Playboy i filozof chciał żyć jak delfin. Jaques Mayol nie znalazł szczęścia
Uprawiał jogę, był mistrzem Zen i dążył do stworzenia jedności z naturą. Wcześniej porzucił rodzinę, podróżował po świecie w poszukiwaniu przygód i pięknych kobiet. Na końcu życiowej drogi zrozumiał swój największy błąd.
14.08.2018 12:08
30 lat temu na festiwalu w Cannes pokazano "Wielki błękit", trzeci film młodego, choć już uznanego reżysera Luca Bessona. Opowieść o rywalizacji dwóch płetwonurków uprawiających tzw. freediving (bez sprzętu do oddychania) okazała się hitem, który przez całe lato wypełniał sale francuskich kin.
Przy pisaniu scenariusza brał udział 60-letni Jaques Mayol, sportretowany w filmie przez Jeana-Marca Barra. Autor książki "Homo Delphinus", wielki propagator freedivingu, wielokrotny mistrz świata w tej dyscyplinie, który jako pierwszy człowiek w historii zszedł pod wodę na głębokość 100 m.
Besson pokazał Mayola przez pryzmat rywalizacji z włoskim nurkiem inspirowanym postacią Enzo Maiorci (w filmie Enzo Molinari grany przez Jeana Reno)
. Autora "Homo Delphinus" trudno jednak postrzegać wyłącznie pod kątem sportowych osiągnięć i bicia rekordów. Mówi nam o tym nowy dokument pt. "Człowiek delfin", który trafi do polskich kin 17 sierpnia.
W filmie poznajemy historię człowieka, który jawi się jako chodząca sprzeczność. Z jednej strony filozof, z drugiej poszukiwacz przygód i awanturnik rodem z klasycznych hollywoodzkich filmów. Człowiek pragnący żyć w gronie kochającej rodziny, który jednak porzucił żonę i dwójkę małych dzieci, by gonić po świecie za spódniczkami.
Jaques Mayol urodził się 1 kwietnia 1927 r. w Szanghaju. Dzieciństwo spędził w Chinach, a niemal w każde wakacje wyjeżdżał z rodzicami i bratem do Japonii. To tam poznał tradycję Ama – poławiaczek pereł nurkujących bez sprzętu do oddychania. W tym czasie po raz pierwszy zobaczył także zwierzę, które na zawsze odmieniło jego życie – delfina.
- Jest jakiś związek między człowiekiem a delfinem. Gdy schodzi pod wodę, nie jest rybą. Wstrzymuje powietrze jak ty czy ja. Oddycha, nabiera powietrze przed zanurzeniem i nurkuje – mówił w jednym z wywiadów dorosły Mayol. Wypracowanie filozofii opisanej w książce "Homo Delphinus" zajęło mu jednak wiele lat. W tym czasie długo szukał swojego miejsca na świecie i sprawdzał różne przepisy na szczęście.
Azję opuścił jako 20-latek i przez następne 5 lat był prawdziwym obieżyświatem. Już jako dziecko chciał mieszkać na wyspie, najlepiej bezludnej, bo liczył się dla niego tylko ocean. Młodzieńcza fascynacja została zepchnięta na drugi plan, gdy zwiedził kawał świata, pomieszkując w Kanadzie, Maroku, Szwecji, Danii. W końcu odnalazł swoje szczęście w Miami. Ożenił się i przez kilka lat wiódł spokojne życie męża i ojca dwójki dzieci.
Jego córka, która wystąpiła w dokumencie "Człowiek delfin", wspominała, że w młodości nigdy nie widziała swojego ojca w jeansach, a tym bardziej w garniturze. Prawie zawsze chodził ubrany w czarne kąpielówki. W tamtym czasie pracował w wodnym parku rozrywki, gdzie rozkwitła jego miłość do delfinów.
Niestety równocześnie wygasało jego zainteresowanie życiem rodzinnym. Maloy rozwiódł się z żoną, gdy ich dzieci miały 7 i 3 lata. Tak jak przed laty spakował się i ruszył w świat w poszukiwaniu szczęścia.
Mayol imał się różnych zajęć związanych z nurkowaniem. Szukał złota, był poławiaczem ostryg, tworzył zespół nurków poszukujących zatopione skarby. Wiódł żywot nomady i awanturnika. Morze, kobiety, przygody – to były jego priorytety.
Kiedy on rozbijał się po świecie w towarzystwie pięknych kobiet, pewien Sycylijczyk zdobywał sławę jako "człowiek ryba". W 1961 r. Enzo Maiorca jako pierwszy człowiek zanurkował bez akwalungu na głębokość 50 m. Maloy podjął rękawicę rzuconą przez Włocha i wkrótce zaczął się przygotowywać do ustanowienia własnego rekordu.
Mayol planował zejść na głębokość 200 stóp, czyli ok 61 m. Udało mu się to 20 czerwca 1966 r. Ustanawiając ten rekord zapisał się w historii freedivingu, a jednocześnie zaczął szukać odpowiedzi na pytanie: jak głęboko można zanurkować tą metodą?
