Religia, seks i perfidnie zaplanowane zbrodnie
Nie żyją dwie kobiety. Na dożywocie został skazany ich mąż, a jego znajomą, zamieszaną w sprawę, uznano za niepoczytalną. Możliwe, że prawdziwa sprawczyni zbrodni nadal jest wolna. Tę niepokojącą myśl podsuwają mi dziennikarze Martin Johnson i Anton Berg. To oni po 16 latach powrócili do wydarzeń z Knutby.
Uwaga! Tekst zawiera istotne spoilery z serialu dokumentalnego "Knutby: Módl się, słuchaj i zabijaj".
Knutby w Szwecji. Pipidówka w regionie administracyjnym Uppsala. Zamieszkuje ją kilkaset osób, z których jedna piąta należała do niedawna do Kościoła zielonoświątkowców.
O mieścinie zrobiło się głośno w 2004 roku, kiedy doszło do morderstwa żony pastora Helge Fossmo. Jednak społeczność, zamiast współpracować z policją, wybrała zmowę milczenia.
Sprawa nie schodziła z czołówek szwedzkich dzienników, a dziś określenie "Knutby" stało się synonimem konspiracji. Używają go nawet dziennikarze sportowi, gdy piłkarze nie chcą zdradzić, co dzieje się w szatni.
To tajne/poufne. A jeśli coś takie jest, to trzeba to zbadać – uznali Martin Johnson i Anton Berg. Ich śledztwo sprawiło, że o Knutby znów zrobiło się głośno.
SMS-Y OD "BOGA"
Jest rok 2002. 24-letnia Sara Svensson zaczyna otrzymywać SMS-y z nieznanego numeru. Pojawiają się w nich treści, które doskonale opisują jej stan psychiczny.
Ten, kto je pisze, wie, jak trudny okres przechodzi dziewczyna, którą właśnie odrzuciła społeczność zielonoświątkowców. Skąd nadawca o tym wszystkim wie? Jak "wchodzi" w jej głowę? Czyżby dysponował boskimi mocami? A może stoi za nimi sam Bóg?
Sara zwierza się pastorowi Helge Fossmo, który szybko podłapuje temat. Przekonuje dziewczynę, że mogła zostać wybrana przez Pana do wykonania jego planu.
Kilka tygodni później pastor przesyła Sarze wiadomości, które przychodzą na jego telefon. Nadawca nie wyświetla się w nich nawet jako numer, są kompletnie anonimowe.
Sara nie zamierza dyskutować z Bogiem. Poddaje się jego woli, nawet kiedy ten chce, by uderzyła młotkiem w głowę żonę pastora, Alexandrę. Wybranka wchodzi do sypialni kobiety i zadaje trzy ciosy. Alexandra jest ranna, ale przeżywa.
Kilkanaście miesięcy później "Bóg" znów kontaktuje się z Sarą.
"To, co wiesz, że masz zrobić, musisz zrobić. Później będzie dla ciebie za późno" – to jedna z wiadomości.
Jest 10 stycznia 2004 roku, godzina 4:42. Sara wchodzi do pokoju, w którym śpi Alexandra. Oddaje trzy strzały. Pierwszy trafia w biodro, kolejne dwa w klatkę piersiową.
Mąż ofiary, pastor Helge, śpi w sypialni na piętrze, ale nie budzi go huk pistoletu, choć - jak później ustalą policjanci - hałas przekracza poziom 100 dB. A przecież to tak, jakby uruchomić piłę mechaniczną.
Pastora wybudza za to kilka minut później SMS od sąsiada, Daniela Linde. Idzie do niego - jak później zezna - nieświadomy, że jest już wdowcem. Okazuje się, że Daniel został postrzelony. Pastor wsiada z nim do karetki, razem jadą do szpitala.
Oficjalnie o śmierci żony Helge dowiaduje się, dopiero gdy na posterunku przesłuchuje go policja.
Płacze przez minutę, potem się uspokaja.
- Czy zna pan kogoś, kto mógł to zrobić? - pyta śledczy.
- Tak, rok temu Alexandrę zaatakowała Sara - odpowiada pastor.
Policjant jest zdziwiony: - Dlaczego sprawa nie trafiła do nas?
Helge tłumaczy funkcjonariuszowi wyższość prawa boskiego nad ziemskim. Mówi, że zbór postanowił nie zgłaszać tamtej historii, bo założono, że to objaw szaleństwa dziewczyny, która odsunęła się od Pana i najwyraźniej opętał ją szatan.
Dlatego zamiast ingerencji dochodzeniówki, woleli załatwić sprawę modlitwą. Za Sarę modlono się na mszach, ale szatan musiał okazać się niezwykle silny.
Sara od razu przyznaje się do winy. Cały czas powtarza, że działała w pojedynkę, choć nikt ją o to nie pytał.
To budzi podejrzenia. Policjanci dochodzą do wniosku, że musiała mieć wspólnika. Z kolei jej motyw wydawał się jasny - wykluczona ze zboru chciała się zemścić, zabijając jedną z najbardziej szanowanych wśród zielonoświątkowców osób.
Ale kto jej pomagał? I jak to możliwe, że przygotowania do zbrodni umknęły uwagi zżytym członkom społeczności?
W zborze nikomu nie przyjdzie przez myśl, że wspólnikiem mógł być pastor Helge. Nawet kiedy zaledwie kilka dni po morderstwie zadzwoni do ubezpieczyciela, nie wzbudzi to podejrzeń kongregacji.
Zainteresuje to jednak policję, co członków liczącej około stu osób wspólnoty doprowadza do szału.
Jak ktoś śmie podejrzewać człowieka, który jest synonimem dobra, porządku i moralności? Kto dał tym bezbożnikom czelność podważać świętość ich przewodnika duchowego, dzięki któremu mają codzienny kontakt z Bogiem!?
Nawet kilka razy dziennie odbywają się msze, na których zielonoświątkowcy modlą się, by bezbożni policjanci nie zbłądzili i ukarali winną całej sytuacji Sarę, a pastora zostawili w spokoju.
Zmieniają front, dopiero kiedy śledczy ustalają, że pastor Helge miał romans z Anette, żoną sąsiada. Tego samego, którego po postrzale odwoził do szpitala.
Śmierć Alexandry na nikim nie zrobiła takiego wrażenia, jak informacja, że Helge ją zdradzał. Ludzie ze zboru załamali się. Czuli się oszukani, wykorzystani, zagubieni.
Jedna z najważniejszych osób w ich kongregacji okłamała ich i - jak mówią - "odchyliła się od planu bożego".
Ich prawo nie dopuszcza rozwodów. Mężczyzna może ożenić się ponownie jedynie po stracie żony. Teraz wszystkim sprawa wydała się oczywista: pastor zlecił morderstwo własnej żony i Daniela, męża swojej kochanki Anette, bo mu przeszkadzali.
CZY OBLUBIENICA JEZUSA JEST BEZPIECZNA!?
Wtedy nikt nie roztrząsał, że Helge już raz został wdowcem. 18 grudnia 1999 roku w wyniku, jak się wydawało, nieszczęśliwego wypadku stracił swoją pierwszą żonę Heléne. Kobieta utopiła się w wannie.
I ona, i pastor byli wtedy chorzy na grypę. Odwiedził ich jeden z zielonoświątkowców, którzy bardzo dbają o siebie nawzajem. Chciał się upewnić, że niczego nie potrzebują.
Poszedł prosto do sypialni pastora. Gdy go obudził, usłyszeli, że z łazienki na piętrze wylewa się woda. Wyważyli drzwi i odkryli, że Heléne nie żyje.
Po tej tragedii pastora traktowano w zborze jako męczennika. Był Hiobem, którego Bóg przygotował na próbę.
Kilka tygodni wcześniej śniło mu się przecież, że stracił ukochaną - powiedział o tym wspólnocie, która nie miała wątpliwości, że należy się w tym dopatrzyć znaku z niebios.
Heléne miała umrzeć, bo mocno uderzyła głową o odkręcony kurek. Tyle że kąt tego uderzenia nijak nie pokrywał się z żadną z możliwych trajektorii jej upadku w wannie. Ale policja i tak uznała, że był to nieszczęśliwy wypadek. I na tym sprawa miała się skończyć.
Helge pomogła stanąć wtedy na nogi Åsa Waldau, tytułowana Oblubienicą Chrystusa. To właśnie ona w 1997 roku ściągnęła pastora i jego żonę do zboru. Od tamtej pory mieli bliski kontakt.
