"Lęk wysokości" to jeden z najbardziej wzruszających i poruszających filmów roku. Przekonała się już o tym publiczność na ostatnim Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.Bartek Konopka, będący naszą nieprzemijającą dumą, dzięki nominacji do Oscara za dokument *„Królik po berlińsku” (2010), nareszcie zrealizował swój długo oczekiwany debiut fabularny „Lęk wysokości”.*
Po młodym reżyserze, który zdążył osiągnąć już tak wiele w swojej dopiero co rozpoczynającej się karierze, spodziewano się fabularnej rewolucji. Nie bez powodu nasze oczekiwania wzrastały wraz z jego kolejnymi sukcesami na świecie. Jednak chyba nikt po tym zdolnym debiutancie nie spodziewał się filmu tak osobistego, będącego jednocześnie publicznym rozrachunkiem ze swoją przeszłością oraz wyrazem prywatnych, głęboko skrywanych lęków. Wielka odwaga twórcy spotkała się z równie dużą akceptacją ze strony widowni. Debiutancka skromność Konopki w jego pełnym metrażu oraz uderzająca szczerość filmu "Lęk wysokości" uwalnia widownię od skrywanych emocji.
Bartkowi Konopce udała się rzecz wyjątkowa - na jego film każda potencjalny widz może spojrzeć przez pryzmat własnych doświadczeń. Na jego filmowego ojca patrzymy, jak na naszego własnego, z pełną świadomością dzielących ich różnic. I kiedy pod koniec pojawia się dedykacja „tacie”, nasze wzruszenie z coraz większym trudem pozostaje niewidoczne, a w naszych myślach pojawia się tylko jedna osoba.
Historia Tomka i jego ojca, pogrążonego w szaleństwie schizofrenii, to nie tylko autentyczna historia mocno osadzona w polskich realiach, ale przede wszystkim jest to uniwersalna opowieść o potrzebie kontaktu i emocjonalnej więzi z osobą, która już dawno wybudowała wokół siebie mur. Chcieć poznać, to znaczy móc zrozumieć i przed taką próbą stoi właśnie Tomek pragnący uwolnić swojego ojca z psychicznego zatracenia. Pomimo wielu nieudanych prób, syn walczy o szacunek do ojca, a przy tej całej wojnie o godność pragnie również oswoić i zrozumieć własne lęki, z którymi do tej pory panicznie bał się skonfrontować. Młody ambitny dziennikarz telewizyjny, zdaniem lekarzy, jest w grupie wysokiego ryzyka z racji genetycznych predyspozycji. Bardzo możliwe, że powtórzy historię choroby własnego ojca. Ta myśl go przeraża. Syn widzi już pierwsze symptomy, a co gorsza, sam teraz oczekuje narodzin pierwszego dziecka. Jak walczyć z chorobą, żyć w stałym cierpieniu i w ryzyku odrzucenia ze strony rodziny oraz społeczeństwa? O
tej przerażającej perspektywie, ale i o potrzebie ojcowskiej miłości, opowiada Konopka wraz ze znakomitym scenarzystą – Piotrem Borkowskim.
„Lęk wysokości” jest nie tylko przejmującym portretem prywatnych sprawach twórców, ale dodatkowo stanowi pewnego rodzaju ich osobisty manifest skierowany do polskiego społeczeństwa. Schizofrenia jest chorobą na tyle powszechną, że chyba nadszedł już najwyższy czas, aby zacząć o niej głośno rozmawiać.
Marcin Dorociński w roli Tomka jest wzruszający i poruszająco prezentuje obraz przerażonego syna, który dla ojca jest w stanie zrobić wszystko. Jednak największym mistrzem kreacji polskiej produkcji jest Krzysztof Stroiński. Aktor szokuje, wzrusza, determinuje naszą potrzebę pomocy oraz stawia odbiorców w beznadziejnym stanie bezradności. Wspaniała rola! Wielkie brawa dla kunsztu znakomitego Stroińskiego.
Spoglądając raz jeszcze w stronę reżysera... To młody chłopak z nominacją do Oscara i wielkim bagażem doświadczeń. Być może jest przerażony w świetle zagrażającej mu choroby, jednak prezentuje swój autorski film i tym samym przedstawia sam siebie jako świadomego, ukonstytuowanego reżyser w polskiej kinematografii. Ten debiut powinien zburzyć pewność siebie wszystkich zasłużonych filmowców w Polsce, ponieważ wielkiego artystę poznamy po skromnym człowieku, który się za nim kryje. Panie i panowie! Oto Bartosz Konopka!