Polskie filmy coraz bardziej cenione. Amerykański portal zachwala nasze produkcje
"Polskie kino rośnie w siłę i… nie potrzebuje Hollywood" – taki wniosek pojawił się w artykule prestiżowego serwisu filmowego "The Hollywood Reporter". Amerykański dziennikarz zwraca uwagę na szereg sukcesów, którymi w ostatnich latach może się pochwalić polski przemysł filmowy.
19.11.2019 | aktual.: 19.11.2019 21:07
Po pierwsze – frekwencja w kinach.
Nie ulega wątpliwości, że w tym obszarze Polska jest obecnie fenomenem na skalę światową. Podczas, gdy w innych krajach dystrybutorzy i właściciele kin są szczęśliwi, jeśli widownia w kinach utrzyma się na poziomie z poprzedniego roku, u nas od pięciu lat bite są kolejne rekordy frekwencji. Na dodatek wzrost widowni nie jest symboliczny, lecz sięgający nawet kilkunastu procent: 2014 – 40,4 mln osób, 2015 – 44,7 mln osób, 2016 – 52 mln osób, 2017 – 56,6 mln osób, 2018 – 59,7 mln osób. Tak imponującego progresu w tej chwili nie notuje nawet rynek chiński. Oczywiście trzeba znać swoje miejsce w szeregu. W Chinach jeden tylko film może zgromadzić 100 mln widzów… Wszystko wskazuje na to, że bieżący sezon w polskich kinach również będzie rekordowy pod względem frekwencji.
Po drugie – wysoka frekwencja to głównie zasługa polskich produkcji.
W ubiegłym roku z blisko 60 mln widzów aż 20 mln wybrało się do kina na rodzimą produkcję. Tak dużej widowni polskie filmy nie miały od przynajmniej trzydziestu lat. Jak łatwo obliczyć zagarnęły one około 30 proc. kinowego rynku. W innych europejskich krajach (może jeszcze za wyjątkiem Francji) rodzime tytuły nie są w stanie przekroczyć nawet dziesięcioprocentowego pułapu. I podobnie będzie w tym roku. Obecnie w pierwszej piątce najpopularniejszych filmów znajdują się trzy polskie filmy – lider box office’u "Miszmasz czyli Kogel Mogel 3" (12,9 mln dol. wpływów) oraz "Polityka" (9,9 mln dol.) i "Planeta Singli 3" (7,7 mln dol.).
Po trzecie – komercyjny sukces filmu artystycznego.
Mowa tu oczywiście o filmie "Boże Ciało". Amerykański serwis filmowy zwraca uwagę, że w ciągu tygodnia obraz Jana Komasy zarobił milion dolarów. Autor tekstu nie wiedział zapewne, że "Boże Ciało" tak wysoką widownię utrzymało przez cały miesiąc, każdego tygodnia dorzucając kolejny milion dolarów. Sukces tego filmu zadaje kłam tezie, że polscy widzowie swoje zainteresowanie rodzimym filmem ograniczają jedynie do komedii (na ogół romantycznych) i produkcji Patryka Vegi. Zdaniem "The Hollywood Reporter" nasz kandydat do Oscara może być pewny nominacji.
Po czwarte – sukces polskich filmów za granicą.
Nagroda Amerykańskiej Akademii Filmowej w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny dla "Idy" (plus nominacja za zdjęcia) nie okazała się jednostkowym wydarzeniem, lecz zapoczątkowała modę na polskie filmy. Coraz łatwiej jest się im przebić na międzynarodowych festiwalach, ponadto odnoszą także komercyjny sukces w kinach niemal na całym świecie. Nominowana przed rokiem do Oscara w aż trzech kategoriach (film nieanglojęzyczny, zdjęcia oraz reżyseria) "Zimna wojna" poza naszym krajem zarobiła około 20 mln dol.
Po piąte – wprowadzenie w życie ustawy o finansowym wsparciu produkcji audiowizualnej.
W tym temacie jest się może z czego cieszyć, ale za bardzo nie ma czym się chwalić, gdyż Polska była jednym z nielicznych europejskich krajów, w którym tego rodzaju pomocy brakowało. Ogólna zasada wprowadzonego w lutym wsparcia jest dość prosta. Producent filmu bądź serialu sam realnie ponosi koszty realizacji produkcji w Polsce, jednak 30 proc. z puli poniesionych kosztów będzie zwracanych przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.
Po szóste – polskie produkty trafiają do Netfliksa.
Najpierw polski serial z Robertem Więckiewiczem "1983", a wkrótce pojawi się "Wiedźmin". Oczekiwania wobec produkcji opartej na powieściach Andrzeja Sapkowskiego są bardzo duże. Bo Geralt z Rivii, może nie wszystkim znany pod tą nazwą, to postać bardzo popularna, a nawet kultowa w wielu krajach. A to pośród miłośników książek fantasy, a to wśród fanów gier komputerowych. Jedni i drudzy na pewno z wielką przyjemnością obejrzą serial.
Po siódme – o polskim przemyśle filmowym piszą w prestiżowych serwisach filmowych. Z opiniami tam zawartymi liczą się hollywoodzcy producenci i szefowie wytwórni filmowych.