Åsa zarządziła natychmiastowy remont sypialni u pastora, by miejsce nie kojarzyło mu się ze stratą. Wszyscy widzieli, jak bardzo przejmuje się jego losem, jak z całych sił próbuje mu pomóc.
Była jedyną osobą, która wiedziała wszystko o wspólnocie, budziła podziw i bezgraniczne zaufanie.
Kiedy po kilku latach zastrzelono Alexandrę, w głowach zielonoświątkowców pojawiała się tylko jedna myśl: "Czy Oblubienica jest bezpieczna?". Åsa przebywała wówczas w Londynie, więc wspólnota gorliwie modliła się o jej bezpieczny powrót do Szwecji.
Ani w sprawie śmierci Heléne, ani w przypadku zabójstwa Alexandry policja nie była specjalnie zainteresowana, ani osobą Åsy, ani jej zeznaniami.
W końcu ze śmiercią Heléne nie wykazywała żadnego związku, a na noc zabójstwa Alexandry miała wiarygodne alibi.
To prawda - przesłuchano ją i powołano na świadka, ale nie pytano ani o jej rolę w zborze, ani nie weryfikowano jej związków z oskarżonymi. Chyba nikt w sądzie nie wiedział, że Åsa przygotowywana jest do wyjątkowej roli: ma zaślubić samego Jezusa Chrystusa, a cała społeczność zboru będzie tańczyć na ich weselu.
Za to nawet zagorzali ateiści wzruszyli się, kiedy wychodząc z sali rozpraw, Åsa chwyciła morderczynię Sarę za rękę i długo ją ściskała. Jakby w ten sposób chciała jej przekazać siłę od Boga.
Dochodzeniówka nie mogła pojąć, jak tak miła, czuła i niewinna dziewczyna jak Sara mogła kogoś zabić? I dlaczego nie potrafi nawet odtworzyć szczegółów morderstwa?
Na wizji lokalnej Sara cały czas myliła się co do tego, jak wchodziła i wychodziła z sypialni Alexandry. Nie potrafiła też ustawić pistoletu tak, by zgadzał się kąt oddania strzału.
Motała się, gdy miała opowiedzieć, skąd wzięła broń i pieniądze na nią.
Sąd wydał jednak wyrok: pastora skazał na dożywocie, Sara miała trafić za kratki, ale pod opieką psychiatryczną. Sąd miał ponownie rozpatrzyć, czy popełniła zbrodnię w wyniku prania mózgu za jakiś czas. I rozpatrzył w 2010 roku, kiedy Sara wyszła na wolność.
Uznano, że to Helge podżegał ją do zamordowania Alexandry i manipulował nią, wmawiając, że wiadomości, które dostawała, "pochodzą od Boga".
Założono, że w rzeczywistości to Helge jest ich nadawcą. Wszyscy odetchnęli z ulgą, że sprawiedliwość zatriumfowała.
MÓW DO MNIE JAK JEZUS
Prawie dekadę później sprawa zainteresowała ponownie dwóch reporterów śledczych zajmujących się uchybieniami w sądownictwie.
Martin Johnson i Anton Berga znani są w całej Szwecji za sprawą ich szalenie popularnego podcastu " Tracks", w którym powracają do spraw budzących wątpliwości.
Kiedy rozmawiamy, przekonują mnie, że przypadkiem Knutby po prostu musieli się zająć.
- Przyciągnęły nas widoczne gołym okiem nieprawidłowości. Standardowo z jednej godziny przesłuchania powstaje dokument długości 10 stron maszynopisu. Dlaczego więc z pięciu i pół godziny przesłuchań Sary są tylko cztery kartki? I dlaczego nagranie z rekonstrukcji zabójstwa Alexandry, które trwało sześć godzin, zachowała się jedynie 23-minutowa wersja, w dodatku zmontowana? - oburza się Berg.
Dziennikarze rozpoczęli własne śledztwo. Kontaktują się z policjantami, którzy prowadzili sprawę, docierają do zielonoświątkowców i namawiają ich, by opowiedzieli o życiu w Knutby przed kamerą.
Szybko wychodzą na jaw kolejne rewelacje.
