Skin: historia nawróconego nazisty to nie fikcja. Dziś wygląda zupełnie inaczej
Życie Bryona Widnera jest przestrogą dla wszystkich młodych ludzi z rasistowskimi poglądami. Izraelski reżyser nakręcił o nim głośny film, który doczekał się oficjalnego zwiastuna.
- Moi dziadkowie przeżyli Holokaust, ale fanatyzm, którego wtedy doświadczyli, jest ciągle widoczny w Ameryce i Europie. Mój film jest o edukacji. O pokazywaniu dzieciom lepszej drogi – mówił Guy Nattiv, reżyser i scenarzysta "Skin", który pięć lat temu wyjechał z Izraela.
Filmowiec nagrodzony w tym roku Oscarem za najlepszy krótki metraż postanowił opowiedzieć niezwykłą historię Bryona Widnera. Młodego neonazisty wytatuowanego od stóp do głów w rasistowskie symbole.
Film pokazywany na festiwalach zbiera pozytywne recenzje, trafi do amerykańskich kin 26 lipca (polska premiera nie jest jeszcze znana) i od początku przykuwa uwagę osobą głównego aktora. Jamie Bell debiutował 19 lat temu w głośnym "Billy Elliot" i choć od tamtego czasu zagrał w kilkudziesięciu innych filmach, to cały czas jest utożsamiany z chłopcem kochającym balet. Jednak najciekawsze w "Skin" jest to, że scenariusz zainspirowała historia, która wydarzyła się naprawdę.
16-latek ze swastyką
Bryon Widner urodził się w rozbitej rodzinie. Wychowywała go babcia alkoholiczka. Mieszkali w latynoskiej dzielnicy, gdzie jedynym językiem była agresja. Jak sam mówi, nigdy nie zaznał szczęścia. Był bity i poniżany.
- Kiedy miałem 14 lat, zostałem skinheadem. Wraz z kumplami z podwórka tworzyliśmy gang. Nazwaliśmy się "Żołnierzami Nowej Rzeszy" – wspominał w rozmowie z Christian Broadcasting Network.
Dwa lata później Bryon wytatuował sobie pierwszą swastykę. A potem kolejną i jeszcze następną. Dziś mówi, że chciał tylko szokować, nie rozumiał "całej tej polityki". Wiedział, że "ten znak" prowokuje bójki.
- Potem zacząłem studiować historię, poznawać nazistowskie dziedzictwo. I przepadłem.
Zaczął podróżować po USA. To wtedy poznał członka Hammerskin Nation, jednej z najbardziej wpływowych neonazistowskich organizacji w USA.
- Hammerskini byli najbardziej brutalnymi ekstremistami. Elitą w środowisku zwolenników białej supremacji. Reprezentowali wszystko, kim chciałem być.
Zobacz także: O ojcu aktorki dowiedziało się pół świata. Był Polakiem, walczył z Nazistami. Mówił o sobie: zabójca
"Egzekutor" i "pitbull"
Bryon błyskawicznie wsiąkł w środowisko. Właśnie wtedy zaczął tatuować sobie kark, twarz i przedramiona. Chciał budzić lęk, przerażać swoich wrogów i społeczeństwo.
Kiedy grupa się rozpadła, wraz z kompanami założył Vinlanders Social Club, rasistowski gang hołdujący ideałom Bryona. Wkrótce zaczął zakładać lokalne oddziały w innych miastach. Sława" Widnera szybko zaczęła docierać poza środowisko amerykańskiej skrajnej prawicy. Bryon słynął z okrucieństwa. Do tego stopnia, że kompani wołali na niego "egzekutor" czy "pitbull".
Jak sam mówił, na początku wierzył w "białą rasę panów", ale po 10 latach pojawiły się wątpliwości. "Poznałem tylu białych, którzy byli kompletnymi zerami, że zacząłem wątpić. Dlaczego uważałem się lepszego od czarnych?".
Po kilkunastu latach w neonazistowskim ruchu Widner zrozumiał, że poza bliznami, szpecącymi tatuażami, pękającą w szwach kartoteką i zniszczoną wątrobą nie osiągnął nic.
- Próbowałem zapić się na śmierć. Chciałem odejść z gangu, ale nie znałem innego życia. Rozumiałem tylko przemoc. Gdybym komuś o tym powiedział, uznano by mnie za zdrajcę. Prawdopodobnie by mnie zabili.
Z łowcy stał się zwierzyną
W 2005 r. poznał Julie. Ona też tkwiła po uszy w środowisku skinheadów. I też miała dość. Zakochali się w sobie i próbowali zerwać z dawnych stylem życia. Kiedy Widner dostał ultimatum: "albo gang, albo rodzina", wybrał to drugie.
Kiedy szef zgodził się na jego odejście, dawni kompani zaczęli go prześladować. Niszczenie mienia, nocne telefony z groźbami były codziennością. Widner czekał na najgorsze. Znał ich – byli zdolni do wszystkiego.
Wkrótce na jego drodze pojawił się człowiek z organizacji rozpracowującej skrajną prawicę w USA. W zamian za informacje o strukturze gangu, jego hierarchii i grupach neonazistowskich skinheadów, Widnerowi obiecano znalezienie sponsora, który pokryłby koszty zabiegu usunięcia tatuaży.
Nowa twarz, nowe życie
Do usunięcia szpecących tatuaży wykorzystano laser. Cały proces zajął 16 miesięcy, kosztował 35 tys. dol. i był niezwykle bolesny. Operacji było w sumie 25. Ostatnia miała miejsce 22 września 2010 r. Twarz, kark oraz dłonie w końcu były "czyste". Symbole i hasła związane ze zbrodniczą ideologią zniknęły na zawsze.
Bryon cierpi na migreny, ma zmiany pigmentowe na dłoniach i nie może się opalać. Jednak to mała cena za odzyskanie normalnego życia.
Małżeństwo wyszło na prostą. Widner zaczął pracować jako tatuator, ma kilka studiów. Jest także konsultantem ds. rasistowskich organizacji. Przed nakręceniem "Skin" stał się bohaterem dokumentu "Erasing Hate", który miał być ostrzeżeniem dla wszystkich dzieciaków flirtujących z niebezpieczną subkulturą.