Ostrzeżenie dla widzów. "Ludzie będą uciekać z sal kinowych"
Podczas minionego weekendu pojawił się w kinach obraz pt. "Bo się boi" ("Beau Is Afraid"). Produkcja, której gwiazdą jest Joaquin Phoenix, cieszy się ogromnym zainteresowaniem w amerykańskich kinach. Recenzenci jednak ostrzegają: "To film dla bardzo, bardzo, bardzo nielicznych".
W zwiastunie filmu widzimy Joaquina Phoeniksa jako siwego, nieogolonego, przysadzistego faceta. Gwiazdor wcielił się w neurotyka, który ma bardzo napięte relacje z apodyktyczną matką. Na wieść o jej śmierci Beau wyrusza w podróż do rodzinnego domu. Wyprawa zamienia się jednak w przejażdżkę przez kolejne kręgi piekieł czy też kolejne stany szaleństwa.
Ari Aster, twórca głośnego filmu grozy "Midsommar. W biały dzień", podążą swoją artystyczną ścieżką i nakręcił kolejny niezwykły horror. Tym razem jednak tak surrealistyczny, że zdaniem niektórych recenzentów widzowie podczas seansu cierpią nie mniejsze męki niż bohater "Bo się boi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Barry Hertz z "Globe and Mail" napisał: "'Bo się boi' nie jest filmem dla wszystkich. Właściwie jest to film dla bardzo, bardzo, bardzo nielicznych. Ale tak się składa, że należę do tej malutkiej grupy docelowej. A mnie "Bo się boi" zabił. Dla mnie to najbardziej przerażający film ostatnich lat. Przeraża oczywiście w całkiem innym znaczeniu niż tradycyjne horrory. To podróż w otchłań ludzkiej psychiki".
W USA "Bo się boi" jest wyświetlany na razie tylko w czterech kinach, gdzie cieszy się ogromną popularnością (rekordowa w tym roku średnia wpływów na kino – 80 tys. dol., co oznacza, że na weekendowe seanse bilety musiały być wyprzedane). Barry Hertz jednak przestrzega: "Aż boję się pomyśleć, co się stanie, jak film trafi do szerokiej dystrybucji. Ludzie zobaczą na plakacie Joaquina Phoeniksa, kupią bilet, a później będą uciekać z sal kinowych".
Przed rozpoczęciem zdjęć Ari Aster zdradził, że chce zrobić "czterogodzinną, komedię zbudowaną z ludzkich koszmarów. Mamy na pokładzie Joaquina Phoeniksa, który potrafi, jak nikt inny, wniknąć w otchłań ludzkiej psychiki". Co do aktora, reżyser spełnił swoją obietnicę. To kreacja godna przynajmniej nominacji do Oscara. Jeśli chodzi o długość filmu, Aster zmieścił się w trzech godzinach.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" szkalujemy "Johna Wicka 4", wychwalamy "Sukcesję" i zastanawiamy się, gdzie zniknął Jim Carrey (i co, do cholery, wywinął tym razem?). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach