''Polskie drogi'': Łucja Kowolik - zapomniana seksbomba PRL‑u
10.10.2015 | aktual.: 22.03.2017 09:39
Jak to możliwe, że Kowolik, która na początku lat 70. uchodziła za symbol seksu i obiekt pożądania, kobieta obdarzona wdziękiem i niewątpliwym talentem, ceniona przez krytykę i ubóstwiana przez widzów, zniknęła z ekranów bez słowa?
Piękna, delikatna, tajemnicza. I choć jej kariera trwała jedynie krótką chwilę, a na ekranie pojawiła się zaledwie kilka razy, o Łucji Kowolik wielu widzów nie potrafi zapomnieć do dziś.
40 lat temu zagrała w filmie „Jej powrót” Witolda Orzechowskiego, adaptacji noweli Josepha Conrada. Rok później pojawiła się w kultowym serialu „Polskie drogi”.
Jak to możliwe, że Kowolik, która na początku lat 70. uchodziła za symbol seksu i obiekt pożądania, kobieta obdarzona wdziękiem i niewątpliwym talentem, ceniona przez krytykę i ubóstwiana przez widzów, zniknęła z ekranów bez słowa?
Płynie w niej włoska krew
Być może gdyby jej rodzice zdecydowali się osiedlić na stałe we Włoszech, gdzie się poznali, Łucja Dubiniecka (po mężu Kowolik) byłaby teraz światowej sławy gwiazdą.
Jednak życie potoczyło się inaczej. Jej ojciec, Aleksander Dubiniecki, poprosił swoją żonę, Ginę, aby wrócili do jego ojczyzny, do Polski, na Śląsk.
To właśnie tam przyszła na świat Łucja, której niezwykła uroda zawróci później w głowie niejednemu mężczyźnie.
Przykładna gospodyni
O karierze filmowej nawet nie marzyła, choć jej szkolni koledzy twierdzili, że od najmłodszych lat wykazywała ogromny talent aktorski.
Jako nastolatka wyszła za mąż za chłopaka ze Śląska, Kowolika. Wkrótce urodziła córkę, Mirandę, i porzuciła wszelkie plany o kontynuowaniu edukacji.
Nikt się wówczas nie spodziewał, że Łucja Kowolik, przykładna matka i gospodyni, już niedługo zostanie prawdziwą gwiazdą.
Żeby się nie zmarnowała...
Na casting do filmu „Perła w koronie” przyprowadziła ją znajoma, zmartwiona, że jej piękna sąsiadka „marnuje” się jako kura domowa.
Reżyser, Kazimierz Kutz, był pod ogromnym wrażeniem Kowolik. Nie zraził go jej brak doświadczenia, widział w debiutantce ogromny potencjał.
Partnerem początkującej aktorki został Olgierd Łukaszewicz i, jak twierdzą ludzie z ekipy, chemia między nimi nie była tak do końca udawana.
Nie powiedziała mężowi
Kowolik** była zdeterminowana, by zagrać, nie wystraszyły jej nawet **widniejące w scenariuszu sceny rozbierane. Chociaż ukrywała ten fakt przed mężem do samego końca.
- Prosiłem ją kilka razy, żeby to zrobiła, groziłem, że powiem mu sam. Ale ona ciągle powtarzała, że sobie poradzi – cytują słowa Kazimierza Kutza "Wysokie Obcasy".
Wbrew jego obawom, mąż zareagował entuzjastycznie.
- Ależ panie Kazimierzu, to świetny film, moja żona wygląda znakomicie. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że się do czegoś nadaje– powiedział po seansie.
Pożądana seksbomba
Mniej entuzjastycznie zareagowali sąsiedzi, którym nie do końca podobała się odwaga młodziutkiej Ślązaczki.
Ale jednocześnie, mimo wielu ataków, aktorka zdobyła szerokie grono wielbicieli – obsypywano ją kwiatami, a mężczyźni tracili dla niej głowy.
Wiadomość o jej rozwodzie zszokowała rodzinne Katowice. I chociaż tłumaczyła, że nie chce być traktowana przez męża jak trofeum, ludzie patrzyli na nią coraz bardziej krytycznie.
Uciekła z teatru
Ponieważ wciąż cieszyła się sporą popularnością, postanowiła wykorzystać swoją szansę – wyprowadziła się do Chorzowa, próbowała walczyć o kolejne role, ale propozycje nie nadchodziły.
Na planie filmowym pojawiła się jeszcze zaledwie kilka razy, potem udało się jej zdobyć angaż w teatrze. Jednak i tam nie zagrzała miejsca zbyt długo.
Wyszła za mąż, choć i tym razem nie znalazła szczęścia w związku małżeńskim. W 1980 roku odeszła z teatru. Potem uciekła od męża i wraz z rodziną wyjechała z kraju.
''Była aktorką jednego filmu''
Wraz z rodzicami i córkami zamieszkała w Australii. Jak twierdzą próbujący się z nią skontaktować dziennikarze, nie zgadza się na żadne wywiady, za wszelką cenę unika uwagi mediów.
W "Wysokich Obcasach" Kutz wyznawał, że czuje się odpowiedzialny za jej nieudaną karierę.
- Ten jej wyjazd, rozwalone życie, nieudane próby zostania aktorką, to wszystko wina mojego filmu– mówił. Ale po spotkaniu z aktorką wypowiadał się już bardziej optymistycznie:
- Wyjechała z tego przeklętego, ponurego Śląska, żyje w słońcu. I tak nie zrobiłaby kariery filmowej. Była aktorką jednego filmu, zniknęła jak James Dean i została po niej piękna pamięć dziewczyny ze śląskiego mitu. (sm/mn)