Trwa ładowanie...

Wojciech Pszoniak osiągnął międzynarodową karierę. Jako dziecko stracił wszystko

Uważał się za kundla. Nie z powodu braków w urodzie lub pochodzeniu, ale dlatego, że jako małe dziecko stracił swoje miejsce na ziemi – Lwów. Wyjechał z niego z rodzicami i starszymi o kilkanaście lat braćmi w bydlęcych wagonach w półtoramiesięczną podróż do Gliwic. Zostawili za sobą 10-pokojowe, luksusowe mieszkanie, dostatek i legendę dziadka – głównego chemika i twórcy przepisów wódek i likierów Baczewskiego.

Wojciech PszoniakWojciech PszoniakŹródło: AKPA, fot: AKPA
dct1n47
dct1n47

Nie wspominał dzieciństwa jako szczęśliwego czasu. Jego tata nie pogodził się z utratą dawnego życia, a gdy za odmowę wstąpienia do partii stracił pracę, lęk o to, czym nakarmi Wojtusia (starsi synowie już opuścili dom, jeden był oficerem, drugi – aktorem) pchnął go do próby samobójczej. Nieudanej, ale niedługo po niej zmarł wskutek wylewu. Mama nie pracowała, całą energię wkładając w walkę o zachowanie standardów mieszczańskiego życia i wychowanie syna. Dobre maniery, zasady przy stole, wizyty w teatrze i operetce, lekcje gry na skrzypcach i malarstwa... Wszystko to skończyło się wraz ze śmiercią jej męża. Rzeczywistość z każdym dniem stawała się trudniejsza do wytrzymania.

Co Wojciech zapamiętał z tego okresu? Potworny wstyd, gdy nie przyjęto go do gimnazjum z powodu złej oceny z zachowania i musiał powtarzać ostatnią klasę podstawówki. Upokorzenie, gdy matka wysyłała go, by wyżebrał u sąsiadki jedno jajko. Bezsilność i gniew, gdy na budowie, na której próbowała zatrudnić się zdesperowana Pszoniakowa, pełni pogardy robotnicy wylali na jej elegancki kapelusz wiadro brudnej wody.

Niczego nie robił dość dobrze, gdy chorował – na pewno udawał... "Byłem najbardziej samotną istotą na świecie" – wspominał. Szukający swej drogi 13-latek potrzebuje wzorów, które mógłby naśladować, więc i Wojciech poszedł szlakiem mężczyzn z rodziny. Najpierw ojca. Nie widząc wyjścia z koszmaru, w którym tkwił, dwa razy usiłował popełnić samobójstwo. Potem braci. Spróbował szczęścia w armii i zgłosił się do szkoły kadetów. Nie został przyjęty, ale skierowano go do orkiestry w 2719 jednostce pancernej. Spędził w niej dwa lata, a spartańskie warunki i fala przekonały go, że to nie miejsce dla niego. Pozostała więc ostatnia próba – aktorstwo.

Doszedł do niego krętą drogą. Szkołę muzyczną rzucił po dwóch latach, został za to pilotem szybowców i spadochroniarzem. Maturę robił w szkole wieczorowej, pracując za dnia jako laborant. W wolnym czasie (skąd go brał?) występował w amatorskim teatrze Wesołych Wagantów. Założył Estradę Poetycką, potem kabaret Czerwona Żyrafa. Porywał się na wystawianie sztuk Tadeusza Różewicza i zbierał świetne recenzje. Mimo to nie dostał się do Warszawskiej Szkoły Teatralnej. Egzaminatorzy orzekli, że brak mu warunków zewnętrznych i wrażliwości, ma też wady wymowy. Nie uwierzył im. Wychodząc, krzyknął: "Niech się wam, k…., nie wydaje, że nie będę aktorem!".

dct1n47

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: Kulisy "Heweliusza" Netfliksa. Sceny kaskaderskie

Został nim w Krakowie. Podczas studiów klepał biedę, bo, w przeciwieństwie do kolegów, nie chałturzył. Traktował sztukę i aktorstwo zbyt poważnie, by rozmieniać je na drobne. Za to strzygł psy, pracował w rzeźni, był pomocnikiem zaopatrzeniowca... Już jako młody aktor na etacie z braku innego lokum zamieszkał na strychu Teatru Starego, a gdy jedyne dziurawe buty spadły mu z nóg, przyjął w spadku po zmarłym koledze inne, za duże o cztery numery. Czubki wypchał gazetami. Mimo to wspominał ten czas jako szczęśliwy. Pieniądze nie były ważne, ważny był teatr.

