Sposób na płytką trójwymiarową głębię
Czy można oszukać przeznaczenie? Amerykanie już po raz czwarty próbują odpowiedzieć na to pytanie. Czy im się to udało? Z jakim skutkiem? Na pewno głębokim, jako że nabywcy filmu „Oszukać przeznaczenie 4” na DVD mogą podobnie jak w kinie, delektować się trójwymiarową głębią, która obecnie jest na topie.
Bohaterowie serii przeżyli już niejedno. W pierwszej części cudem ocaleli z katastrofy lotniczej, w drugiej z karambolu na autostradzie, w trzeciej z wypadku w wesołym miasteczku. W części czwartej poznajemy nowe postacie, którym udaje się przeżyć katastrofę na torze, gdzie odbywają się wyścigi samochodowe. Fabularny schemat jest niemal identyczny jak poprzednio. Widzimy po kolei umierające osoby, po które śmierć przychodzi zawsze w najmniej spodziewanym momencie. Ci, którzy znają na pamięć trzy poprzednie części serii, nie będą zaskoczeni. Historia jest bardzo przewidywalna, na domiar złego łatwo można wydedukować jak będzie wyglądała kolejna śmierć, a to za sprawą wizji głównego bohatera. Film jest nie tylko niezwykle płytki, ale i bardzo krótki – zanim poczujemy sympatię do bohaterów, widzimy już ich oderwane głowy czy wypływające jelita.
„Oszukać przeznaczenie 4” to klasyczny przykład sequela, który nie dorównał pierwszej części. Po seansie widz ma wrażenie, że obraz powstał tylko i wyłącznie dla efektów 3D. Owszem, jest na co popatrzeć – mamy tu wystające z ekranu noże, łańcuchy, rury czy też… flaki, ale czy to wystarczy, by przyciągnąć widzów? Bardzo wątpliwe.
W pudełku wydania DVD znajdziemy dwie płyty – jedną z „płaskim” filmem i dodatkami (wycięte sceny i zwiastun), drugą z wersją 3D. Dodano także cztery pary tekturowych okularów, pozwalających zobaczyć trójwymiarową głębię na własnym telewizorze. Niestety okulary te nie dorównują tym, które oferują nam kina. Obraz staje się zbyt ciemny i na dodatek lewe „szkło” nasyca film zbyt dużą dawką czerwieni. Niemniej głębię da się dostrzec, co jest jedynym plusem tego filmu.
Oglądając kolejne części serii „Oszukać przeznaczenie” mam nieodparte wrażenie, że w Ameryce brakuje specjalistów ds. BHP. Na każdym rogu czyha śmierć, spowodowana przez niedokręcone śrubki, źle zmontowane urządzenia itd. Błagam, tylu w Polsce mamy bezrobotnych – wyślijmy kilku takich specjalistów, a podobne katastrofy nie będą już miały w Ameryce miejsca, także na ekranie.