Agata Trzebuchowska: ''Nie zamierzam bardziej angażować się aktorsko''
10.03.2015 | aktual.: 17.07.2019 08:22
Historia jak z Hollywood – piękna dziewczyna zostaje wypatrzona w kawiarni, niespodziewanie staje się światowej sławy gwiazdą, jej twarz ląduje na pierwszych stronach gazet, zaś film, w którym wystąpiła, otrzymuje Oscara.
Historia jak z Hollywood – piękna dziewczyna zostaje wypatrzona w kawiarni, niespodziewanie staje się światowej sławy gwiazdą, jej twarz ląduje na pierwszych stronach gazet, zaś film, w którym wystąpiła, otrzymuje Oscara.
Ale chyba nikt nie przewidział ciągu dalszego tej opowieści. Młodziutka Agata Trzebuchowska nie zachłysnęła się popularnością, nie dała się omotać i nie uległa urokowi kuszącego świata show-biznesu. Nie wykorzystała też, ku zdziwieniu znajomych po fachu, swoich pięciu minut sławy.
Niemal wszystkie oferty pracy, które otrzymała – a było ich naprawdę wiele – bez wahania odrzuciła, przypominając wszystkim, że to, iż zagrała w filmie, nie czyni z niej aktorki. Ale nie zaprzecza, że być może w przyszłości zwiąże się w jakiś sposób z tą branżą...
Aktorka z przypadku
Na plan "Idy" trafiła zupełnym przypadkiem. Do jednej z ulubionych kawiarni Trzebuchowskiej zajrzała reżyserka Małgośka Szumowska, która natychmiast dostrzegła potencjał drzemiący w nieznajomej dziewczynie. Zrobiła jej więc po kryjomu zdjęcie i posłała je do Pawła Pawlikowskiego, który już od dłuższego czasu poszukiwał aktorki mogącej wcielić się w tytułową bohaterkę jego filmu.
- Namiary na siebie zostawiła bariście* – wspominała Trzebuchowska w rozmowie z TVN24. *- Wiedziała, że często odwiedzam tę kawiarnię.
Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
- Napisałam maila, a Małgośka skontaktowała mnie z producentami z Opus Film i pojechałam do Łodzi na zdjęcia – mówiła. - Cała ta sytuacja wydawała mi się nieprawdopodobna, wręcz absurdalna, dlatego też nie wiązałam z nią początkowo żadnych nadziei.
Dla Pawlikowskiego wszystko
Przez jakiś czas zastanawiała się, czy powinna przyjąć rolę, ale to wahanie nie trwało długo. Wszystko za sprawą reżysera, Pawła Pawlikowskiego, którego Trzebuchowska wyjątkowo ceni i którego film "Lato miłości" jest jednym z jej ulubionych.
- Szalenie mnie interesował i jako twórca, i jako człowiek* – mówiła w radiu RMF. *- Kiedy się spotkaliśmy, natychmiast poczułam zaufanie. Rozumiałam jego pomysły i chciałam się sprawdzić w takiej sytuacji.
Choć nie miała żadnego aktorskiego przygotowania i nie wiedziała nic o pracy na planie, Pawlikowski i Agata Kulesza robili wszystko co w ich mocy, by nie czuła się skrępowana. Stale służyli pomocą, wsparciem i dobrymi radami.
- Paweł bardzo brał pod uwagę wszystko, co czułam i myślałam – kontynuowała. - Jak nie czułam pewnych rzeczy, mówiłam o tym. Nie jestem aktorką i nie mam narzędzi, żeby ograć coś, co wydaje mi się nieszczere. Z Agatą znalazłyśmy wspólny język. Bardzo mi pomagała. Grała pode mnie, wiedziała, jakie emocje ma we mnie wywoływać i jak to zrobić. Mogłam bez problemu wejść z nią w dialog. Cały czas czułam wsparcie.
