Stworzył "Pogromców duchów". Nowej wersji niestety nie doczekał

Podczas minionego weekendu w amerykańskich i polskich kinach pojawiła komedia fantasy "Pogromcy duchów: Dziedzictwo". Do nowej wersji kultowej produkcji sprzed blisko 40 lat udało się zaangażować niemal wszystkich aktorów z oryginalnego składu. Zabrakło tylko Ricka Moranisa oraz Harolda Ramisa, osoby, bez której "Pogromcy duchów" nigdy by nie powstali.

"Pogromcy duchów: Dziedzictwo"
"Pogromcy duchów: Dziedzictwo"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | materiały prasowe

22.11.2021 07:39

"Pogromcy duchów" mieli premierę w 1984 r. W roku, w którym w kinach królowały komedie. Na dużym ekranie pojawiła się wówczas pierwsza część "Akademii Policyjnej". Objawił się komediowy talent Toma Hanksa, który zagrał od razu w dwóch przebojowych produkcjach: "Wieczór kawalerski" oraz "Plusk". "Gremliny" rozrabiały, straszyły, ale także nieźle widzów rozśmieszały. Przede wszystkim jednak widzowie byli świadkami pojedynku najpopularniejszych komedii w historii Hollywood. "Pogromcy duchów" zmierzyli się z "Gliniarzem z Beverly Hills".

W Stanach Zjednoczonych minimalnie lepszy wynik uzyskała sensacyjna komedia z Eddiem Murphym, która zarobiła 234,8 mln dol. "Pogromcy duchów" zgromadzili 229,2 mln dol. Biorąc pod uwagę inflację (innymi słowy liczbę sprzedanych biletów pomnożoną przez aktualną średnią ceną biletu), oba filmy zarobiłyby dzisiaj ponad 600 mln dolarów. W samej tylko Ameryce.

"Pogromcy duchów" po raz pierwszy powrócili w 1989 r. Po raz drugi w 2016 r. "Dwójka" była klasycznym sequelem, produkcja sprzed pięciu lat dość dziwacznym restartem serii, w którym zastosowano tzw. odwrócenie ról. W "Ghostbusters. Pogromcy duchów" z nadprzyrodzonymi zjawiskami walczyły panie, zaś ich recepcjonistą został Chris "Thor" Hemsworth. W filmie pojawili się też aktorzy z oryginalnej obsady, ale jedynie w epizodach i na dodatek w nowych rolach. Filmowi wróżono spektakularną klapę. Jednak wbrew prognozom okazał się niezłą produkcją, która w kinach poradziła sobie na tyle dobrze, że można było myśleć o kontynuowaniu serii z nową obsadą. Jednak producenci mieli już w głowach inny pomysł.

Postanowili wykorzystać ogromny sukces takich produkcji, jak serial "Stranger Things" czy też dwóch kinowych hitów "To" i pogromcami duchów uczynili nastolatków. Nie przypadkiem w filmie "Pogromcy duchów: Dziedzictwo" w głównej roli został obsadzony, znany ze wszystkich wymienionych wyżej produkcji, Finn Wolfhard. Szefowie wytwórni liczą oczywiście na to, że w niedalekiej przyszłości uda się zrealizować kolejne części filmu, a widzowie będą dorastać wraz z jego bohaterami.

Nowy pomysł się sprawdził. Podczas premierowego weekendu "Pogromcy duchów: Dziedzictwo" zarobił w amerykańskich kinach 44 mln dol. Dużo więcej niż oczekiwano.

Większość osób, które oglądały i dobrze pamiętały "Pogromców duchów" z lat 80., uważa zapewne, że komedia odniosła sukces za sprawą Billa Murraya, Dana Aykroyda, czy też reżyseria Ivana Reitmana. Tymczasem największy wkład w powstanie "Pogromców duchów" miał Harold Ramis, który na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku był już uznaną, choć bardzo skromną postacią amerykańskiej komedii.

Harold Ramis, gdy zabierał się za pisanie scenariusza "Pogromców duchów", miał już na koncie niejeden hollywoodzki przebój. W 1976 r. na podstawie jego scenariusza powstała niezwykle popularna w Stanach komedia "Menażeria". Jej gwiazdą był jedyny w swoim rodzaju John Belushi. To właśnie on miał zagrać główną rolę w "Pogromcach duchów". Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Belushi zmarł z powodu przedawkowania narkotyków. Jego miejsce zajął Bill Murray.

Harold Ramis w "Pogromcach duchów"
Harold Ramis w "Pogromcach duchów"© Materiały prasowe | materiały prasowe

Z Murray'em Harold Ramis znał się równie dobrze, co z Johnem Belushi. Przez wiele lat spotykali się podczas realizacji kolejnych odcinków programu rozrywkowego "Saturday Night Live". Murray zagrał ponadto w dwóch kinowych produkcjach realizowanych na podstawie scenariuszy Ramisa ("Pulpety" oraz "Szarże"), a także w jego reżyserskim debiucie "Golfiarze" (1980 r.).

Razem z nimi trzymał się także Dan Aykroyd. To on jako pierwszy przeczytał scenariusz "Pogromców duchów" i od razu "zaklepał" dla siebie jedną z głównych ról. Jednak, gdy Ramis zaprezentował scenariusz wytwórni Columbia Pictures, jej szefowie uznali, że jest on zbyt straszny i mroczny. Wówczas Ramis poprosił o pomoc Aykroyda. Tak narodzili się "Pogromcy duchów", tacy, jakich znają widzowie na całym świecie.

W nowej wersji kultowego przeboju z oryginalnego składu pojawili się Bill Murray, Dan Aykroyd, Ernie Hudson, Sigourney Weaver oraz Annie Potts. Zabrakło więc tylko dwóch aktorów - Ricka Moranisa, który w 1997 r. po śmieci żony porzucił filmową karierę oraz Harolda Ramisa. Twórca "Pogromców duchów" zmarł 24 lutego 2014 r. z powodu powikłań po autoimmunologicznym zapaleniu naczyń. Miał 69 lat.

W 1993 r. Harold Ramis wyreżyserował swoją najlepszą komedię - "Dzień świstaka". Amerykańska Gildia Scenarzystów uznała tekst, na którego podstawie powstał ten film, za 3. najzabawniejszy scenariusz wszech czasów. Pośród wyróżnionych 25. tytułów znalazły się jeszcze trzy inne scenariusze Ramisa: "Menażeria", "Pogromcy duchów" oraz "Golfiarze".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)