To może być koniec. Gigantyczny protest sparaliżuje Netfliksa
W USA coraz bliżej strajku scenarzystów filmowych. Nikt nie wie dziś jeszcze do końca, ile może trwać i jakie realne zmiany na rynku filmowym i serialowym spowoduje. Najbardziej czarne scenariusze ocierają się o wizję głębokiego kryzysu, a wręcz upadku rynku serialowego, którym trzęsą m.in. HBO i Netflix. Czy Polskę czekają podobne problemy?
W Hollywood trwają rozmowy związków zawodowych scenarzystów ze studiami. Chodzi o wynegocjowanie większych stawek. Jeśli to się nie uda, najprawdopodobniej rozpocznie się strajk, który sparaliżuje branżę, jak to miało miejsce na przełomie 2007 i 2008 r.
A jak wygląda rynek scenariuszowy w Polsce? Czy podobny strajk byłby w ogóle możliwy? O tym opowiada WP Agnieszka Kruk, scenarzystka, założycielka i dyrektor programowa StoryLab.pro, wykładowczyni scenariopisarstwa w polskich i zagranicznych szkołach filmowych, członkini zarządu Gildii Scenarzystów Polskich oraz pierwsza dyrektorka artystyczna festiwalu scenariuszowego Script Fiesta, która w swoim dorobku ma m.in. scenariusze takich seriali, jak "Na Wspólnej", "Pierwsza miłość", "Barwy szczęścia". Jest też współautorką historii do nowej "Akademii Pana Kleksa".
Przemek Gulda, Wirtualna Polska: Zacznijmy od sytuacji w USA. W jaką stronę twoim zdaniem zmierza protest scenarzystek i scenarzystów?
Agnieszka Kruk: Myślę, że w dobrą – dla środowiska scenariopisarskiego, także poza USA. Działania Writers Guild of America, amerykańskiego związku scenarzystów, zwracają uwagę całego świata, a jej siła jest imponująca.
Jeśli dojdzie do dłuższego strajku, jakie mogą być jego realne skutki?
Może warto sięgnąć pamięcią do 2017 r. Wtedy zagrożenie strajkiem było realne, ponieważ 96 proc. osób zrzeszonych w WGA opowiedziało się za. Zainteresowane strony osiągnęły jednak porozumienie przed datą planowanego rozpoczęcia strajku. Biorąc to pod uwagę, liczę, że i tym razem będzie podobnie. Amerykański przemysł audiowizualny wciąż dobrze pamięta bolesne skutki strajku z roku 2007, który trwał aż trzy miesiące. W tym roku poparcie dla strajku jest rekordowe, bo wynosi 97,8 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czyli rzeczywiście może być tak, jak głoszą najbardziej pesymistyczne prognozy, że seriale na jakiś czas w ogóle przestaną powstawać? Albo że ich jakość drastycznie się obniży?
To zależy od długości prowadzonych negocjacji. Scenarzystki i scenarzyści przestają pracować od daty ogłoszenia strajku. Ma to ogromne przełożenie nie tylko na seriale, które są teraz na etapie rozwoju scenariuszowego.
A na co jeszcze?
Także na produkcje paradokumentalne czy programy typu talk-show, do których przecież także pisze się scenariusze. W produkcjach, które już są w realizacji, problem mógłby być brak możliwości wprowadzenia do scenariusza potrzebnych zmian, gdyż konieczność ich zatwierdzenia jest określona w kontrakcie. Problemem dla projektów filmowych i serialowych, które już przygotowują się do produkcji, a ostateczne wersje scenariusza nie są jeszcze gotowe, może być to, że ekipy oraz odtwórczynie i odtwórcy ról zostali zakontraktowani na konkretny czas.
Co może z tego wyniknąć?
Jak można się domyślić, jakiekolwiek ruchy w tym momencie generują ogromne koszty, a także mogą w ogóle zagrozić realizacji projektu. Oczywiście sytuacja jest trudna dla każdej ze stron. Scenarzystki i scenarzyści przecież chcą pisać scenariusze, potrzebują zarabiać i opłacać bieżące koszty. Mimo tego wszyscy postanowili działać solidarnie i to jest imponujące.
Czy ten strajk ma jakiekolwiek odniesienia do Polski? Czy polskie środowisko jest w podobnej sytuacji i też może zastrajkować?
WGA kilka dni temu obchodziła 90. urodziny. Gildii Scenarzystów Polskich została zarejestrowana w 2019 r. Oczywiście korzystamy z doświadczeń i wsparcia naszych siostrzanych organizacji w Europie i poza naszym kontynentem i jako związek zawodowy mamy już pewne osiągnięcia. Ale wciąż jesteśmy bardzo młodą organizacją.
Warto pamiętać, że Gildia nie powstaje po to, by strajkować – strajk jest ostateczną formą działania. Działania Gildii mają na celu zarówno poprawę warunków pracy, wsparcie prawne dla osób zrzeszonych, wsparcie w rozwoju zawodowym, ale także po prostu integrację naszego środowiska, jak i popularyzację wiedzy o naszym zawodzie.
Rodzime środowisko scenariuszowe jest dziś nader spore i bardzo zróżnicowane. Czy możesz opowiedzieć, jak wygląda jego struktura?
Trudno mówić o strukturze środowiska, które przede wszystkim było przez wiele lat bardzo rozproszone. Większość z nas pracuje samotnie w domu, nie zna wielu innych osób, które także piszą scenariusze. Najogólniej można powiedzieć, że kiedyś funkcjonował podział na osoby piszące scenariusze filmowe, do kin, oraz piszące dla telewizji. Obecnie ta sytuacja jest bardziej złożona.
Więc jak to wygląda?
Wśród samych seriali jest wiele różnych formatów – od paradokumentów, przez seriale codziennie, po seriale premium, które można oglądać w płatnych telewizjach lub na platformach streamingowych. Warto też pamiętać, że scenariusze pisze się także do gier komputerowych i sztuk teatralnych. Środowisko jest więc bardzo różnorodne i ciekawe, a łączy nas wszystkich pasja do zabawy słowem i składania z nich wciągających historii.
Czym się dziś różni - na poziomie artystycznym i praktyczno-finansowym - sytuacja osoby piszącej scenariusze "dużych", wysokobudżetowych filmów kinowych i tej, która specjalizuje się w telewizyjnych "tasiemcach" - bo to chyba dwa bieguny środowiska?
Stereotypowe myślenie wyglądało tak, że filmy to było coś ambitnego, do czego się aspiruje, natomiast seriale to było coś, na co "filmowe" środowiska patrzyło z góry. W tym względzie sytuacja także bardzo się zmieniła na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat.
A dziś jest inaczej?
Ludzie pracujący w filmie chętnie przechodzą do pracy przy serialach. I choć wiele scenarzystek i scenarzystów nadal marzy o zrobieniu fabuły, większość zadowala się pisaniem seriali. Te "telewizyjne tasiemce" są atrakcyjne z tego powodu, że jest to zajęcie dobrze płatne, które zapewnia stałe źródło dochodów i – przy kompetentnej osobie zarządzającej zespołem – komfortowe psychicznie warunki pracy.
Różnica na poziomie artystycznym wynika głównie z wymogów i ograniczeń danego formatu. Przy produkcjach codziennych czas na realizację jest krótszy, a to przekłada się na planowanie sposobu realizacji. Wszystko zależy więc od budżetu danej produkcji.
Jak w praktyce wygląda taka praca? Czy to samotne "klepanie" w klawisze, czy przerzucanie się "punchline'ami" (puentami - przyp. red.) w pokoju pełnym utalentowanych ludzi?
Jest bardzo różnie. Faktycznie wiele osób pracuje samotnie i zdalnie, rzadko nawet spotykając się twarzą w twarz z wiodącą scenarzystką lub wiodącym scenarzystą i innymi osobami piszącymi ten sam serial. W innych projektach zespoły spotykają się regularnie i mają rozdzielone funkcje, np. na pisanie drabinek lub dialogów - czyli scenariusza na podstawie przydzielonej drabinki, tzw. storyline.
Owszem zdarzają się też projekty, gdzie funkcjonuje tzw. writer's room (pokój scenarzystów - przyp. red.), jest to jednak stosunkowo rzadkie, a nasze zespoły scenariuszowe nie są tak liczne jak amerykańskie i zazwyczaj jest to kilka osób.
Niech to pytanie padnie wprost: ile zarabia się pisząc scenariusze w Polsce?
I tu jedyna słuszna odpowiedź brzmi: to zależy. Uogólniając i bardzo w skrócie mogę powiedzieć, że od kilku do kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie w zależności od serialu, przy którym się pracuje. Mało jest w Polsce osób, które mogą się utrzymać wyłącznie z pisania scenariuszy do filmów fabularnych.
W ostatnim czasie łatwo zauważyć, że coraz więcej osób pisze scenariusze. Ten zawód "zasysa" osoby ze środowiska dziennikarskiego (Michał Oleszczyk), pisarskiego (Jakub Żulczyk, Szczepan Twardoch) czy teatralnego (Paweł Demirski, Zuzanna Bojda). Czemu się tak dzieje? Kasa? Prestiż? Stabilizacja? Coś innego?
Jak to dlaczego? Bo pisanie scenariuszy jest po prostu mega fajnym zajęciem! A na poważnie: pisanie scenariuszy, owszem, bywa przyjemne, ale jest też zawodem, który wymaga ogromnej cierpliwości, wytrwałości, a także odporności psychicznej. Szczerze mówiąc, wiele osób po kilku latach starań o sprzedanie scenariusza lub zderzeniu z ciemną stroną branży audiowizualnej po prostu rezygnuje.
Myślę, że do rosnącego zainteresowania tym zawodem przyczynia się także to, że coraz więcej się o nas mówi. I coraz częściej dziennikarze, tak jak ty teraz, zwracają się do nas z pytaniami dotyczącymi aktualnych spraw lub premier projektów, przy których pracowaliśmy. Za to możemy być wdzięczni.
Tu i ówdzie słychać głosy o tym, że "tiktokowość" kultury masowej, czyli skupienie na krótkich, kilkuminutowych narracjach, lata moment i tak zabije typowy dziś ośmiogodzinny format serialowy. Co o tym myślisz?
To raczej specyfika konkretnego medium. Na TikToku filmiki są krótkie. Do telewizji i streamingu zaglądamy po historie opowiadane w dłuższym czasie. Nie obawiałabym się takiej śmierci dłuższych form.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" awanturujemy się o "Awanturę" na Netfliksie, załamujemy ręce nad przedziwną zmianą w HBO Max, a także rozmawiamy o największym serialowym szoku 2023 roku. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.