"Zgoda": miłość w czasach zarazy [RECENZJA]
Choć dysponował ograniczonymi środkami i zaledwie 22 dniami zdjęciowymi, Maciejowi Sobieszczańskiemu udało się nakręcić niezwykle sugestywny dramat historyczny. Jednak co ważniejsze, jego wizja jest inna od wszystkiego, co do tej pory oferowało polskie kino.
21.09.2017 | aktual.: 21.09.2017 16:00
Nagrodzony w konkursie Script Pro scenariusz Małgorzaty Sobieszczańskiej to historia miłosnego trójkąta rozgrywająca się w tytułowej "Zgodzie" - obozie założonym przez UB. Wśród osadzonych znajduje się Edwin (Jakub Gierszał), młody niemiecki dezerter i Anna (Zofia Wichłacz), w której chłopak skrycie się podkochuje. Do pracy w polskim oflagu zgłasza się na ochotnika Franek (Julian Świeżewski), przedwojenny przyjaciel Edwina, zamierzający uratować dziewczynę. Potworne okoliczności spotkania i nieprzewidziany splot wydarzeń doprowadzają do finału, z którego żaden z bohaterów nie ma szans wyjść bez szwanku.
Historia jak historia - dramatów o "miłości w czasach zarazy" nakręcono na pęczki. Pierwszy przykład z brzegu to "Róża" Wojciecha Smarzowskiego. Co przede wszystkim wyróżnia "Zgodę" na tle polskich produkcji tego typu, to awangardowa strona formalna, na pierwszy rzut oka zupełnie nieprzystająca do problematyki filmu.
Wielka w tym zasługa kapitalnych zdjęć Walentego Wasjanowicza, przywodzących na myśl "Syna Szawła" László Nemesa, i ryzykownej decyzji, aby każdą scenę kręcić na jednym ujęciu. Decyzji dodajmy podyktowanej kwestiami budżetowymi i napiętym harmonogramem. Również z tych względów zrezygnowano z wątków pobocznych, okrojono dialogi i zredukowano dekoracje do niezbędnego minimum.
W ten sposób twórcy osiągnęli porażający efekt - z jednej strony wizja obozu i losu ofiar szokuje skrajnym naturalizmem, z drugiej zaś jest bezlitośnie formalna. W kontekście niektórych scen bywa to aż trudne do zniesienia.
Mimo kilku scenariuszowych niedociągnięć i mało wyrazistych postaci "Zgoda" to z pewnością jeden z jaśniejszych punktów na mapie tegorocznego festiwalu w Gdyni. Złote Lwy za zdjęcia nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem.