Jednak choć na ekranie odnosi ciągłe sukcesy, życie prywatne Roberta Redforda to niekończące się pasmo tragedii, które dotknęły zarówno aktora jak i jego bliskich.
Na jego miejscu wielu już dawno dałoby sobie spokój, przeszło na emeryturę, założyło ciepłe kapcie i z rozrzewnieniem wspominało minione lata. Ale nie Robert Redford. Aktor obchodzący właśnie 80. urodziny od kilku lat przeżywa drugą młodość.
Najsłynniejszy amerykański aktor lat 70. nadal reżyseruje, zajmuje się produkcją, kieruje słynnym festiwalem Sundance oraz występuje na ekranie.
Jednak choć na ekranie odnosi ciągłe sukcesy, życie prywatne Roberta Redforda to niekończące się pasmo tragedii, które dotknęły zarówno aktora jak i jego bliskich.
14 lat zwierzeń
W 2011 roku ukazała się biografia zatytułowana po prostu „Robert Redford”. Jej autor, Michael Feeney Callan, przez 14 lat przepytywał aktora, prowadząc z nim niekończące się rozmowy na najróżniejsze tematy.
Z wywiadu-rzeki wyłania się fascynujący obraz artysty, niezwykle pracowitego i upartego, którego obecnie zalicza się do grona najwybitniejszych luminarzy współczesnego kina.
Oczywiście rozmawiając z Redfordem Callan poruszył również tematy niezwykle osobiste i delikatne. Reżyser „Zaklinacza koni” opowiedział mu m.in. dramatyczną historię dzieciństwa oraz kulisy śmierci swego 10-tygodniowego synka.
Część zwierzeń artysty znalazło się we wspomnianej książce, ale niektórymi rewelacjami z życia Roberta Redforda jego biograf podzielił się dopiero teraz w rozmowie z amerykańskim magazynem „Closer Weekly”.
Trudne dzieciństwo
Przyszedł na świat 18 sierpnia 1936 roku w Santa Monica jako dziecko księgowego Charlesa Roberta Redforda i Marthy Hart. Po latach aktor przyznał, że jego dzieciństwo wcale nie należało do najszczęśliwszych.
Pan Redford był niezrównoważony emocjonalnie i miał trudny kontakt z synem. Z kolei matka przyszłego gwiazdora była członkinią Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki, którego doktryna zabrania korzystania z dobrodziejstw medycyny.
Wyznanie pani Hart stało się przyczyną jej przedwczesnej śmierci. Kobieta nie przyjęła pomocy lekarskiej podczas skomplikowanego porodu bliźniąt. Kiedy zmarła, Robert miał niespełna 19 lat.
''Pies. Matka. Wujek''
Brak ojcowskiego uczucia i wsparcia rekompensował młodemu Redfordowi ukochany wujek David. Niestety i on odszedł przedwcześnie – mężczyzna zginął podczas II wojny światowej.
- Robert był doszczętnie zdruzgotany po jego śmierci - przywołuje słowa przyjaciela aktora Michael Feeney Callan.
Autor biografii przytacza jeszcze jedno przykre doświadczenie z okresu dojrzewania młodego Redforda. Aby nie czuć się samotnym, chłopak przygarnął z ulicy bezpańskiego kundelka,* który… zginął pod kołami samochodu.*
- Zawsze miałem to dziwaczne uczucie, że śmierć siedzi mi na ramieniu 24 godziny na dobę. […] Pies. Matka. Wujek. Nad moją głową zawisła ciemność… - zwierzał się reżyser „Quiz Show” swojemu biografowi.
Scott miał tylko 10 tygodni
Trudno się dziwić, że dorastający Redford coraz częściej zaglądał do butelki. Zresztą z tego powodu został relegowany z Uniwersytetu Kolorado, tracąc tym samym sportowe stypendium.
Zanim zadebiutował na ekranie w 1959 roku, poznał uroczą mormonkę, Lolę van Wagenen (na zdjęciu), która rzuciła dla niego college. Para pobrała się, a wkrótce na świat przyszedł ich synek Scott.
Szczęście nie trwało jednak długo. Dziecko zmarło mając zaledwie 10 tygodni. Przyczyną zgonu była tzw. nagła śmierć łóżeczkowa – zaburzenie, które w tamtych czasach nie miało jeszcze swojej medycznej nazwy.
- To wydarzenie pozostawiło bliznę, która mimo upływu lat nigdy się nie zagoiła - tłumaczył Redford, obwiniający się za śmierć małego Scotta.
Dwa przeszczepy
Trzy lata później na świat przyszedł drugi syn pary – James "Jamie" Redford. Tuż po jego narodzinach małżeństwo przeżyło kolejny koszmar.
U przedwcześnie urodzonego chłopca zdiagnozowano zespół błon szklistych. Lekarze dawali synowi aktora od 40 do 60 procent szans na przeżycie. Na szczęście stan Jamiego (na zdjęciu z ojcem) poprawiał się z każdym tygodniem, choć czas pokazał, że radość okazała się przedwczesna.
Kilkanaście lat później u chłopca wykryto wrzodziejące zapalenie jelita grubego, niezwykle niebezpieczną i trudną w leczeniu chorobę, która dla Jamiego skończyła się wyniszczeniem organizmu i dwoma przeszczepami wątroby.
- Tata zwierzył mi się, że poczucie bezradności w sytuacji, kiedy nie można pomóc, jest najgorszą rzeczą na świecie - mówił obecnie 53-letni Jamie (dziś scenarzysta i reżyser). - Zrozpaczony powiedział wtedy, że gdyby istniała taka możliwość, to bez wahania zamieniłby się ze mną miejscami.
Mordercy nigdy nie schwytano
W 1983 roku rodzinę utytułowanego już wówczas gwiazdora dosięgnął kolejny dramat.
W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach zamordowano narzeczonego córki Redforda. Do tragedii doszło w Kolorado, nieopodal mieszkania 23-letniej Shauny (na zdjęciu z ojcem). Jej ukochany, 22-letni Sid Wells, został zabity strzałem ze strzelby w głowę. Zdaniem biegłych wszystko wskazywało na zaplanowaną egzekucję.
Policja aresztowała Thayne’a Smika, współlokatora Wellesa, jednak z powodów proceduralnych, chłopak został wypuszczony na wolność. Tożsamości mordercy nigdy nie ustalono.(gk/gol.)