powiedzieć: - Maria, nie martw się, to tylko film.
Schneider nie była pierwszą ofiarą manipulacji i molestowania ze strony twórców filmowych. Są inne aktorki, które pracę na planie produkcji największych tuzów srebrnego ekranu przypłaciły ciężką depresją i załamaniem nerwowym. Nie ma takiej granicy, której nie przekroczyli niektórzy giganci kina, co więcej, niektórzy z nich szczycą się, że osiągnęli wymarzony “efekt”, nawet jeśli łączył się on z uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym aktorki.
Iwona Petry - “Szamanka”
Film Andrzeja Żuławskiego to bez wątpienia jeden z najbardziej kontrowersyjnych i głośnych filmów lat 90. Jego „zła sława” nadal wywołuje emocje i komentarze.
Atmosferę skandalu wokół filmu wzbudziły niezwykle śmiałe sceny erotyczne, zdaniem niektórych nawet ocierające się o pornografię oraz sekwencje zawierające niespotykaną dawkę przemocy i masochizmu. Jednak największe kontrowersje związane są z Iwoną Petry, odtwórczynią głównej roli.
Aktorka udział w filmie przypłaciła ciężką depresją i rozstrojeniem nerwowym, które zdaniem niektórych zniszczyły jej życie i uniemożliwiły dalszą karierę. 20-letnia dziewczyna została wypatrzona przez Żuławskiego w kawiarni na Nowym Świecie. Reżyser momentalnie stwierdził, że to idealna kandydatka do głównej roli.
"Szamanka" zdruzgotała aktorkę
Petry (aktorka naprawdę nazywa się Petrykowska) zachwyciła zachodnich krytyków ekspresyjną, wręcz ekstatyczną grą z pogranicza histerii i szaleństwa. Mało kto wiedział, że udział w filmie przypłaciła zdrowiem psychicznym.
Aktorka była wprowadzana w stan bliski transowi, wpadała w furię. Praktyki te zostały ostro skrytykowane przez psychologów i środowisko. Uroczysty pokaz film "Szamanki" miał miejsce w warszawskim kinie „Wisła”, na który nie przybyła ani Iwona Petry, ani Bogusław Linda. Aktor odmówił jakiegokolwiek komentarza na temat produkcji.
W prasie zaczęły pojawiać się pogłoski o fatalnym stanie, w jaki popadła Petry. Wykończona udziałem w zdjęciach, wyjechała. Według jednych informacji na Daleki Wschód, wedle innych udała się do Anglii, Włoch, Paryża, a następnie Nowego Jorku.
Mimo głośnego debiutu nigdy już nie pojawiła się na dużym ekranie. Ostatni raz mogliśmy zobaczyć ją w jednym z odcinków serialu „Na dobre i na złe”.
"Dzieje grzechu" - droga przez mękę
Rolę w filmie Waleriana Borowczyka potraktowała jako kolejne aktorskie wyzwanie. Grażyna Długołęcka nie kryła, że "Dzieje grzechu", które miały stać się przepustką do wielkiego świata, zupełnie pogrzebały jej karierę, skazały ją na ostracyzm i wpędziły w nerwicę. Wiele lat po premierze, na łamach "Przeglądu Tygodniowego", aktorka opowiadała o swoich traumatycznych przeżyciach z planu.
- Chciał (Borowczyk - przyp. red.) widzieć, jak rozkładam nogi. Zaczynając film byłam czystą, młodą dziewczyną z tysiącami kompleksów, a kończąc byłam wystraszonym strzępem. Schudłam 14 kilogramów... Przeżywałam osobisty psychiczny dramat. Wychowana przez siostry urszulanki miałam mentalność zakonnicy i żyłam ze ściśniętymi nogami – opowiadała. - Rozkładanie ich na planie w obecności reżysera niszczyło wszystko, co było we mnie czyste. Borowczyk z niebywałą złością sączył mi w ucho wulgarne słowa, straszył mnie i obrażał.
Borowczyk odpowiedział na te zarzuty w swojej książce, twierdząc, że to aktorka, „nimfomanka”, go napastowała, a kiedy odrzucił jej zaloty, postanowiła się zemścić. Czas po premierze filmu nie był dla Długołęckiej łatwy
- Nie byłam w Polsce zaproszona na żadną premierę, to był jakiś bojkot środowiska – twierdziła w audycji i dodawała, że władze nie chciały jej udzielić zgody na wyjazd do Cannes, a zamiast niej pojechała pani ministrowa.
Aktorka musiała wyjechać zagranicę. Gdy po kilku latach wróciła do Polski, prawie nikt o niej nie pamiętał. Zagrała w kilku debiutach reżyserskich, które trafiły na półki.
Lars von Trier: aktor jest jak kawałek mięsa
Lars von Trier, szczycący się wytatuowanym napisem “fuck” na palcach, wiele razy udowadniał, że ma za nic wszelkie normy przyzwoitości. To stwierdzenie odnosi się także do jego dyskusyjnych metod kierowania aktorami na planie.
Trier doprowadza swoje bohaterki filmowe do granicy rozpaczy i upodlenia. Piosenkarka Bjork powiedziała, że kończy z aktorstwem po tym, jak musiała się z nim użerać na planie “Tańcząc w ciemnościach”. Reżyser miał ją intencjonalnie doprowadzać do szału, kręcił zdjęcia bez jej zgody i oskarżył o… zjedzenie kostiumu.
Każda aktorka, która wystąpiła w jego filmach, przyznaje, że granie u Triera to droga przez mękę. Reżyser jest znany z tego, że zmusza kobiety do wychodzenia ze swojej strefy komfortu. Zresztą, znany z sadyzmu, znajduje upodobanie w upadlaniu nie tylko przedstawicielek płci pięknej. Doświadczenie przekroczenia granicy przeżyli inni aktorzy, grający w scenie grupowego seksu w filmie “Idioci”.
Podobno było to bardzo odczuwalne podczas kręcenia „Tańcząc w ciemnościach”. Po zakończeniu zdjęć, Björk była tak wyczerpana, że wymagała kilku tygodni rekonwalescencji. Ponadto zapowiedziała, że nigdy nie wystąpi w żadnym filmie reżyserowanym przez Duńczyka. Podobnego zdania miała być Nicole Kidman, którą Von Trier przemaglował na planie „Dogville” . Reżyser sam przyznał, że traktuje aktorów tak jak szef kuchni ziemniaka albo kawałek mięsa.
Shelley Duvall - aktorka na skraju załamania nerwowego
Stanley Kubrick, jeden z największych reżyserów wszech czasów, był znany ze swojego chorobliwego perfekcjonizmu. Ofiarą tej przypadłości była Shelley Duvall na planie “Lśnienia”, gdzie wcieliła się w rolę żony powoli osuwającego się w szaleństwo pisarza, granego przez Jacka Nicholsona.
Aby stworzyć napięcie na planie, Kubrick celowo antagonizował głónych aktorów. Podczas trwających rok zdjęć, reżyser zmuszał aktorów do wielu dubli. Słynna scena, w której Wendy broni się kijem bejsbolowym przed rozwścieczonym mężem, była kręcona aż 127 razy pod rząd. Po zdjęciach aktorka miała pokazać Kubrickowi kłęby włosów, które straciła przez ekstremalny stres podczas pracy na planie.
Tippi Hedren: obsesja Alfreda Hitchcocka
Alfred Hitchcock wypatrzył Tippi Hedren (matkę Melanie Griffith) w telewizyjnej reklamie. Eteryczna blondynka rozbudziła w nim prawdziwą żądzę. Reżyser „Zawrotu głowy” przejął kontrolę nad każdym aspektem jej życia – tym zawodowym jak i prywatnym.
Aktorka była przez niego obdarowywana niespodziewanymi i bardzo kosztownymi prezentami. Mało tego, każdy jej krok był śledzony przez filmowca. Doszło do tego, że jej dieta, a nawet zawartość garderoby podlegały ścisłej weryfikacji filmowca. Choć Hedren czuła dyskomfort, pozostawała bierna, bojąc się stracić kontrakt, co byłoby równoznaczne z końcem jej kariery.
"Tłusta świnia"
Prawdziwa erupcja obsesyjnych zakusów reżysera miała miejsce na planie „Marnie”, gdzie Tippi wystąpiła u boku Seana Connery’ego. Tippi nie mogła podróżować samochodem z innymi mężczyznami, ponieważ zazdrosny Hitchcock wpadał w szał.
Ponadto reżyser odwołał jej udział w programie "The Tonight Show", ponieważ nie chciał, aby Tippi sama udała się do Nowego Jorku. W pewnym momencie w przypływie emocji i w obecności ekipy aktorka wydarła się na Hitchcocka , nazywając go „tłustą świnią”. Reżyser stanął jak wryty, a na planie zaległa cisza. Później okazało się, że uwaga o jego tuszy zapiekła go do żywego.
"Marnie" był ich ostatnim wspólnym filmem. Hitchcock nakręcił po nim już tylko cztery obrazy i porzucił kino. Osierocona przez swojego odkrywcę Tippi na kilka lat wycofała się ze świata filmu, aby zająć się dzieckiem. Po powrocie na ekrany jej kariera nie obfitowała już w większe sukcesy.
"Życie Adeli": reżyser obsesyjnie powtarzał sceny seksu
Film “Życie Adeli” był nagrodzony Złotą Palmą, ale grające w nim główne role 28-letnia Lea Seydoux i 19-letnia Adele Exarchopoulos wspominały współpracę z reżyserem Abdellatifem Kechiche’em jako koszmar.
Aktorki oskarżyły go o skandaliczne zachowanie podczas kręcenia zdjęć. Francuski reżyser, który na konferencjach prasowych sprawiał wrażenie wycofanego i niezwykle skromnego, miał wpadać w szał, wydzierać się na członków ekipy i demolować plan.
Aktorki zdradziły, czemu tak przekonująco wypadły w osławionych scenach seksu. Abdellatif Kechiche miał zmuszać je do powtarzania ich w nieskończoność i porzucenia wszelkich hamulców. Obie zapowiedziały, że nigdy już nie wystąpią w żadnym jego filmie.