"Śmierć Stalina": pokot przed odwilżą. Widzieliśmy zakazaną w Rosji komedię o śmierci dyktatora
1953. Umiera Stalin. Kilka dni przed śmiercią szef ochrony znajduje go w kałuży moczu. Rusza walka o przejęcie władzy po dyktatorze. Dobry temat na film? Ba, komedię! Ten pomysł nie spodobał się w Rosji.
Ale film powstał, co więcej, jest zupełnie niezły. Co prawda, daleko mu do wybitnej “Śmierci Ludwika XIV” Alberta Serry, który z wielką pieczołowitością pokazał jak po śmierci władcy wyglądała sekcja zwłok i rozbiórka jego ciała na części pierwsze, ale bez wątpienia dostaliśmy pomysłowy dramat z mocnymi komediowymi elementami, które dają wyobrażenie, jak wyglądała drapieżna walka o przejęcie schedy po krwawym dyktatorze.
Rzecz jasna, nie było to przejęcie bezkrwawe. Przed “odwilżą” był pokot. Krew lała się gęsto. “Śmierć Stalina” bynajmniej nie jest suchym filmem historycznym, chociaż najważniejsze fakty potraktowano w nim serio. Na oklaski zasługuje obsada, przede wszystkim Steve Buscemi jako Chruszczow i Simon Russell Beale jako Beria. Rupert Friend jako martwy dyktator też wypadł niczego sobie.
Ale najoryginalniejsze w filmie jest to, że kluczowy moment w historii XX w. pokazał z poczuciem humoru, który przypominaja chwilami skecze Monty Pythona. Nawiązanie do ich czarnego humoru nie jest przypadkowe. Armando Iannucci jest w końcu brytyjskim reżyserem, który (podobnie jak członkowie słynnej grupy komediowej) odebrał wzrorowe wykształcenie, studiował m.in. w Oxfordzie. Planował karierę jako ksiądz katolicki. Trudno więć dziwić się, że w filmie jest tak dużo żartów o zabarwieniu erotycznym, szczególnie w kontekście towarzysza Berii, który słynął z rozbuchanego libido. Jeden z głównych wykonawców zbrodni stalinowskich, zgwałcił wiele przypadkowych kobiet, przyprowadzanych do niego prosto z ulicy.
Jeśli czegoś w tym filmie brakuje, to Stalina. Dyktator pojawia się na krótko, potem widzimy go przede wszystkim w trumnie. Wystarczyło to jednak, żeby w Rosji uznano komedię za przykład “antyrosyjskiej wojny informacyjnej”. Ministerstwo kultury wycofało zgodę na jej dystrybucję w Rosji, co więcej pozwało kina, które pokazały ją wbrew zakazowi. Prawnicy z rosyjskiego ministerstwa kultury twierdzili, że pokazuje krzywdzący obraz Rosjan.
Czy “Śmierć Stalina” żeruje na antyrosyjskich stereotypach? Cóż, jak każda komedia, posługuje się kliszami, i tak, Rosjanie piją w nim wódkę i upijają się do nieprzytomności. Z filmu wyłania się obraz Rosjan jako ludzi porywczych i okrutnych, ale koniec końców, pokazuje, że po śmierci dyktatora możliwe było obranie łagodniejszego kursu politycznego, i summa summarum, że nie taki diabeł straszny...
Ocena 7/10
Łukasz Knap