2017 to był mocny rok! Oto nasze największe sukcesy
Polskie kino odnosi coraz więcej sukcesów w Europie i na świecie, filmowi weterani świetnie szkolą młodych twórców, a poziom rodzimych produkcji sprawia, że możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość. No dobrze, nie jest aż tak wspaniale, bo sporo jeszcze rzeczy warto w polskim kinie poprawić, szczególnie w kontekście mentalności i podejścia do widza spoza kraju, ale jest naprawdę coraz lepiej. I mamy faktycznie czym się chwalić i cieszyć, zarówno jako publiczność, jak i życzliwie kibicujący rodzimym twórcom obserwatorzy światowej branży filmowej.
Aby udowodnić, iż powyższe słowa nie są rzucane na wiatr, przygotowaliśmy zestawienie dziesięciu sukcesów polskiego kina z 2017 roku. Czy są to rzeczywiście najważniejsze rzeczy, jakie przytrafiły nam się w mijającym sezonie? Być może nie, ale faktem jest, że o całej dziesiątce było głośno, również poza granicami naszego kraju. Jeśli uważacie, że coś przeoczyliśmy – albo uznaliśmy za wartościowe coś, co na to nie zasługiwało – podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach. Kolejność wydarzeń jest zupełnie przypadkowa.
Malowany hit
Opowieść o życiu i tajemniczej śmierci Vincenta van Gogha powstawała w wielkich trudach przez siedem lat, ale poświęcenie twórców jak najbardziej się opłaciło. Przygotowany przez ekipę pod wodzą Doroty Kobieli i Hugh Welchmana film jest absolutnie unikalnym doświadczeniem, wartym każdej wydanej złotówki. "Twój Vincent” został najpierw dosłownie, fizycznie namalowany przez grupę artystów, a dopiero później przeniesiony w ramy kinowej animacji. Film wygrywa prestiżowe festiwale, stał się najbardziej kasową polską produkcją w historii w światowych kinach i wszystko wskazuje na to, że ma w marcu szansę na Oscara.
Wiedźmin kontratakuje
Tym razem "telewizyjna” wiadomość w naszym zestawieniu, ale znając budżety streamingowego giganta Netflix oraz jakość obecnych seriali, można śmiało oczekiwać, że nadchodzący najprawdopodobniej dopiero w 2019 roku "Wiedźmin” będzie bardziej filmowy niż większość filmów. Poznaliśmy już showrunnerkę projektu, który ma wymazać z pamięci widzów kinową adaptację Marka Brodzkiego. Lauren Schmidt Hissrich, produkująca wcześniej "Daredevila” oraz "Defenders”, będzie czuwać nad treścią oraz jakością serialu. Niby produkcja będzie międzynarodowa, ale twórczość Andrzeja Sapkowskiego jest zdecydowanie polska. Sukces!
Bieszczadzkie diabły
"Wataha 2”, niezwykle popularny w Polsce rodzimy projekt HBO Europe, była zdecydowanie produkcją telewizyjną, jednakże jej sukces miał w pełni europejski wymiar. Oto bowiem premiera pierwszego odcinka odbyła się równocześnie w 19 krajach Starego Kontynentu, zbierając w większości świetne recenzje, zarówno od krytyków, jak i widzów. Być może popularność drugiego sezonu "Watahy” wynikała częściowo z kryzysu imigranckiego, który narósł od czasów pierwszej odsłony, lecz opowieść o zbiorowym mordzie dokonanym na terenie patrolowanym przez bieszczadzką Straż Graniczną trzymała poziom od początku do końca.
Sukces w Berlinie
Europejskie Nagrody Filmowe 2017 stały być może pod znakiem dominacji "The Square” Rubena Östlunda, ale dla nas najbardziej liczył się sukces Polaków. Poczwórny! "Komunia” Anny Zameckiej tryumfowała w kategorii dokumentalnej, a "Twój Vincent” Doroty Kobieli i Hugh Welchmana w animowanej. Gremium przyznające nagrody zachwyciło się kostiumami Katarzyny Lewińskiej do "Pokotu” Agnieszki Holland i Kasi Adamik, który został wyróżniony także w lutym na Berlinale. W głosowaniu publiczności na najlepszy film spośród wszystkich zwycięzców Europejskich Nagród Filmowych tryumfowała "Ida” Pawła Pawlikowskiego.
