River Phoenix zmarł 25 lat temu. Była dziewczyna zdradziła szczegóły jego tragicznej śmierci
[GALERIA]
Był aktorem, który starał się unikać mrocznej strony "fabryki snów". River Phoenix zawsze wierzył, że jego talent obroni się bez głośnych skandali, którymi karmiło się Hollywood. Niestety, w wieku zaledwie 23 lat sięgnął po narkotyki. Dawka okazała się śmiertelna. Po latach jego ówczesna dziewczyna, Samantha Mathis, zdradziła szczegóły tamtego strasznego dnia. Dnia, w którym świat kina stracił największą gwiazdę młodego pokolenia.
O pewnych rzeczach nigdy się nie zapomina
31 października 1993 r. okazał się dniem tragicznym nie tylko dla całej rodziny Phoenixów, ale i dla całego przemysłu filmowego. 23-letni River, wschodząca gwiazda Hollywood, jeden z najbardziej utalentowanych aktorów młodego pokolenia, imprezował ze znajomymi w klubie The Viper Room, należącym do Johnny'ego Deppa.
Niespodziewanie stracił przytomność, umierając w ramionach swojego młodszego brata, Joaquina. Okazało się, że choć nie był wcześniej uzależniony od narkotyków, do śmierci przyczyniła się zabójcza dawka heroiny i kokainy. Choć od tragicznych zdarzeń minęło 25 lat, wciąż wiele faktów budzi podejrzenia. O niektórych z nich opowiedziała Samantha Mathis, która towarzyszyła aktorowi w ostatnich godzinach jego życia.
Złe przeczucie
Samantha Mathis w rozmowie z "The Guardian" powiedziała, że tamtej nocy miała dziwne przeczucie. Kiedy razem z Riverem i jego młodszym bratem, Joaquinem, wchodzili do klubu, wiedziała, że stanie się coś złego.
- Kiedy przyjechaliśmy, powiedział do mnie: Och, kilka osób, które dziś nakręcają imprezę, chcą, żebym się z nimi zabawił. Jest OK, prawda? - wspomina aktorka w rozmowie z gazetą.
Samantha nie chciała zostać. Wiedziała, że coś jest nie tak. W powietrzu unosiła się aura narkotycznej zabawy. Choć nie widziała, by ktoś zażywał narkotyki, czuła się nieswojo.
W niecałą godzinę do śmierci
W klubie Viper Room nie spędzili dużo czasu. Jak wspomina Samantha, byli tam maksymalnie 45 minut. Później Phoenix był już martwy. Jednak, co się wydarzyło w ciągu tych kilkudziesięciu minut?
- Wiedziałem, że poziom zagrożenia podczas tamtej nocy był wysoki. Choć mam swoje podejrzenia, nie są potwierdzone żadnymi dowodami - powiedziała. Dodała też, że przełomowy moment musiał nastąpić w momencie, kiedy poszła do łazienki i straciła kontakt z Riverem.
Koniec legendy
Kiedy wyszła z ubikacji, ujrzała aktora, który szamotał się z ochroniarzem. Chwilę później Phoenix w konwulsjach upadł na ziemię. Przerażona Samantha wbiegła do klubu, szukając Joaquina. Kiedy wyszła na zewnątrz, zobaczyła szlochającego brata, który dzwoni pod 911 i wypowiada mrożące słowa: "On ma drgawki! Przyjedźcie proszę, on umiera!". Kilka godzin później nadzieja kina już nie żyła.
Nie sposób o nim zapomnieć
Mathis w rozmowie z "The Guardian" dodała, że River Phoenix był niezwykle wrażliwą osobą, która obsesyjnie pasjonowała się kinem. Wierzy, że gdyby dziś żył, byłby wybitnym aktorem i reżyserem. 30 października 2018 r. obchodziłby 48. urodziny.