Wojciech Pszoniak zmarł samotnie w szpitalu. To był straszny czas
Wojciech Pszoniak walczył z nowotworem przez kilka lat. Przeszedł chemioterapię i poddał się operacji. Kiedy wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, rak zaatakował ze zdwojoną siłą. Wkrótce na rynku pojawi się książka, która dostarcza nowych informacji o chorobie i śmierci aktora.
Wojciech Pszoniak, którego rozsławiły wielkie role w filmach Andrzeja Wajdy, m.in. Moryca w "Ziemi obiecanej", Robespierre'a w "Dantonie" i tytułowa w "Korczaku", zmarł w 2020 r. w wieku 78 lat.
"Ten cholerny rak, już nawet nie wiem czego, na końcu wydawało się, że wszystkiego, był bezlitosny. Bywałem u niego w ostatnich tygodniach, dniach i godzinach życia. Pragnął sakramentów, ale i rozmów. Jedna z nich, na dwa tygodnie przed śmiercią, trwała kilka godzin. Tydzień później kolejne spotkanie, ale to już było bardziej milczenie. I bezradność. Wielki aktor nie mógł powiedzieć już nic, każde słowo przychodziło mu z trudnością" - wspominał ks. Andrzej Luter w "Więzi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Coś jest nie tak"
O nowotworze Wojciech Pszoniak dowiedział się przypadkiem.
- Zgłosiłem się do mojego przyjaciela Witolda Rużyłły, profesora kardiologa w klinice w Aninie, żeby zbadał mi serce. Witek wielokrotnie mnie ratował. "Coś jest nie tak", powiedziałem, a on wysłał mnie na prześwietlenie płuc. Okazało się, że między aortą a sercem jest narośl - mówił w biografii "Pszoniak. Fragmenty" autorstwa Małgorzaty Terleckiej-Reksnis.
Chemię "zniosłem lepiej niż niektórzy katar"
Wyniki biopsji nie pozostawiały wątpliwości. Aktor przeszedł chemię, a potem operację.
- Po drodze objawiło się jeszcze dodatkowe zagrożenie, o którym nikt mi nie powiedział. Ten nieco zmniejszony guz dotykał nerwu odpowiedzialnego za głos. Profesor Orłowski przyszedł do mnie po operacji i zapytał, jak się czuję. Wydawało mi się, że prawie odkrzyknąłem: "Bardzo dobrze panie profesorze, czuję się dobrze!". I wtedy zobaczyłem w jego oku łzy radości, tej ludzkiej, prawdziwej, nie zawodowej. Kiedy uświadomił mi, że była groźba, że stracę głos, powiedziałem, że nawet gdyby wyciął mi parę milimetrów więcej, to zagrałbym dla niego pantomimę. Zaprzyjaźniliśmy się i dopiero po paru latach profesor przyznał się, że musieli dać mi morderczą dawkę chemii, nie było wyjścia. Stwierdził, że zniosłem to lepiej niż niektórzy katar - opowiadał aktor.
Śmierć w pandemii
Po dłuższej remisji nowotwór powrócił. Ostatnie godziny życia 19 października 2020 r. Wojciech Pszoniak spędził sam w szpitalu. To był szczyt pandemii, gdy, jak podkreśliła autorka książki, "obowiązywał stan bezwzględnej izolacji oraz nakaz kwarantanny dla wszystkich osób, które miały z nim kontakt".
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: