"Zły" Leopolda Tyrmanda doczeka się ekranizacji. "Główny bohater przypomina Batmana i Zorro"
Matthew Tyrmand, syn pisarza zmarłego w 1985 r., wziął udział w konferencji prasowej, na której ogłoszono zapowiedź prac nad ekranizacją "Złego". Poprzednia próba przeniesienia bestsellera Tyrmanda na duży ekran zakończyła się fiaskiem.
Jak podaje "Polskie Radio", w konferencji prasowej oprócz syna Leopolda Tyrmanda wzięli udział producent Sławomir Jóźwik i Michał Lisiecki, właściciel spółki medialnej PMPG zaangażowanej w projekt ekranizacji. Według wstępnych ustaleń zdjęcia potrwają od jesieni 2018 r. do wiosny 2019 r., zaś gotowy film ma trafić na ekrany na początku 2020 r. - w setną rocznicę urodzin autora "Złego". Nazwisko reżysera mamy poznać w styczniu przyszłego roku.
- Mieliśmy problem przez ostatnie kilka lat ze znalezieniem reżysera. Rozmawialiśmy z reżyserem który jest jednym z najbardziej utalentowanych reżyserów w Polsce. Z malutkich budżetów potrafi robić świetne produkcje, z dużego budżetu zrobi arcydzieło - tłumaczył Matthew Tyrmand.
- "Zły" to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Gdyby był powieścią amerykańską, pewnie dawno na jego podstawie powstałaby jakaś superprodukcja. Sam bohater przypomina Batmana czy Zorro - dodał Lisiecki.
Budżet ekranizacji oszacowano na 20 mln zł. Przypomnijmy, że plany nakręcenia "Złego" miał kilka lat temu Xawery Żuławski, który dostał na ten cel 3,5 mln zł dofinansowania z PISF-u. W 2015 r. reżyser ogłosił rezygnację z tego projektu.
"Zły" to książka – legenda. Najpoczytniejszy kryminał napisany w czasach PRL-u (pierwsze wydanie w 1956 r.), który w rzeczywistości jest niezwykle inteligentnym opisem Polski Ludowej.
- Zaczyna się od tajemniczych napadów. Z tym, że wszyscy atakowani – to bandziory. Ludowa milicja staje na głowie, by dostać jedynego sprawiedliwego, szeryfa bez twarzy, który sprawia, że ludzie zaczynają się czuć bezpieczni. Podziemny światek Warszawy rusza na wojnę. Bohater ma tylko jeden znak rozpoznawczy, niezwykłe, świetliste spojrzenie. A dodatkowo w tle historia miłosna, której osią jest Marta Majewska, niechcący wciągnięta w przestępcze życie Warszawy – czytamy w opisie wydawcy.
Emilia Padół w książce "Dżentelmeni PRL-u" pisała, że samo nazwisko Tyrmanda wystarczało za etykietkę. Był antykomunistą i konserwatywnym katolikiem, piewcą i teoretykiem jazzu, sprawozdawcą sportowym, obieżyświatem, playboyem, bikiniarzem, filozofem, znawcą mody, a także autorem "Złego": bestselleru, który w PRL bił rekordy popularności i czytali go absolutnie wszyscy - Gombrowicz, Dąbrowska, panie na tak zwanych salonach i typy spod ciemnej gwiazdy na warszawskiej Pradze. Nie tyle się ubierał, co stylizował, cenił pozory, dążył do "ekskluzywności", szybko zachwycał się kolejnymi jazzowymi kawałkami, ale gdy tylko coś stawało się modne albo popularne - porzucał i szukał nowej niszy. Stefan Kisielewski, jedyny, z którego zdaniem Tyrmand naprawdę się liczył, miał kiedyś powiedzieć o nim, że "żył przez wiele lat w nędzy, a mimo to pielęgnował w sobie kult nierówności i bogactwa. Uważał, że coś warci są tylko ci ludzie, którzy mają pieniądze".