"Obywatel": Znienawidzony przez polską prawicę
*"Obywatel" jeszcze na dobre nie zagościł w kinach, a już wywołał niemałą medialną burzę i znalazł się na czarnej liście niektórych prawicowych mediów. Jerzy Stuhr odważnie wsadza kij w mrowisko, „niszczy legendę”, prowokuje do dyskusji, ale nie jest to działanie nieprzemyślane. - Musiałem zrobić ten film – wyznawał reżyser, dla którego mocno biograficzny „Obywatel” to próba rozliczenia się z przeszłością i teraźniejszością, inne spojrzenie na historię i głośno wyrażony sprzeciw wobec gloryfikacji tego, co na chwałę nie zasługuje.*
07.11.2014 11:34
Nie ucichły jeszcze krytyczne głosy po „Pokłosiu”, za które Maciejowi Stuhrowi dostało się mocno za „szarganie świętości” i „szkalowanie Polaków”, a teraz i ojciec, i syn zbierają kolejne cięgi. W nas nazywa „Obywatela” źle zrobionym filmem, nieudanym, „słabym gniotem”, twierdząc, że największą jego wadą jest, no właśnie... wymowa. W sukurs idzie mu magazyn Idziemy, który jest oburzony dobrym przyjęciem filmu Stuhra na festiwalu w Gdyni i sugeruje, że doszło tu do „środowiskowych kombinacji”.
- Skandalem okazało się wyróżnienie nagrodą specjalną jury „Obywatela” Jerzego Stuhra, filmu prymitywnego, antypolskiego i antykatolickiego – pisze ich dziennikarz. - Reżyser patrzy na swego bohatera z obrzydzeniem i nienawiścią. Ukazując „przeciętnego” Polaka, miotanego wichrami historii wiecznego oportunistę, nieudacznika i głupka stworzył coś w rodzaju mutacji postaci Piszczyka z „Zezowatego szczęścia”, ciągu dalszego tego filmu i „Wodzireja”.
Najbardziej grzmi jednak Fronda, która poświęciła „Obywatelowi” wiele artykułów, dramatycznie twierdząc, że Stuhrowie „plują na Polskę”, „kalają gniazdo” w „antypolskim amoku”, i sugerując, że Jerzy Stuhr mówi tak, jakby... opętał go szatan.
- Antypolonizm Jerzego i Macieja Stuhra to nie nowość. Już od dawna dawali jasny sygnał jak traktują polską tożsamość narodową, tradycję chrześcijańską, czy prawdę historyczną – pisze Fronda.
- Stuhrowie nie kochają Polski, nie czują Kościoła. Dowodzą, że nie mają we krwi Polski, nie czują jej, nie kochają – twierdzi w magazynie Krystyna Pawłowicz z PiS-u. - To dzieci „Wyborczej” i środowisk unijno-lewackich, które drażni każdy pierwiastek narodowy, patriotyczny i kościelny. Obaj aktorzy się kompromitują. Jestem zdumiona, że Jerzy Stuhr zdecydował się na taki krok pod koniec swojej kariery. Młodszy aktor brał udział w filmie, który jest jednym wielkim, fałszywym, nieuczciwym oskarżaniem Polski („Pokłosie”), więc najwyraźniej przesiąkł tymi kłamstwami.
Przeczytaj naszą recenzję *tutaj*.
Stuhr cierpliwie odpiera te zarzuty, broniąc swojego prawa do wolności artystycznej wypowiedzi i podkreślając że to jego „obywatelska” spowiedź. - Musimy nauczyć się śmiać z nas samych – apelował reżyser, dodając, że „Obywatel” jest filmem właśnie o nim samym. - Niestety, jako naród, społeczeństwo mamy skłonności do martyrologii, do glorii leczenia ran, do tego, żeby zawsze być ofiarą. Kiedy ktoś nam to wytyka, obruszamy się, obrażamy. Po co? Dlaczego? Trzeba nauczyć się z tego śmiać.
I czy nie ma racji?
- Bezmyślne pomawianie przez obu panów Stuhrów Polaków o rażący antysemityzm to powtarzanie kolejnego wymysłu „Wyborczej”, która podżega przeciwko Polsce, Polakom, polskiej tradycji, historii, Kościołowi przy różnych okazjach. Panowie Stuhrowie mówią o antysemityzmie Polaków, a czy podają jakoś konkretny przykład? - oburzała się Pawłowicz.
Cóż, daleko szukać nie trzeba.
„Panie Icku Sthur. Załuż pan myckę i módl się pod ścianą płaczu”, „Szczur z facjaty podobny jest do Joska Urbacha. To wszystko tłumaczy” czy „żydzi czuja sie u nas coraz pewniej--i plują na nas” - to tylko parę z kilku tysięcy komentarzy.