"Catherine Deneuve Wschodu". 86. urodziny Beaty Tyszkiewicz

"Pierwsza dama polskiego kina". Wystąpiła w ponad 100 filmach, nie tylko polskich, ale też niemieckich, rosyjskich, węgierskich i francuskich. Nie miała sobie równych w portretowaniu kobiet z wyższych sfer, dumnych, a przy tym zmysłowych. 14 sierpnia gwiazda kończy 86 lat.

Beata Tyszkiewicz
Beata Tyszkiewicz
Źródło zdjęć: © East News

"Dama to moje pierwsze skojarzenie, kiedy myślę o Beacie – wyznał reżyser Jerzy Skolimowski. – Ta jej posągowa uroda, dystyngowana postawa i elegancja – niesamowite, że nic się od tamtego czasu się nie zmieniła. Była i jest zjawiskowa".

Dzieciństwo naznaczone wojną

Beata Tyszkiewicz urodziła się 14 sierpnia 1938 roku w Wilanowie w arystokratycznej, hrabiowskiej rodzinie Tyszkiewiczów herbu Leliwa. Ojcem chrzestnym dziewczynki został hrabia Adam Branicki. Jej matka, Barbara z Rechowiczów, pracowała w Polskim Instytucie Eksportowym przy Ministerstwie Przemysłu i Handlu w Warszawie, a ojciec – Krzysztof Tyszkiewicz, prowadził antykwariat. Rodziców Beaty rozdzieliła II wojna światowa. Podczas powstania warszawskiego ojciec trafił do niewoli, następnie wyemigrował do Wielkiej Brytanii, gdzie założył nową rodzinę.

Barbara trafiła do obozu w Pruszkowie. Stamtąd ocalił ją przyjaciel działający w Międzynarodowym Czerwonym Krzyżu. Beatę i jej młodszego brata odnalazła w Nieborowie, gdzie schronili się wraz z innymi arystokratycznymi rodami. W kolejnych latach często się przeprowadzali, mieszkali w Krakowie i na Dolnym Śląsku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Łowca talentów i "Zemsta"

Z czasem nastoletnia Beata Tyszkiewicz została aktorką… z przypadku. Została dostrzeżona na szkolnym korytarzu przez Pawła Komorowskiego, asystenta reżysera, poszukującego odtwórczyni roli Klary do ekranizacji "Zemsty" (1956) Antoniego Bohdziewicza. Była wtedy w dziewiątej klasie gimnazjum.

"Od pierwszych ról zależy bardzo wiele. One mogą aktora zaszufladkować. Więc we mnie reżyserzy dostrzegli dojrzałą, dzielną panienkę z dworu, potem dumną bohaterkę Zaduszek Konwickiego. Tak właśnie powstał mój filmowy image" – komentowała po latach artystka. Rola Klary była dla niej stworzona. Posągowa uroda, znajomość dobrych manier od podszewki i naturalny wdzięk wynikały z jej wychowania i pozwoliły stworzyć realistyczny portret. Udany debiut zaowocował odrzuceniem marzeń o zostaniu weterynarzem i podjęciem nauki w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Na studiach mieszkała w pokoju z Elżbietą Czyżewską.

Niestety przygoda ze szkołą teatralną nie trwała długo. Po roku nauki Beatę skreślono z listy studentów. Na temat przyczyn wyrzucenia jej z uczelni krążą liczne anegdoty. Niektóre wskazują na fakt, że młoda aktorka złamała regulamin, występując w reklamie maseczek upiększających (studenci mieli zakaz publicznych występów). Sama Tyszkiewicz po latach odniosła się do sprawy, tłumacząc ją nieporozumieniem.

Podczas odwiedzin w teatrze spotkała znajomego z dawnych lat, wówczas krytyka Jana Kotta. Mężczyzna zaproponował jej wolne miejsce obok siebie. Beata przeciskała się między rzędami, ale gdy dotarła do Jana, okazało się, że fotel zajęła starsza pani, na dodatek światła zdążyły już zgasnąć. Aby nie robić większego zamieszania, usiadła na kolanach kolegi. Pech chciał, że wszystko zauważył rektor szkoły teatralnej, który następnego dnia wezwał Beatę do gabinetu. Początkująca aktorka usłyszała, że nie w taki sposób robi się karierę. Słynąca z dumy Tyszkiewicz nie zamierzała wyjaśniać niewinnej relacji i… odeszła.

