Jake Gyllenhaal: Skazany na show-biznes

Jake Gyllenhaal: Skazany na show-biznes
Źródło zdjęć: © ONS.pl

19.12.2015 | aktual.: 22.03.2017 17:16

Ulubieniec publiczności kończy 35 lat

Jake Gyllenhaal – który obchodzi właśnie 35. urodziny – ma wiele powodów do świętowania. Z aktora mało znanego, kojarzonego często z przeciętnymi produkcjami, w ciągu kilku lat stał się gwiazdą światowego formatu. Hollywood go kocha. Widzowie uwielbiają. Krytyka się nad nim rozpływa.

I nic dziwnego, bo Gyllenhaal, który ostatnio dobiera propozycje filmowe znacznie rozsądniej, udowodnił, że stać go na wszystko, a każdej roli poświęca się w pełni.

Niegdyś „uroczy chłopak z sąsiedztwa” chętnie eksperymentuje ze swoim wyglądem na planie filmowym, a jego metamorfozę w „Wolnym strzelcu”, gdzie wcielił się w wychudzonego socjopatę, niektórzy porównują do oscarowej kreacji Matthew McConaugheya (więcej tutaj)
w „Witaj w klubie”.

1 / 6

Dziecko z branży

Obraz
© East News

Urodził się 19 grudnia 1980 roku, w rodzinie silnie związanej z filmem – jego mama, Naomi Foner, jest producentką i scenarzystką, ojciec, Stephen Gyllenhaal, pracuje jako reżyser. Matką chrzestną Jake'a została sławna „scream queen”, znana z „Halloween” Jamie Lee Curtis, ojcem chrzestnym zaś legenda kina, Paul Newman.

Nic dziwnego, że chłopiec – i jego siostra Maggie, która również została aktorką – już od najmłodszych lat poznawał branżę filmową od podszewki. I wkrótce sam zapragnął stanąć przed kamerami.

2 / 6

Troskliwi rodzice

Obraz
© East News

Na ekranie Gyllenhaal zadebiutował w 1991 roku komedią „Sułtani westernu”. Potem chętnie skorzystałby z kolejnych propozycji i jak najszybciej wrócił na plan filmowy, jednak jego rodzice – choć nigdy nie kryli dumy z syna – nie chcieli, by wpadł w hollywoodzką pułapkę i podzielił los wielu innych dziecięcych gwiazd.

Gyllenhaal wspominał, że trzymali go dość krótko – nie zgodzili się na przykład, by wystąpił w „Potężnych kaczorach”, bo angaż wiązałby się z dłuższym wyjazdem, a oni nie chcieli, by zaniedbał naukę.

Potem, choć mógł brać udział w przesłuchaniach, to nawet jeśli je wygrał, rodzice często nie pozwalali mu przyjmować ról.

3 / 6

Młody zdolny

Obraz
© Materiały prasowe

W 1993 roku Jake, wraz ze swoją starszą siostrą Maggie, pojawił się w „Niebezpiecznej kobiecie”; potem utalentowane rodzeństwo grywało razem kilkakrotnie, ale największą sławę – choć aktor zachwycił krytykę już dwa lata wcześniej filmem „Dosięgnąć kosmosu” - przyniósł im udział w kultowym dramacie „Donnie Darko” z 2001 roku.

Od tamtej pory Gyllenhaal grywał dużo i często, zdobywając kolejne nagrody i uznanie publiczności.

Porażek miał niewiele. Jedna z nich? Przegrany casting do roli Froda we „Władcy Pierścieni”, bo nie miał „brytyjskiego akcentu”.

4 / 6

Nie chciał się zatracić

Obraz
© East News

Jake Gyllenhaal (na zdjęciu wraz z siostrą) – którego stale powiększające się grono fanów zwie się Gyllenhaalics – nie wygląda może jak stereotypowy hollywoodzki amant, ale charyzmy mógłby mu pozazdrościć niejeden ekranowy playboy.

35-latek wielokrotnie też udowodnił, że ma do siebie ogromny dystans i nie obawia się żadnych, nawet najbardziej drastycznych zmian wizerunku. Chudł, tył, oszpecał się lub pakował na siłowni; żadna rola nie była w stanie go wystraszyć. Najważniejsze jest dla niego, by projekt spełniał oczekiwania, a bohater był interesujący. Przyznawał, że w przeszłości podjął wiele kiepskich decyzji zawodowych.

- Przemysł filmowy jest trudny. Jeśli się jest aktorem i ma trochę szczęścia, chce się je łapać. I wtedy łatwo się zatracić. Biegnie się z projektu do projektu, patrzy się na grafik wypełniony po brzegi, szukając przerwy na kawę – opowiadał w Dzienniku. - I jak w tym można znaleźć w sobie przestrzeń, żeby zrozumieć bohatera?

5 / 6

Niezwykła metamorfoza

Obraz
© East News

Ogromną sensację wzbudził, gdy zjawił się na planie „Wolnego strzelca” - wychudzony, z zapadniętymi oczami.

- Musiałem schudnąć, bo siłą mojego bohatera nie były mięśnie, ale słowa – tłumaczył w Dzienniku konieczność tej metamorfozy. I dodawał, że chętnie „zmienia się” do kolejnych filmów.

- Kocham te transformacje, opowiadanie różnych historii. Dzięki temu czegoś się dowiaduję o sobie i o świecie. Zmieniam się fizycznie. To trudne, ale ja lubię trud.

Dlatego, kiedy zaraz potem zaproponowano mu rolę w „Do utraty sił”, nie wahał się nawet przez chwilę. Tym razem przytył. I wyrzeźbił ciało (efekt można podziwiać na następnym zdjęciu). Na planie zebrał też prawdziwe cięgi.

- Boksowaliśmy naprawdę. Kiedy po zdjęciach kładłem się spać, czułem się jak zbity na kwaśne jabłko – opowiadał w Newsweeku, dodając, że żeby osiągnąć wymarzoną muskulaturę, ciężko trenował; robił też dwa tysiące brzuszków dziennie.

6 / 6

Będzie Oscar?

Obraz
© East News

Gyllenhaal twierdzi, że nie goni za popularnością, a sława jest tylko dodatkiem do jego zawodu.

- Festiwale, nagrody, bankiety, rauty są super. Ale kilka lat temu spojrzałem uczciwie w lustro i zastanawiałem się, dlaczego wybrałem ten zawód, co powinien mi dawać, czemu chcę poświęcać kawał życia – mówił w Dzienniku. Przypomniałem sobie, jak **ważne jest rzemiosło, rzetelne przygotowanie do ról.

Wydaje się, że Gyllenhaal nie wie, co to odpoczynek. Na swoją premierę czekają cztery kolejne filmy z jego udziałem: dramaty „The Current War” i „Stronger”, thriller „Nocturnal Animals” oraz przygodowy „Okja”. A krytycy zastanawiają się, czy niebawem aktor nie dostanie przypadkiem – zasłużonego ich zdaniem – Oscara.
(sm/mn)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)