Val Kilmer nie przeszedłby chemii, gdyby nie jego rodzina. Religia mu zabraniała
Val Kilmer walczy od lat z rakiem. Jest już po operacji usunięcia gardła, pije i je dzięki specjalnej rurze wprowadzanej do organizmu.
Przypomnijmy, że problemy zdrowotne Kilmera rozpoczęły się w 2015 r. Źródłem informacji był Michael Douglas, który sam walczył z nowotworem gardła. Kiedy starszy kolega po fachu ujawnił sekret Kilmera, ten nie krył irytacji. Początkowo wręcz odciął się od słów Douglasa, ale w końcu zdecydował się na szczerość z fanami i przyznał, że choruje na nowotwór.
W najnowszym wywiadzie dla The New York Times aktor wyznaje, że tęskni za... jedzeniem. Jego tęsknotę zaspokaja oglądanie show "Top Chef".
W tej samej rozmowie aktor poruszył temat swoich przekonań religijnych, które stoją w sprzeczności z chemioterapią. Val Kilmer należy do Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki, które głosi, że najlepszym lekarstwem dla człowieka jest modlitwa, a nie zabiegi czy operacje. Jak podaje Wikipedia, Stowarzyszenie gromadzi kilkaset tysięcy członków na całym świecie, wśród ich społeczności panuje wyższa śmiertelność.
Na szczęście nad bezpieczeństwem Kilmera czuwała jego rodzina. To była żona aktora i ich dzieci namówili go na poddanie się chemioterapii.
- Nie mogłem znieść ich strachu o mnie - powiedział.
Od tamtego czasu aktor stracił głos i możliwość normalnego przyjmowania stałych posiłków. Na szczęście nie stracił poczucia humoru oraz przyjaźni i miłości bliskich.