Tadeusz Fijewski: po śmierci aktora wyszła na jaw jego tajemnica
14.07.2017 | aktual.: 14.07.2017 13:44
Przez całe życie był niepozorny. Jego delikatna fizjonomia sprawiała, że niemal do czterdziestego roku życia powierzano mu role dzieci i nieopierzonych młokosów. Mimo plebejskiego pochodzenia Tadeuszowi Fijewskiemu udało się wydostać z nizin i stać się jednym z najwybitniejszych aktorów w powojennej historii Polski, dla której podczas powstania warszawskiego narażał życie.
W pamięci widzów zapisał się fenomenalnymi rolami, również, a może przede wszystkim, na drugim planie, którego szybko stał się niekwestionowanym mistrzem. Gdyby nie on, ekranizacje "Lalki" czy "Chłopów" z całą pewnością nie byłyby tym samym.
W rocznicę urodzin wybitnego artysty prezentujemy niezwykłe losy Tadeusza Fijewskiego - aktora ciężko doświadczonego przez wojenną zawieruchę. Jaka tajemnica wyszła na jaw po jego śmierci?
Chciał być dorożkarzem
Tadeusz Fijewski urodził się 14 lipca 1911 r. na warszawskim Powiślu w ubogiej rodzinie malarza pokojowego. Miał dziesięcioro rodzeństwa, z czego trójka również związała się ze sceną, radiem i telewizją.
- Kiedy pewnego dnia sąsiad Fijewskich, maszynista z Teatru Polskiego, zgarnął dosłownie z ulicy dziesięcioletniego Tadeusza i zaprowadził go do Teatru Polskiego, nikt w rodzinie nie protestował, bo jego dochody mogły podreperować rodzinny budżet. Ów dziesięciolatek codziennie po spektaklu przynosił do domu 2 złote - wspominał aktor Leon Łochowski podczas mszy z okazji setnej rocznicy urodzin Fijewskiego.
Tadeusz, mimo że początkowo chciał zostać dorożkarzem, połknął bakcyla teatru i postanowił kontynuować naukę.
Trudna droga do aktorstwa
Jeszcze przed wybuchem wojny Fijewski miał już na koncie liczne występy sceniczne oraz przed kamerą. Zadebiutował w 1927 roku jako 16-letni laureat konkursu zorganizowanego przez dziennik "ABC" w filmie "Zew morza" w reżyserii Henryka Szaro.
W tym samym roku próbował podejść do aktorskiego egzaminu eksternistycznego, niestety na przeszkodzie stanęły braki w edukacji.
Fijewski zmuszony był więc podjąć przerwaną naukę w stołecznym gimnazjum. W końcu, w 1936 roku, ukończył Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie.
Obozy i powstanie
Po wybuchu drugiej wojny światowej Fijewski, wychowywany w duchu wartości narodowych, zgłosił się do Wojska Polskiego, ale do służby nie został, ku swojemu wielkiemu rozczarowaniu, powołany.
W 1940 roku aktor stał się ofiarą jednej z pierwszych łapanek na ulicach stolicy i trafił do dwóch niemieckich obozów koncentracyjnych - Dachau, a potem Oranienburga. Po odzyskaniu wolności w 1941 roku dorabiał w warszawskich barach.
Zaczął również pracować na rzecz Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. Kiedy wybuchło powstanie warszawskie walczył w oddziałach Grupy Bojowej "Krybar".
''Formalnie zdychał''
Po upadku powstania Fijewski trafił do obozu pracy na terenie Rzeszy.
Wspomnienie o nim z tamtego ciężkiego okresu zawarł Tadeusz Domaniewski w swojej książce "Niedaleko od prawdy. Oflag II C w Grossborn".
- Cudowny, kochany Tadzio, na pewno wielu wtedy kolegów uratował swym humorem, nieustannymi dowcipami, długimi monologami i wygłupami. Czynił to w najgorszych momentach, czynił to nawet wtedy, gdy - wiem to dobrze - formalnie zdychał, trzymając się za umęczone serce, ledwie mogąc złapać trochę oddechu. Lekarze ratowali go jakimiś kroplami i pastylkami, a Tadzio posłusznie łykał, dawał się badać, a później wstawał i szedł dalej- napisał Domaniewski, dodając, że jeńcy szli pieszo do Bremy ponad 1000 km.
''Suchy, niewysoki, kościsty''
Od samego początku Fijewski był zaliczany do aktorów charakterystycznych i w mgnieniu oka stał się mistrzem drugiego planu. Na taki stan rzeczy bezsprzecznie miała wpływ jego aparycja.
Zmarły w 2012 roku wybitny reżyser teatralny Erwin Axer wspominał, że wiek Fijewskiego był trudny do sprecyzowania.
- Suchy, niewysoki, kościsty; raczej chłopak, nie mężczyzna. Głos miał szorstki, schrypły, warszawski, ten sam, który mu pozostał do końca życia - cytuje słowa Axera portal culture.pl
Mimo dwudziestu kilku lat obsadzano go w rolach dzieci i niedojrzałych chłopców.
Zaczął wcielać się w starców
Tuż po wojnie Fijewski przeszedł wielką metamorfozę, o której pisała historyk teatru Lidia Kuchtówna.
Aktor, który był do tej pory kojarzony z rolami młodzieniaszków, zaczął wcielać się w starców, mimo że dopiero zbliżał się do czterdziestki.
Wielki aktor
Fijewski wystąpił w ponad 50 filmach i serialach. Najbardziej znanymi kreacjami w jego dorobku są Bronek Cieplikowski z "Ulicy granicznej", tytułowa postać serii o panu Anatolu, Ignacy Rzecki z ekranizacji "Lalki" oraz parobek Kuba z "Chłopów".
Tadeusz Fijewski potrafił łączyć tragizm postaci z jej rysami komediowymi. Kreowani przez niego bohaterowie to jednostki niezwykle wiarygodne i sugestywne.
Był to efekt ogromnej pracy nad rolą i zwracania uwagi na jej najdrobniejsze niuanse. W tym Fijewski był niekwestionowanym mistrzem. Publiczność go kochała, a reżyserzy chętnie obsadzali.
Do śmierci skrywał tajemnicę
Ze wspomnień najbliższych i współpracowników wyłania się obraz człowieka z jednej strony bardzo wrażliwego, pełnego ciepła, z drugiej - niepozbawionego poczucia humoru.
- Był bardzo bezpośredni i ciepły w obyciu. Kochał ludzi, a ludzie jego. Zresztą jego dobroć, ciepło, człowieczeństwo przebijało się przez role, które tworzył - mówiła o nim aktorka Barbara Dobrzyńska, siostrzenica artysty.
Po śmierci aktora wyszło na jaw, że Fijewski w tajemnicy przed rodziną i przyjaciółmi łożył na małych mieszkańców domu dziecka. Razem z żoną, aktorką Heleną Makowską, nigdy nie doczekali się potomstwa, co oboje zresztą przeżywali.
Akor zmarł 12 listopada 1978 roku. Miał 67 lat. Ostatni raz na dużym ekranie pojawił się w "Pełni" Andrzeja Kondratiuka, która swoją premierę miała rok później.