Aktorka bez wykształcenia

Brak formalnego wykształcenia nie stanął Beacie na przeszkodzie w zostaniu królową polskiego kina. Tyszkiewicz pozostaje jedną z nielicznych w naszym kraju aktorek wyłącznie filmowych. Na scenie pojawiła się tylko raz przy okazji sztuki "Za rzekę w cień drzew", w której zagrała w Teatrze Ateneum w Warszawie (1964). Zrezygnowała z roli po 25 wieczorach.

Decyzję uzasadniała w rozmowie z "Filmem": "Nie bardzo sobie wyobrażam, jak można, mając dzieci, codziennie wychodzić z domu o szóstej wieczór i wracać o jedenastej. Poza tym jestem zdemoralizowana pracą dla kina – film robi się raz, a potem on już na nas przez całe życie pracuje. W teatrze zaś za każdym razem odtwarza się od nowa to samo. Takie wielokrotne powtarzanie byłoby dla mnie chyba zbyt monotonne".

Z kolei na łamach "TeleRzeczpospolitej" przyznała: "Jestem za leniwa, teatr zmusza do straszliwej pracy. Pomyśleć, że Daniel Olbrychski zagrał Hamleta 450 razy! Na samą myśl o tym chce mi się zemdleć". W 1973 roku Ministerstwo Kultury i Sztuki przyznało Tyszkiewicz uprawnienia aktorskie (bez egzaminu). Jej talent obronił się ponad wszelkimi dyplomami.

Pierwsza dama polskiego ekranu

Beata Tyszkiewicz to aktorka słynąca z wielkiego liryzmu i uroku, którymi obdarzała arystokratyczne femme fatales na ekranie. Z jednej strony jej bohaterki były dumne i wytworne, a z drugiej spontaniczne oraz pełne "leniwego seksapilu" jak określiła to współpracująca z Tyszkiewicz na planie "Kolacji u Abdona" Agnieszka Holland. Połączenie zmysłowości z dworską elegancją i wrażeniem niedostępności przyniosło Beacie tytuł polskiej Catherine Deneuve.

Aktorka wcieliła się w księżniczkę Elżbietę Gintułtównę z "Popiołów" (1965), donnę Rebekę Uzedę w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" (1965) i Marię Walewską w "Marysi i Napoleonie" (1966). Grała u boku największych amantów: Gustawa Holoubka, Andrzeja Łapickiego, Daniela Olbrychskiego.

Gatunek filmów historycznych i kostiumowych przeważał w jej emploi, ale nie brakowało w nim również dramatów jak "Wszystko na sprzedaż" (1968) Andrzeja Wajdy. Reżyser był pierwszym mężem aktorki (rozwiedli się w 1969 roku). Z ich związku przyszła na świat pierworodna córka Beaty, Karolina. Potem Tyszkiewicz wiązała się jeszcze z Witoldem Orzechowskim i Jackiem Padlewskim (ma z nim drugą córkę Wiktorię), ale te małżeństwa także zakończyły się rozwodem.

W 1968 roku Beata Tyszkiewicz stworzyła swoją najsłynniejszą kreację Izabeli Łęckiej z "Lalki" Wojciecha Jerzego Hasa na podstawie powieści Bolesława Prusa. "Dopiero w tej roli mogła pokazać, jak wielowymiarowy ma talent" – opiewał występ Beaty Jerzy Skolimowski. Z czasem aktorkę angażowano do zagranicznych produkcji. Współpracowała m.in. z uznanym francuskim twórcą Claudem Lelouchem ("Edith i Marcel"), belgijskim reżyserem Andre Delvauxem ("Człowiek z ostrzyżoną głową") czy radzieckim filmowcem Andriejem Konczałowskim ("Szlacheckie gniazdo").

W latach 70. Tyszkiewicz podbiła serca telewidzów główną rolą żeńską w serialu "Wielka miłość Balzaka" i jako Maryla Miszczykowa w "Polskich drogach". Na przestrzeni dekad aktorka występowała zarówno w ambitnych produkcjach na pierwszym planie, jak i w niewielkich rólkach czy mniej uznanych filmach. W ósmej dekadzie ubiegłego stulecia dała się poznać z komediowej strony. Współpracowała z Juliuszem Machulskim na planie "Seksmisji" (1983), "Vabank II, czyli riposta" (1984) oraz "Kingsajz" (1987).

