"Próba Łuku" - Czym tak naprawdę jest konfrontacja z traumą?
Dlaczego człowiek, który intuicyjnie dąży do prawdy, w rzeczywistości robi wszystko, żeby się z nią nie zmierzyć? "Próba Łuku", nowy film Łukasza Barczyka ("Hiszpanka", "Patrzę na Ciebie Marysiu", "Nieruchomy Poruszyciel") podejmuje wyzwanie odpowiedzi na te pytania, dokonując wnikliwej wiwisekcji procesu zderzenia się z tajemnicami ciążącej przeszłości.
Marta (Marieta Żukowska), uwięziona w żałobie wywołanej tajemniczym zaginięciem jej męża Krzysztofa, postanawia wrócić tam, gdzie widziała go ostatni raz, dziesięć lat wcześniej. Gdzie tak naprawdę widziała ostatni raz nie tylko jego, ale przede wszystkim prawdziwą siebie, kobietę od której na przestrzeni ostatniej dekady z dnia na dzień coraz bardziej się oddala. W tej wyprawie towarzyszy jej ekipa filmowa, w której reżysera wciela się sam Barczyk. Ta formuła burzy mur międzygatunkowy, w którym klasyczne kino dramatyczne, biorące pod lupę zakamarki ludzkiej psychiki nienachalnie flirtuje z formułą surowego dokumentu.
Aby sięgnąć tak głęboko w odpychaną latami przeszłość Marta wraz z członkami ekipy używa ustawień hellingerowskich. Gdy historia zaczyna się urzeczywistniać na ich oczach niezbędne okazuje się włączenie do gry kolejnych osób. Granica między retrospekcją a teraźniejszością zaczyna się rozmywać. Marta, mimo rozpaczliwych prób przerwania procesu, zanurza się coraz głębiej w wypartych wspomnieniach. Z każdą kolejną chwilą stając coraz bliżej tak bardzo upragnionej jak i finalnie bolesnej prawdy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"PRÓBA ŁUKU" - zwiastun filmu Łukasza Barczyka
Film można nazwać dekonstrukcją mitu o Odyseuszu, czyli w zasadzie opowieścią o Penelopie. Już sama plansza początkowa, zawierająca fragment Odysei Homera daje wyraźną wskazówkę odnośnie tego, gdzie widz ma szukać korzenia opowiedzianej historii (oraz samego tytułu). Nie oznacza to jednak żadnego z góry założonego kierunku interpretacji. Film przez cały czas trzyma otwarte ręce w stronę widowni, podejmując zagadnienia uniwersalne, nie zabierając w ich sprawie swojego wyraźnego stanowiska. W jednym z wywiadów Marieta Żukowska mówi: "Główna rola należy do widza. Nie można źle zrozumieć tego filmu – każdy odczyt jest właściwy. Widzowie są mądrzy, znajdą coś dla siebie."
Próba Łuku to film, który tak samo stawia na dywersyfikację podejmowanej tematyki, jak i formy. Obraz płynnie zmienia się wraz z kolejnymi etapami ewoluującej opowieści, w wyniku czego widz ma okazję nie tylko znaleźć swoje miejsce w historii Marty i Krzysztofa, ale również otrzymać niejako pigułkę kinowej sztuki wizualnej. Thassos ukazane przez Barczyka nie jest wyspą z wakacyjnej pocztówki - zapierające dech w piersiach scenerie plaż, przybrzeżnych skał czy krętych dróg górskich są poprzecinane przeszywającym, zimnym wiatrem. Całość została uchwycona zarówno technologią cyfrową jak i analogową, na taśmie 35mm. Dodatkowo opowieść poprzeplatana jest materiałami archiwalnymi reżysera, zarejestrowanymi przy użyciu taśmy 16mm i 8mm oraz kamery VHS. Oprawę dopełnia udźwiękowienie, na które składa się bardzo surowe, dokumentalne ujęcie samej wyspy, archaicznie wykreowane sekwencje archiwalne oraz muzyka, która nieraz staje się na krótką chwilę bohaterem pierwszoplanowym, dzieląc opowieść na kolejne segmenty.
Próba Łuku to kino odważne. Kino synkretyczne. Kino łączące przejmujące i emocjonalne aktorstwo dramatyczne z surową codziennością, będącą na wyciągnięcie ręki widza. To kino niebojące się zestawiać ze sobą kontrastujących elementów formy. Kino proste, ale wymagające zaangażowania. I w końcu kino, które zabiera się ze sobą na długo po zakończeniu projekcji. Teraz do obejrzenia w kinach studyjnych.