- Najbardziej zaskoczyło nas, że od strzału w biodro Alexandra się nie obudziła. To było po prostu niemożliwe z powodu bólu i hałasu. Szokujące było też to, że śmierć pierwszej żony pastora, Heléne policja uznała za wypadek, chociaż w jej ciele znaleziono taką dawkę dekstropropoksyfenu, że nie mogłaby o własnych siłach pójść do łazienki i wejść do wanny - tłumaczy mi Berg.
Jak policjanci wytłumaczyli takie stężenie dekstropropoksyfenu u Heléne? Tym, że źle się czuła, a lek działał przeciwbólowo (wycofano go z rynku w 2010 roku).
I nie zmienili zdania, chociaż sekcja wykazała, że nie przyjęła go doustnie, tylko analnie albo waginalnie. Podejrzeń nie wzbudziła też opinia biegłego sądowego ortopedy, który zapewniał, że nie ma możliwości, żeby kobieta sama uderzyła się o kurek pod takim kątem.
Dziennikarze wpadli na ciekawy trop.
Szybko ustalili, że Heléne, pierwsza żona pastora, była problematyczną osobą w społeczności, bo nie lubiła jej stojąca na czele zgromadzenia Åsa.
Uważała ona, że Heléne nie zasługuje na kogoś tak wspaniałego jak Helge, z którym Oblubienica Chrystusa wdała się w romans.
- Kazała mi mówić do siebie jak Jezus. I złościła się, gdy milczałem, bo jak to - Jezus nie ma nic do powiedzenia!? – mówił dziennikarzom siedzący w więzieniu pastor Helge.
- Kiedy się spotykaliśmy, prosiła, żebym bawił się jej włosami i stopami. Sytuacja robiła się tak intymna i pełna napięcia, że w końcu dochodziło do stosunku. Ale Åsa nie postrzegała tego w kategoriach grzechu. Była przecież zaślubiona Jezusowi, a dopóki się z nim nie złączy, musiała kochać się z kimś innym. Ja byłem jej kanałem dla upustu miłości, tak mnie nazywała - dodaje pastor.
Heléne nie była jedną, za którą Åsa nie przepadała. Podpadła jej też Sara, która chyba najbardziej gorliwie wierzyła w koncept zaślubin Åsy z Jezusem.
Dlatego pastor Helge i Åsa dopuszczali ją do siebie bardzo blisko. Spędzali razem mnóstwo czasu, Sara stała się niańką dzieci Helgego. Czuła się kimś wyjątkowym. Wierzyła, że dzięki temu zbliża się do Boga i zapracowuje na życie wieczne. Problemy zaczęły się, gdy o jej kontakt z Helge zazdrosna zrobiła się Åsa.
W tym samym czasie Sara po raz pierwszy zaczęła dostawać dziwne SMS-y od "Boga".
Wrogość Åsy narastała proporcjonalnie do liczby wiadomości. Policjanci policzyli, że łącznie było ich ponad 2200, nawet 40 jednego dnia.
- Gdy Åsa była zazdrosna, otwierały się wrota piekieł - mówi mi Martin Johnson. - Jej gniew wywoływał ruchy tektoniczne w całej społeczności, która bezkrytycznie za nią podążała. W krótkim czasie Åsa doprowadziła do tego, że wszyscy się od Sary odwrócili. Ona nie miała z kim porozmawiać, komu się zwierzyć.
- Z uwielbianej dziewczyny stała się wrogiem publicznym numer jeden. Gdy zaatakowała Alexandrę młotkiem, społeczność odesłała ją do ojca w Smalandii, a ona marzyła jedynie o tym, by znów wrócić do zboru. Żeby to zrobić, była gotowa na wiele. Od dziecka chodziła do szkoły religijnej i to był jej świat, do którego przynależała – dodaje szwedzki dziennikarz.
O ile osadzenie Sary w więzieniu za zabójstwo Alexandry nie robi na Åsie większego wrażenia, o tyle boli ją utrata Helge.
Szuka jego następcy, który znajduje się, gdy do zboru trafia wyjątkowo przystojny Urban Fält.