Kryteria dancingu
Nie wszyscy znają w Polsce The Criterion Collection, bowiem firma zajmuje się edycjami kina domowego w Stanach Zjednoczonych, czyli w Regionie 1, którego większość europejskich odtwarzaczy nie obsługuje. O Criterionie wypada wiedzieć jedno – to najbardziej prestiżowa marka DVD/Blu-ray na świecie. Kiedy więc polski film trafia do ich katalogu, jest to wydarzenie o ogromnym znaczeniu, szczególnie że tamtejsi decydenci doceniają raczej polskich mistrzów, a nie młodych twórców. W tym roku było inaczej, doczekaliśmy się bowiem edycji DVD i Blu-ray "Córek dancingu” debiutującej w pełnometrażowym kinie fabularnym Agnieszki Smoczyńskiej.
Chińskie przeboje
Jeśli śledzicie rozwój branży filmowej, doskonale wiecie, że coraz większe znaczenie ma rynek chiński, który przynosi niektórym filmom setki milionów dolarów i zachęca coraz więcej zagranicznych inwestycji. Tak się złożyło, że w listopadzie to polskie produkcje zachwycały chińskich widzów. Chodzi wprawdzie o klasyki pokroju "Przypadku” Krzysztofa Kieślowskiego czy "Pociągu” Jerzego Kawalerowicza, które były wyświetlane w ramach przeglądu "8 Arcydzieł Polskiego Kina”, ale jest to zdecydowanie sukces naszych filmowców. Tak pozytywny odbiór rodzimych dzieł powinien zwiększyć zainteresowanie dokonaniami młodych polskich twórców.
Spanie jest przeceniane
Kolejnym indywidualnym sukcesem polskiego kina była światowa popularność „Wszystkich nieprzespanych nocy” Michała Marczaka, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, gdzie film najpierw spotkał się w bardzo ciepłym przyjęciem na festiwalu Sundance (nagroda za reżyserię), a później trafił na wiele list najlepszych produkcji 2017 roku. Zagraniczne produkcje mają na tamtym rynku bardzo ciężko, a film Marczaka jest niejako eksperymentem zamazującym granicę pomiędzy dokumentem i filmem fabularnym, dlatego jest to spory sukces. Z jakiegoś powodu „Wszystkie nieprzespane noce” w Polsce spotkały się ze znacznie słabszym przyjęciem.
Na co do kina?
Polskie kino rośnie również w siłę w oczach polskich widzów, co zawsze cieszy. Wprawdzie największymi rodzimymi hitami były stricte komercyjne produkcje o wątpliwej jakości artystycznej, "Botoks” Patryka Vegi oraz "Listy do M. 3” Tomasza Koneckiego, ale dobre wyniki finansowe osiągnęło również wiele mniejszych, bardziej ambitnych produkcji. Chociażby "Twój Vincent” Doroty Kobieli i Hugh Welchmana, który zainteresował publiczność niezwykłą formą, a także "Cicha noc”, słodko-gorzki dramat Piotra Domalewskiego, który mimo że zdobył we wrześniu gdyńskie Złote Lwy, był w dystrybucji kinowej ogromną niewiadomą.
Renoma Kieślowskiego
Od śmierci Krzysztofa Kieślowskiego minęło już ponad 20 lat, lecz renoma polskiego twórcy rośnie z każdym rokiem, przede wszystkim za granicami kraju, gdzie cieszy się od lat większą popularnością niż w Polsce. W 2016 roku cała branża dyskutowała, czy "Dekalog” wydał lepiej na Blu-rayu brytyjski dystrybutor Arrow, czy Amerykanie z The Criterion Collection. O obu edycjach było także głośno w tym roku, filmy Kieślowskiego są wyświetlane na całym świecie, a dokonania reżysera poznają kolejne pokolenia miłośników artystycznego kina. Wszystko na to wskazuje, że Krzysztof Kieślowski znajdzie się u nas na podobnej liście pod koniec 2018 roku.
Gdynia należy do debiutantów
Mimo że gdyńskie laury nie przekładają się przeważnie na wyniki finansowe w rodzimych kinach, cieszy fakt, że kolejny rok z rzędu na najważniejszej imprezie dedykowanej polskim filmom tryumfowali młodzi twórcy i debiutanci. Złotymi Lwami uhonorowano boleśnie prawdziwą "Cicha noc” Piotra Domalewskiego. Jagoda Szelc zdobyła za wyjątkową w formie i treści "Wieżę. Jasny dzień” nagrody za debiut reżyserski oraz scenariusz. Świetne recenzje zebrał energiczny "Atak paniki” Pawła Maślony. W Konkursie Inne spojrzenie bardzo podobał się "Photon” Normana Leto. Przyszłość polskiego kina jawi się w coraz jaśniejszych barwach.