Przed wyczynem Maiorci lekarze byli zgodni, że schodząc poniżej 50 m człowiek naraża się na śmiertelne ryzyko. Mayol nic sobie nie robił z tych przestróg i wkrótce zanurkował na głębokość 70 m. Po wypłynięciu na powierzchnię był nieprzytomny, ale wiedział, że może zejść jeszcze niżej.
Jego ówczesny rywal Bob Croft wspominał, że tajemnicą sukcesu Mayola było w dużej mierze praktykowanie jogi i wewnętrzna dyscyplina. Croft dzień przed próbą bicia rekordu potrafił wychylić szklaneczkę szkockiej i palić cygaro. W tym czasie Francuz stał przez kilkadziesiąt minut na głowie i medytował.
Szukanie wewnętrznej równowagi było dla niego ważniejsze niż życie rodzinne, choć po rozwodzie nie ograniczał się wyłącznie do przelotnych romansów. Na kilka lat związał się z pewną Niemką imieniem Greta, z którą tworzył niezwykle dobraną parę. Znajomi Mayola wspominają, że Jaques i Greta zgadzali się we wszystkim i wszystko robili razem. Wbrew pozorom sielanki nie przerwała proza życia, ale tragiczne wydarzenie, do którego doszło w supermarkecie. Greta zginęła od ciosu nożem. Jaques był zdruzgotany.
Aby poradzić sobie z traumą, pojechał do przyjaciela w Japonii, który zapoznał go z buddyjskim mnichem. Mayol spędzał całe dnie na medytacji, poznał zasady filozofii Zen. To wszystko miało ogromny wpływ na jego późniejsze podejście do freedivingu.
Mayol dzięki Zen nauczył się "uwalniać umysł". Osiągając stan, w którym nie myślał o niczym, mógł nurkować dłużej i głębiej. Jednocześnie odkrył, że nurkowanie jest podróżą w głąb siebie i jako pierwszy wprowadził ten element do freedivingu.
Japońska filozofia, medytacja i joga łączyła się u niego z wykorzystaniem nowoczesnej technologii. Gdy zaczął myśleć o zejściu na głębokość 100 m, zorganizował ekipę specjalistów, lekarzy, techników, którzy przeprowadzali z nim rozmaite eksperymenty (np. podwodne zdjęcia rentgenowskie). Filozoficzne przekonanie Mayola zakładało, że nie istnieje głębokość, która stanowi dla człowieka barierę nie do przejścia. Był gotów zginąć, aby to udowodnić. Według lekarzy do takiej tragedii miało dojść 21 listopada 1976 r., gdy Mayol zanurkował u wybrzeży wyspy Elba. To właśnie wtedy "człowiek delfin" ustanowił rekord we freedivingu - 100 m.
W 1983 r. poprawił swój wynik (105 m) i był to jego ostatni zanotowany rekord świata. Mayol nie tylko udowodnił, że człowiek może zanurkować bez sprzętu do oddychania poniżej 100 m, ale także przewidział, że w najbliższym czasie ludzie będą przekraczać granicę 200 m i zaczną wstrzymywać powietrzę na co najmniej 10 min. Obecnie rekord we freedivingu wynosi 253,2 m (Herbert Nitsch, 2012), a najlepszy mężczyzna potrafi nie oddychać pod wodą przez 11 min. 35 sek. (Stéphane Mifsud, 2009). Co ciekawe, jednym z najlepszych zawodników we freedivingu jest Polak Mateusz Malina, który specjalizuje się w pływaniu pod wodą na odległość. Jego rekord z użyciem płetw to 300 m.
Jaques Mayol pozostawił po sobie ogromną spuściznę, na której wychowało się całe pokolenie rekordzistów i miłośników nurkowania bez sprzętu do oddychania. Mimo osiąganych sukcesów i zdobyciu światowej sławy nie odnalazł jednak szczęścia. Córka Mayola wspomina, że tuż przed śmiercią zaprosił bliskich do swojego domu na Elbie, co było dla niej niesamowicie smutnym przeżyciem. W rozmowie z przyjacielem zazdrościł mu domu, rodziny, psa i stwierdził, że właśnie to jest najważniejsze i o to powinien dbać. Córce wyznał, że po rozwodzie marzył o założeniu nowej rodziny, jednak śmierć Grety odebrała mu tę możliwość. Nie zamierzał ukrywać, że stał się samotny i nieszczęśliwy.
Żył jak delfin i postanowił umrzeć jak delfin, który czując nadchodzący kres, odsuwa się od swojej grupy. Mayol chciał odejść w samotności, choć nie był schorowany czy niepełnosprawny. Prawdopodobnie na skutek depresji 22 grudnia 2001 r. powiesił się w swoim domu na Elbie. Miał 74 lata. Zgodnie z jego ostatnią wola prochy zostały rozsypane u wybrzeża Toskanii.
"Człowiek delfin", reż. Lefteris Charitos, 69 min. Dystrybucja: Against Gravity. Film w polskich kinach od 17 sierpnia.