- Åsa przekonuje zbór, że tego cherubinka zesłał jej sam Bóg. Jej metody rządów stają się jeszcze bardziej radykalne. Każdego, komu nie podoba się, że zbliża się do Urbana, który ma żonę i dzieci, poddaje fizycznej karze. W pewnym momencie przestała się zupełnie kontrolować - relacjonuje Berg.
- Uważała, że może wszystko. Potrafiła niesubordynowanego członka zboru okładać po twarzy, a gdy upadł, kopała go. Przemoc i upokorzenia stawały się tak częste, że ludzie zaczęli opuszczać wspólnotę. Ze stu osób w 2010 roku zostało 15 najwierniejszych osób sześć lat później - wskazuje.
Jedną kobietę Åsa dotkliwie pobiła, zabrała jej córkę, która nie mogła już nazywać swojej prodzicielki matką, a miejsca, w którym się wychowała - domem.
Inną ofiarę Åsa "skazała" na kilka tygodni izolatki. Odmówiono jej nawet uczestniczenia w ważnych dla Szwedów obchodach przesilenia letniego.
- Byliśmy tak zapatrzeni w Åsę, że gdyby kazała mi się zabić, bez zastanowienia bym to zrobiła - mówi do kamery Berga i Johnssona jedna z członkiń wspólnoty. - Bycie w jej otoczeniu to jak bycie z ukochanym - dodaje.
Czara goryczy przelała się dopiero w 2016 roku, gdy cherubinek Urban poszedł do łóżka z siedemnastolatką, co oburza nawet jednego z najbardziej przywiązanych do zboru wiernych.
Mężczyzna składa doniesienia na policję. Ruszają procesy, na których Åsa broni Urbana, przekonując, że to nastolatka sama go uwiodła, że jest zboczona i grzeszna tak samo, jak jej matka.
Sąd nie przyjmuje tych argumentów. Za znęcanie się fizyczne i psychiczne, molestowanie seksualne i pobicia Åsa, Urban i inny hierarcha ze zboru dostają wyroki więzienia w zawieszeniu i wielu godzin prac społecznych. Zbór rozwiązuje się, a sprawa Knutby wydaje się już częścią przeszłości.
Ale Berg i Johnsson nie odpuszczają.
Wrócili do sprawy, gdy zielonoświątkowcy nabrali już wystarczającego dystansu do swoich religijnych przywódców, by mówić publicznie o praniu mózgu, jakie im zgotowali.
Berg: - Gdy sprawa zabójstwa Alexandry toczyła się w sądzie, członkowie zboru kłamali, by chronić swoich liderów. Mówili to, co wcześniej ustalili w kongregacji. Kiedy wyszła na jaw sprawa romansu Helge i Anette, członkowie zboru przyszli do sądu z kartkami i zeznawali przeciwko pastorowi, wszyscy mówili niemal dokładnie to samo. To nie były wiarygodne zeznania.
Ale od tamtego czasu bardzo dużo się zmieniło. Przedstawiciele wspólnoty są już skłonni zeznawać przeciwko tym, których podziwiali i których się bali.
- Wcześniej żadna z tych osób nie chciała rozmawiać z prasą. Dziś są tak załamani tym, w co dali się wciągnąć, że opowiedzenie prawdy działa na nich terapeutycznie. Kiedy zjawiliśmy się u nich z kamerami, widzieliśmy, że mówienie o horrorze, jakiego doświadczyli we wspólnocie, zadziałało na nich wyzwalająco - twierdzi Johnsson.
Wśród osób, z którymi dziennikarze się spotkali, jest także Sara, która zastanawia się przed kamerą: - Jak to możliwe, że Alexandra nie obudziła się, kiedy strzeliłam w jej biodro? Może już nie żyła, kiedy weszłam do jej sypialni?
Odkrycia dziennikarzy nie znalazły jeszcze odbicia w sądzie. Nie wiadomo, czy sprawa zostanie ponownie rozpatrzona i czy Åsie zostaną postawione zarzuty związane ze śmiercią Alexandry.
Johnson i Berg próbowali się z nią skontaktować, ale wysłała im jedynie list: "Nie będę komentować tych żałosnych bredni".
Åsa nigdy nie straciła wolności i nadal się nią cieszy.
Serial dokumentalny "Knutby: Módl się, słuchaj i zabijaj" można oglądać w HBO i HBO GO