Jednak nie samą sztuką żyje człowiek, więc choć Wojciech uważał, że prawdziwym aktorem można być tylko na scenie, gdy pojawiły się propozycje filmowe, nie odmówił. Mignięcia na ekranie w swym pierwszym filmie omal nie przypłacił życiem, gdy podczas kręcenia sceny na fabrycznym kominie w wyniku błędu pirotechnika wybuchł pożar. Ucieczkę wśród kapiącej smoły po rozpalonej metalowej drabinie przypłacił ciężkimi oparzeniami. Na szczęście więcej przygód tego typu nie miał. Ewentualne wątpliwości Andrzej Wajda, proponujący mu udział w kręconym w RFN filmie "Piłat i inni" w roli Jezusa, rozwiał słowami: "Płacą tyle, że kupisz sobie za to mały samolocik". Pszoniak samolotu nie kupił, ale nabył wreszcie w Berlinie pierwsze w życiu porządne buty.

dct1n47

Różewicz, Swinarski, Wajda – to byli jego mistrzowie. Pierwszy zastąpił w jakiś sposób utraconego ojca i zmuszał do trudnych życiowych przemyśleń. Drugi zapewnił niezapomniane teatralne role i prawdziwą, głęboką przyjaźń, w której można razem bezpiecznie milczeć. Trzeci umożliwił międzynarodową karierę. Jej początkiem była, oczywiście, "Ziemia obiecana", w której Wojciech zagrał wspaniale rolę Moryca Welta. Film zdobył Złote Lwy i nominację do Oscara, a główni aktorzy otrzymali propozycje zatrudnienia we Francji.

Jak grać, gdy niemal nie zna się miejscowego języka? Na telefoniczną rozmowę z reżyserem można się przygotować, pisząc wcześniej i wykuwając na pamięć odpowiedzi na hipotetyczne pytania i prosząc o pomoc szwagierkę romanistkę, która wystąpi w roli niewidzialnej suflerki. Ale w teatrze trzeba już udawać, że się wszystko rozumie, choć słyszy się tylko "niezrozumiały bulgot". Grać i na scenie, i poza nią. "Próby w teatrze trwały po 10 godzin, po których wracałem do domu i padałem nieżywy. Tak byłem zmęczony graniem tych dwóch ról, że moja żona nawet chciała wyjechać, bo się obawiała, że już nigdy się do niej nie odezwę" – wspominał z uśmiechem.

dct1n47

Nie przetrwałby tego czasu, gdyby nie żona – jej wsparcie i cierpliwość. Barbarę poznał w 1974 r. dzięki Danucie Rinn, gdy występował w Kabarecie pod Egidą. Po spektaklu poszli razem na kolację. Choć sądził, że małżeństwo jest nie dla niego, szybko doszedł do wniosku, że zjawiskowa blondynka jest jego przeznaczeniem. Musi tylko rozwieść się ze swym pierwszym mężem.

Ślub wzięli w 1977 r. "Jesteśmy kompletnie inni, ja to pies, ona to kot, ale mamy podobne gusta. Kochamy muzykę, malarstwo, kochamy jedzenie. Moja książka kucharska powstała dzięki niej, bo zaczęła notować moje przepisy" – opowiadał o żonie. Co ich różniło? On kochał żeglarstwo, ona nie była w stanie nawet nauczyć się pływać. Ale oboje jeździli na nartach, lubili też książki i podsuwali sobie ciekawe lektury. A gdy on późnym wieczorem wracał z teatru, o 1 lub 2 w nocy siadali razem do kolacji z lampką dobrego wina. I jedyne, czego brakowało w ich życiu, to dziecka. Myśleli nawet o adopcji, ale niezbyt konkretnie. Poza tym Wojciech uważał, że został już w życiu tak mocno obdarowany, że niewdzięcznością byłoby chcieć jeszcze czegoś więcej.

Wiek dojrzały zaowocował u niego wieloma świetnymi rolami. Olśnił świat jako Robespierre w "Dantonie" i w tytułowej roli w "Korczaku" Wajdy. Był gwiazdą francuskich teatrów, święcił triumfy na deskach w Londynie, nie zaniedbywał też polskiej widowni, krążąc między Paryżem a Warszawą. Potrafił odmawiać sławnym reżyserom – nie chciał, by granie stało się rutyną, a teatralna pasja zmieniła w kierat codziennego chodzenia do pracy. Poza tym potrzebował czasu dla żony, przyjaciół i dla samego siebie. Jaka była jego recepta na udane życie? Pielęgnować relacje, podtrzymywać przyjaźnie. Rozmawiać i naprawdę słuchać, a nie wysyłać SMS-y. Przeżywać i smakować każdą, nawet banalną chwilę. "Ludzie nie potrafią być tu i teraz. Jak są tu, to natychmiast muszą sprawdzać, co się dzieje gdzie indziej. To staje się jakąś obsesją, nerwicą natręctw" – wzdychał.

dct1n47

Wojciech Pszoniak zmarł 19 października 2020 roku po długiej chorobie nowotworowej. Do samego końca opiekowała się nim troskliwie ukochana żona Barbara.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
dct1n47
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dct1n47

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj