13 MFF T‑Mobile Nowe Horyzonty: Polak sensacją wrocławskiego święta kina
Tegoroczny festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty już na półmetku. Upał doskwiera turystom, ale szczęśliwi kinomani mogą znaleźć ukojenie dla ciała i duszy w klimatyzowanym Kinie Nowych Horyzontów.
24.07.2013 | aktual.: 18.05.2018 14:55
Każdego dnia festiwal wzbogaca się o kolejne przełomowe premiery, a goście w szampańskich humorach wieczorami celebrują wrocławskie święto kina w klubie Arsenał. Wśród głodnych wrażeń festiwalowiczów możemy dopatrzeć się też znanych i lubianych przedstawicieli polskiego show-biznesu. Nie zdziwcie się, jeżeli w kolejce po bilety spotkacie pamiętną z drugiego dnia festiwalu Edytę Herbuś, Mariusza Trelińskiego, Izę Kunę, Katarzynę Herman, Leszka Możdżera czy **Roberta Gonerę. Nic dziwnego, od kilku dni wszystkie drogi we Wrocławiu prowadzą do kina.
Jedną z największych sensacji Nowych Horyzontów okazał się kolejny film Tomasza Wasileskiego - „Płynące wieżowce”. Bilety na seans drugiego obrazu w karierze reżysera „W sypialni” zostały wyprzedane w kilka minut po trafieniu do kas. Przepiękne, poruszające kino w wydaniu Wasilewskiego tym razem przedstawia współczesny temat (tabu), z którym niechętnie konfrontuje się typowy polski widz. A warto. Znakomite aktorstwo w wydaniu uznanych rodzimych gwiazd, jak Kuna i Herman, ale także młodych utalentowanych artystów, którymi niewątpliwie są Mateusz Banasiuk, Bartosz Gelner i Marta Nieradkiewicz prezentuje odważny obraz miłości wciąż jeszcze zakazanej w niektórych kręgach. Jeżeli „Życie Adeli” w reżyserii Abdellatifa Ketchiche’a potrafi oderwać uwagę widza od tematu homoseksualizmu głównych bohaterek i skupić ją na emocjonalnej warstwie historii, tak Tomasz Wasilewski podejmuje podobną próbę na rodzimym, mało urodzajnym gruncie. Subtelnie, bez przerysowań, ale jednocześnie odważnie i z dużą dozą naturalizmu tak rzadko spotykanego w polskim kinie. Po prostu pięknie i namiętnie. Z każdym swoim kolejnym filmem Wasilewski staje się wirtuozem filmowych środków wyrazu. Niezależnie od swoich upodobań - filmowych bądź też bardziej prywatnych - szczerze należy przyznać, że twórca „Płynących wieżowców” robi dobre kino.
Od poniedziałku rozpoczęły się pokazy polskich filmów krótkometrażowych. W tym konkursie zostanie pokazanych łącznie 71 produkcji. Wśród nich znajdziemy także najlepsze krótkie dokumenty, animacje i fabuły ze szkół filmowych z całej Polski. Odkryjemy nowe nazwiska, jak* Tomasz Popakul*(animacja Ziegenort), czy Marta Prus (Osiemnastka), a swoje najnowsze krótkie metraże pokażą m.in. Bodo Kox (Opera z mydła), Julia Kolberger (Mazurek) czy Wojciech Kasperski (Dom na końcu drogi).
Niegdysiejszy gość Nowych Horyzontów, Peter Greenaway, powrócił do Wrocławia w wielkim stylu. W tym tygodniu możemy zobaczyć najnowsze dzieło kontrowersyjnego twórcy „Zet i dwa zera” - „Goltzius and the Pelican Company”. Film prezentowany jest w sekcji panorama. Utalentowany malarz i rytownik, Hendrik Goltzius, usiłuje przekonać margrabię Alzacji do sfinansowania drukarni, dzięki której mógłby wydać erotyczną, obrazkową wersję Starego Testamentu. Trudno o lepszy motyw przewodni dla filmu Petera Greenawaya – wielkiego buntownika i awangardzisty, eksperymentatora, ciągle przełamującego i wyznaczającego nowe definicje filmowej narracji.
Wszystkim tegorocznym bywalcom festiwalu polecamy w szczególności następujące tytuły z Konkursu Głównego: „Piękna i bestia”, czyli poruszającą historię niezwykłego małżeństwa z długoletnim stażem; „Dom Hermana” - historię człowieka, który od ponad trzech dekad przebywa w izolatce i z więzienia, przy wsparciu młodej artystki, buduje swój dom marzeń. Łzy gwarantowane. „Everybody Street” dla nietuzinkowych zdjęć Nowego Jorku wykonanych przez jeszcze bardziej wyjątkowych fotografów oraz „Lewiatan”, który jest imponującym technologicznie i estetycznie dokumentem w reżyserii Luciena Castaing-Taylora i Vérény Paravel. Wszystkie powyższe filmy, mimo iż miały już swoją premierę na festiwalu, będą jeszcze wyświetlane w Kinie Nowe Horyzonty w najbliższych dniach. Warto nie przegapić.
Przy okazji przypominamy, że wrocławski Rynek również zamienił się w wielką salę kinową. Przez cały okres trwania festiwalu, codziennie o godz. 22.00, widzowie oraz turyści mają okazję zobaczyć dziesięć filmów, m.in. oscarowy „Sugar Man”Malika Bendjelloula, „Światła wielkiego miasta” Charlesa Chaplina i „Blankę” Waleriana Borowczyka. 25 lipca warto wybrać się na specjalny pokaz Filmoteki Narodowej, która zaprezentuje zrekonstruowaną kopię „Pana Tadeusza” z 1928 roku z muzyką na żywo.