W 1989 roku Jacek Tabęcki pisał o fenomenie Beaty Tyszkiewicz: "posiadła dar będący udziałem tylko nielicznych wielkich gwiazd i zarazem wybitnych aktorek – jak Romy Schneider, Annie Girardot, Faye Dunaway – dar nasycenia sobą taśmy, tworzenia atmosfery szczególnie intymnej, oddziaływania na widza wprost, bez pośrednictwa ekranowego partnera. Każdy gest takiej aktorki jest nieskończenie prawdziwy, żadne słowo nie jest puste. A kreowane przez nią postaci to marzenie każdego mężczyzny: są doświadczone, sprawiedliwe w ocenach, ale zdolne do wybaczenia, łączą kobiecą delikatność z dojrzałym erotyzmem, a odkrywanie ich tajemnic jest równie pasjonujące, jak lektura powieści kryminalnej".

Fascynująca poza ekranem

Beata Tyszkiewicz to ulubienica polskich widzów nie tylko za sprawą wszechstronnego dorobku filmowego. Artystka dała się poznać jako kobieta obdarzona wielką inteligencją i nieprzeciętnym poczuciem humoru, którego dowodziła w niejednym wywiadzie. Zawsze wyróżniał ją ponadto ogromny dystans do samej siebie, również w kwestii dojrzałego wieku.

"Nie zajmuję się wcale swoją urodą. Nie mizdrzę się i nie stroję. Wolę zrobić coś praktycznego, np. przetwory, ugotować obiad albo upiec sernik. Jeśli chodzi o diety, to czekam na taką, w której można będzie szczupleć od pierogów". Mimo tych słów zawsze wyglądała jednak piorunująco, w eleganckich strojach, pięknej biżuterii i naturalnym, delikatnym makijażu. Przez wiele lat mogliśmy podziwiać ją taką jako jurorkę programu "Taniec z gwiazdami".

Dziś Beata Tyszkiewicz dystansuje się od życia publicznego. W 2017 roku artystka przeszła zawał i zniknęła z mediów. Ukróciła również kontakty z bliskimi i przyjaciółmi. Diwą polskiego ekranu opiekuje się jej córka Karolina, która mieszka w Głuchach pod Warszawą. Od lat próbuje namówić matkę na przeprowadzkę, jednak aktorka woli życie w stolicy i stale odmawia.

"Mama czuje się znacznie lepiej. Ma w sobie mnóstwo radości życia. Widzi świat w pozytywnych barwach mimo niedogodności wieku. Jest w świetnej formie umysłowej i nie brakuje jej poczucia humoru. Żałuję, że tylko ja tak na co dzień nie mogę z niego korzystać, bo wciąż nie chce się do mnie przeprowadzić" – wyznała w rozmowie z "Faktem" Karolina Wajda.

Beata Tyszkiewicz nie jest jednak zgorzkniałą starszą panią, prowadzi ciche i samodzielne życie z wyboru. Niedawno wyznała: "Nie da się ukryć, że czas biegnie, ale nie zamartwiam się tym. Czuję się dobrze. Zachowuję spokój i dobry nastrój. Nie doskwiera mi samotność, bo moja Karolina jest przy mnie, gdy tylko może. Ale na stałe do niej nie mam zamiaru się przenieść, bo zbyt dobrze mi u siebie w Warszawie. Chronię się tu przed upałami. Jeśli już, do Głuch pojadę tylko w odwiedziny, to jest naprawdę piękne miejsce".

Kiedyś napisała: "Najważniejszą zasadą, jaką wpoiła mi mama, jest to, że nic nie może mnie złamać. Mogę stracić wszystko i to nie ma znaczenia". I ta niezwykła siła trzyma panią Beatę przy życiu do dziś. Z okazji 86. urodzin składamy najserdeczniejsze życzenia!

Źródła: Culture.pl, PAP, Viva, Se.pl, ShowNews.

Źródło artykułu:Paula Apanowicz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (266)