Top 9: Filmowe wstydliwe przyjemności
Wśród filmów ulubionych są i takie, których istnienie trzymamy w sekrecie.
Wszyscy mamy swoje ulubione filmy, z którymi kulturowo, społecznie, politycznie czy choćby emocjonalnie się utożsamiamy.
Wybieramy je z uwagą, by zabłysnąć w towarzystwie lub wysłać innym podprogową wiadomość na temat naszego charakteru.
Wśród filmów ulubionych są jednak i takie, których istnienie trzymamy w sekrecie. Takie, jakich wymienienie publicznie przyprawiłoby całe towarzystwo o zawrót głowy, a nasze policzki rozpaliło rumieńcem.
Dlaczego? Bo publicznie przyznalibyśmy się, że świetnie bawimy się na tym, co powszechnie uznane za kiczowate, płytkie intelektualnie, za bardzo wulgarne albo zbyt romantyczne, często po prostu złe.
Czy jednak to, co społecznie odrzucone, nie jest jak zakazany owoc, który smakuje najlepiej?
''Głupi i głupszy'' (1994) Bobby Farrelly, Peter Farrelly
Scenariusz "Głupiego i głupszego" to jeden z najbardziej absurdalnych tekstów, jakie kiedykolwiek trafiły do realizacji.
Jako taki, zawiera kilka(naście) scen, które na trwałe zapisały się w świadomości tych, którzy co najmniej raz widzieli film. Jeśli zaś już to zrobili, jest duże prawdopodobieństwo, że skrycie wracają do niego nie tylko w świąteczne wieczory, kiedy film jest cyklicznie pokazywany w telewizji.
* Oglądanie "Głupiego i głupszego" jest jak zapychanie się słodyczami, miodem i orzeszkami.* Akcja rozwija się szybko i jest oparta na konwencji komedii pomyłek, romansu i kina sensacyjnego. Głupi Lloyd (kultowy Jim Carrey!) to kierowca limuzyny, który zakochuje się w swojej pasażerce, którą odwozi na lotnisko. Kiedy ta zostawia tam walizkę, Llloyd bierze równego sobie kumpla Harry’ego (Jeff Daniels) za fraki i rusza do Aspen, by zwrócić zgubę.
* Podróż w samochodzie-psie, sikanie podczas jazdy mikroskopijnym motorkiem i podpalanie pierdów to sceny, na których nie odważamy się odwrócić wzroku…*
''Toksyczny mściciel'' (1984) Michael Herz, Lloyd Kaufman
Czy to jest zły film? Tak, ponieważ to produkcja studia Troma Film – „najgorszej wytwórni świata” i nie, ponieważ to produkcja Troma Film – „najgorszej wytwórni świata”, która swoich kultowych filmów nie wyświetla w żadnym szanującym się kinie.
* „Toksyczny mściciel”* to jeden z tych kiczowatych horrorów, które weszły do rankingu najlepszych-najgorszych filmów kultowych świata. Sprawia przyjemność równą wywoływanemu niesmakowi.
Jego fabuła jest dokładnie taka, jakiej chcemy, by przestać myśleć podczas seansu – prosta, naiwna, miejscami bezsensowna – cudowna! A bohater? Chłopiec – oferma i popychadło, z którego herosa czynią odpady nuklearne, w jakie wpada wyskakując z okna.
Chociaż staje się przy okazji zielonym potworem, właśnie jako monstrum znajduje dziewczynę swojego życia – niewidomą, by nie mogła odkryć jego prawdziwej natury. Jest szalenie, brutalnie, wulgarnie i niesmacznie.
* Aktorzy są amatorami, a atmosfera przywołuje klimat kiczowatych lat osiemdziesiątych – za co można kochać bardziej?*
''The Room'' (2003) Tommy Wiseau
"The Room" to miód lany na serca wszystkich, którzy nie znoszą arthouse'u. Film wyprodukowany przy całkiem sporym budżecie jest tak zły, że stał się już klasykiem, a oglądanie go straszy i podnieca bardziej, niż niejeden horror.
Aktorzy są beznadziejni, scenariusz kiepski, a reżyser nie radzi sobie ze swoją rolą na planie. Banalną historię miłosną między Johnnym a Lisą obudowuje dziesiątkami niepotrzebnych i idiotycznych wątków pobocznych.
Przez jakiś czas po jego realizacji w internecie krążyły powtarzane z odrazą i fanowską czułością filmowe dialogi.
Produkcja zyskała sławę głównie dlatego, że jej seanse są eventami, w które publiczność radośnie włącza się sama. Odpowiada na padające z ekranu pytania i z dziką przyjemnością zadaje własne. Podobno zaobserwowano też rzucanie w ekran plastikowymi łyżkami.
* Jeśli kino wywołuje emocje, do których wstydzimy się przyznać, „The Room” w tym przoduje!*
''Miasto Aniołów'' (1998) Brad Silbering
Wstydzimy się nie tylko oglądania złych filmów, ale i tych, które są mięsistymi romansami regularnie doprowadzającymi nas do płaczu.
"Miasto Aniołów" to film dla rasowych romantyczek, które w zaciszu domowego ogniska otwierają butelkę wina, przygotowują stos chusteczek i odpalają film odpowiedni do tego, by zacząć płakać już na pierwszej scenie.
Żadna z kobiet nie przyzna się dziś, że raz za razem wzrusza ją historia wrażliwej pani doktor (Meg Ryan), dla której z nieba zstępuje najprawdziwszy Anioł (Nicolas Cage!).
Może film nie wywoływałby takich potoków łez, gdyby nie jego tragicznie melodramatyczne zakończenie i pojawiający się na ścieżce dźwiękowej przepiękny utwór "Iris" Goo Goo Dolls.
A czego się wstydzimy? Tylko tandetnych romantycznych marzeń czy może tego, że płaczemy tęskniąc za romansem, który mógłby nam zgotować jedynie Nicolas Cage…?
''Notting Hill'' (1999) Roger Michel
Drugim panem, z którym znajomość jest dziś tylko sekretną, wstydliwą przyjemnością jest Hugh Grant.
W "Notting Hill" – kultowej komedii romantycznej, którą wszyscy znają, ale nikt już publicznie nie ogląda, występuje ponadto Julia Roberts.
Czy ten film jest zły? Nie, jest poprawny, uroczy, zakończony happy endem, jest reklamą brytyjskiej kultury i zrealizowaną w konwencji komedią romantyczną. Najbardziej urokliwe i potajemnie lubiane jest w nim jednak odwrócenie schematu bajki o Kopciuszku, w którego rolę tym razem wciela się mężczyzna wzdychający do aktorki, której gwiazda błyszczy na firmamencie Hollywoodu.
Czy to nie jego historia wstydliwie wzrusza nas najbardziej…?
''Zakochani'' (2000) Piotr Wereśniak
Polscy widzowie mogą zgrzeszyć również dzięki lokalnej produkcji.
Kolejną komedią romantyczną, na którą zerkamy sekretnie, gdy leci w telewizji, jest film "Zakochani" Piotra Wereśniaka.
Zbyt dużo w nim romantyzmu, przewidywalnych zwrotów akcji i relacji typu „kto się czubi, ten się lubi”.
Kiedy prostota wybija się ponad wszystko, zostaje jeszcze przyjemność czerpana z obserwacji zalotów Magdaleny Cieleckiej i Bartosza Opanii, którzy za wszelką cenę próbują się oszukać, choć doskonale wiemy, że z każdym gestem tylko mocniej się w sobie zakochują. Ona żyje z oskubywania mężczyzn z pieniędzy, on z podrywania kobiet dla kasy.
Czy wstydzimy się, kiedy kibicujemy im, by wspólnie stworzyli duet czy tylko w momentach, gdy podglądamy ich romantyczne chwile w morskiej latarni?
''Striptiz'' (1996) Andrew Bergman
Demi Moore w seksownej bieliźnie, półnaga. Czy to nie wstydliwe powody, dla których wciąż wracamy do niedoskonałego politycznego dramatu Andrew Bergmana?
Dramatyczna historia byłej agentki FBI, która straciła opiekę nad dzieckiem (oddanym w ręce ojca żyjącego ze sprzedaży kradzionych wózków inwalidzkich!) do dziś cieszy się powodzeniem wśród widzów.
* Cóż, trudno oprzeć się niemoralnej propozycji, jaką składa pamiętna Molly z „Uwierz w ducha” (1990).* Ekscytowanie się aktorką, która za wulgarne sceny erotyczne została uhonorowana Złotą Maliną, a nie Oscarem może okazać się dość kontrowersyjne w towarzystwie.
''Zmierzch'' (2008) Catherine Hardwicke
Pozostańmy przy jednym tytule, choć dobrze wiadomo, że pokazy całej serii wzbudzają najgorętsze emocje.
Do podniecania się tandetnym filmem dla nastolatków przyzna się niewielu "starszych" widzów, choć mnóstwo z tych, którzy wypierają się fascynacji, skrycie podkochuje się w wampirycznym Robercie Pattinsonie lub zmysłowej Kristen Stewart.
* Saga o zmierzchu jest jak romans kupiony w kiosku* – płytka, skupiona na atrakcjach i powielaniu klisz w imię dostarczenia rozrywki. Wampiry skaczące po drzewach, blade twarze, wilkołaki i zakazana miłość to śmieciowe motywy, które na pewnym poziomie zaangażowania w opowiadaną historię przynoszą tyle radości, że o późniejszym odczuwaniu winy zupełnie się nie myśli.
Zanurzając się w tandecie, grzeszy się z rozkoszą – szczególnie w grupie przyjaciół na imprezie zorganizowanej o zmierzchu…
''Labirynt'' (1986) Jim Henson
"Labirynt" to historia o nastolatce, która trafia do świata trolli, bajek, potworów i karłów. Musi przejść przez labirynt, by odnaleźć swojego brata, którego porwał król goblinów.
Efekty specjalne nie są najlepsze, opowieść bardziej śmieszy niż wzrusza lub przeraża. Nieważne.
* Ważny, grzeszny, wywołujący dreszcze jest tylko on – David Bowie.* David Bowiebiegający w obcisłych getrach w towarzystwie obleśnych goblinów. David Bowie zakochujący się w młodej dziewczynie i pragnący uczynić ją swoją królową.
Czy to wystarczający powód, by wracać do bajek z dzieciństwa?
(ab/kk/mn)