Patryk Vega o aborcji, prawach kobiet, Bogu i hipokryzji krytyków. "Dla mnie Biblia jest instrukcją, jak żyć"
Dla Patryka Vegi "Botoks" to nie tylko 1,5 mln widzów w 10 dni, sukces finansowy i wszczęcie ogólnopolskiej debaty. – To film misyjny, rozszerza światło w świecie ogarniętym ciemnością, dostałem ten film z góry, byłem tylko narzędziem – powiedział w szczerym wywiadzie w programie "Minęła 20", w którym Vega przedstawił się jako apolityczny katolik, zwolennik ruchów walki o prawa kobiet, a zarazem przeciwnik hipokryzji niektórych uczestniczek "czarnych protestów".
12.10.2017 | aktual.: 27.03.2019 14:37
"Botoks" to bezapelacyjnie jeden z najważniejszych filmów w historii polskiego kina. Nie tylko ze względu na rekordową frekwencję, ale także skrajny odbiór i dyskusje, które się wokół niego toczą. Znakomita większość recenzentów uznała "Botoks" za najgorszy film Vegi, mówi się także o "szkodliwości" jego przekazu i nazywaniu przerysowanej rzeczywistości "prawdziwym obrazem polskiej służby zdrowia".
Zobacz także
Vega konsekwentnie utrzymuje, że scenariusz powstał na bazie prawdziwych historii opowiedzianych mu przez lekarzy, pielęgniarki, ratowników medycznych i pracowników firm farmaceutycznych.
- Z ich historii wybrałem to, co jest bardziej poruszające. Lekarze powiedzieli, że dotąd w polskim kinie nie było żadnego filmu czy serialu, który w sposób autentyczny pokazywałby współczesną służbę zdrowia.
Jak się okazuje, inspiracją dla filmu nie były tylko ludzkie historie:
– To film misyjny – tłumaczył Vega - rozszerza światło w świecie ogarniętym ciemnością, dostałem ten film z góry, byłem tylko narzędziem. Ludzie mówią, że jak zobaczyli "Botoks", stali się przeciwnikami aborcji. Nawet jeśli tylko jedna osoba zmieni zdanie i nie usunie dziecka, warto było go nakręcić.
Czy "Botoks" to dobry film? Zapytaliśmy widzów:
Wielu recenzentów, w tym nasz redakcyjny kolega Łukasz Knap (przeczytaj recenzję tutaj), przekonuje, że "Botoks" jest w dużej mierze antyaborcyjną propagandą. Nic w tym dziwnego, skoro Vega mówi wprost: - Aborcja jest dla mnie czytelna, nie mam dylematów.
- Lekarki, które przyjmowały setki porodów, mówiły, że w przypadku biopunkcji nawet 12-tygodniowe dziecko ucieka przed igłą. A 22-tygodniowe dziecko, które jest abortowane, to normalny człowiek, który ma ręce, nogi i oczy. Ludzie pytali mnie, czemu wybrałem tak duże dziecko do pokazania w filmie? Ale widziałem autentyczne zdjęcia z tego typu zabiegów i tam były tak duże dzieci – tłumaczył Vega.
W rozmowie z Michałem Rachoniem reżyser "Botoksu" wielokrotnie podkreślał swoje przywiązanie do wiary, która stanowi sens jego życia:
- Jestem katolikiem, nie wstydzę się tego, jestem wręcz dumny. Dla mnie wiara ustawia całe moje życie. Codziennie czytam Pismo Święte, dwukrotnie się modlę. Praca i modlitwa ustawia cały mój dzień. Dla mnie Biblia jest instrukcją, jak żyć.
Zobacz także
Jednocześnie Vega-katolik bronił się przed utożsamianiem go z jakąkolwiek opcją polityczną. Reżyser powiedział wprost, że jest apolityczny i tylko raz w życiu, w wieku 18 lat, głosował w wyborach, a od 10 lat nie ogląda telewizji. Ponadto opowiada się za walką kobiet, które wychodząc na ulice domagają się swoich praw. W tych działaniach dostrzega jednak pewną hipokryzję:
- Dla mnie jest dość przykre, że kobiety są dyskryminowane w większości zawodów w tym kraju. Uważam, że to powinno się zmienić, bo to jest nie w porządku. W tym sensie popieram ruchy społeczne, w których kobiety wychodzą na ulice i w sposób otwarty artykułują swoje potrzeby, swoje prawa. Uważam, że to jest w porządku. Natomiast jestem przeciwnikiem hipokryzji. Nie mogę zgodzić się z tym, że Maja Ostaszewska i Magda Cielecka, które chodzą na czele tych marszów dyskryminują mój film.
Vega podkreślił, że "Botoks" został nakręcony za prywatne pieniądze i nikt nie może mu zabronić przedstawiać własnej wizji świata, promowania wyznawanych przez niego wartości. - Z jednej strony one w tych marszach chodzą, walcząc rzekomo o wolność, a jednocześnie zabraniają mi wolności wypowiedzi – zauważył Vega.
Po premierze "Botoksu" Vega napisał na Facebooku o "medialnej nagonce" i "negatywnych wpisach na forach, wysyłanych z tych samych adresów ip, na zlecenie wyspecjalizowanej agencji".
- Fala nienawiści mogłaby się źle skończyć dla mojej kariery. Na szczęście ludzie myślą samodzielnie i zdecydowali się iść do kina – cieszył się Vega w rozmowie z Michałem Rachoniem.