Nagonka na film
W Polsce "Ida" wzbudziła mieszane uczucia – od zachwytów do nienawiści, od pochwał za rewelacyjnie przedstawioną, dramatyczną historię, po oskarżenia o "antypolskość". Trzebuchowska długo nie zabierała głosu w tej sprawie, nie chcąc zaogniać dyskusji. Wreszcie jednak się przełamała.
- Ja odcinałam się od tych dyskusji, ale te głosy do mnie doszły* – mówiła w RMF. *- Przyznaję, że jest mi trochę przykro. Uważam, że to jest film, który można odrzucić. On dzieli, jak każdy inny. Ale oskarżenia o antysemityzm i nie tylko - słyszałam, że ten film jest antykatolicki - są dla mnie absurdalne.
Nie ukrywała, że zupełnie nie rozumie tej nagonki i była zdziwiona skrajnymi reakcjami widzów.
- Pamiętam jak zaraz po premierze w Gdyni pewna pani wybiegła za Pawłem Pawlikowskim, krzycząc, że zrobił film opluwający i szkalujący Polaków – mówiła w rozmowie z TVN24. - Była naprawdę oburzona. Tę sytuację pamiętam najlepiej z takich bezpośrednich spotkań, ale wystarczy wejść na jakikolwiek artykuł dotyczący filmu w sieci, by trafić na komentarze oskarżające "Idę" o antypolskość i "żydowskie konszachty".
Oscarowa wpadka
Jeśli jednak Trzebuchowska myślała, że sytuacja przycichnie, była w błędzie. „Ida” odniosła sukces również za granicą, więc i w Polsce była jednym z najgorętszych tematów. I w ten sposób ona sama trafiła „na świecznik”.
– Na plotkarskich stronach zaistniałam dopiero po tym, jak "popełniłam faux pas", występując na Złotych Globach w balerinach i sukience tylko do pół łydki – mówiła w Wysokich Obcasach. Jednak prawdziwą burzę wywołało jej prostolinijne wyznanie, że kiedy „Idzie” przyznano Oscara, ona akurat... wyszła do toalety.
– Poszłyśmy na korytarz do toalety, a później napić się wina i w tym momencie okazało się, że przydzielano nagrody w naszej kategorii, więc zostałyśmy na korytarzu i krzyczałyśmy przed telewizorem – opowiadała portalowi TVP Info.
Afera w polskim show-biznesie
Zachowanie młodej aktorki polskim celebrytom – a zwłaszcza Krzysztofowi Ibiszowi – wydało się nie do przyjęcia, a sytuacja jeszcze się zaogniła, gdy Fakt doniósł, że Trzebuchowska odrzuciła propozycję Marka Cherry'ego, producenta „Gotowych na wszystko”, by wystąpić w jego najnowszej produkcji.
- Jeśli ktoś występuje w filmie, nagrodzonym Oscarem to trochę szkoda, że nie chce zgłębiać tego tematu* - komentował Tomasz Karolak. *- Może zbyt wcześnie na takie deklaracje.
Robert Gonera posunął się zaś do przypuszczenia, że młodą aktorkę przerosła zdobyta nagle popularność.
- Może właśnie to ją trochę przestraszyło? - sugerował.- Te proporcje w zainteresowaniu jej osobą po pierwszym wystąpieniu aktorskim.
Prawdziwa afera wybuchła jednak wtedy, gdy tabloid przypominał, jak trzy lata temu Trzebuchowska wzięła udział w paradzie równości przebrana za Matkę Boską. Jak można się było spodziewać, katolickie strony przepuściły na nią zmasowany atak, twierdząc, że aktorka powinna trafić przed sąd.
''To była jednorazowa przygoda''
Całe szczęście Trzebuchowska te uwagi, rady, aluzje i ataki puszcza mimo uszu i dalej robi swoje.
- Nie zamierzam bardziej angażować się aktorsko, to była jednorazowa przygoda – cytuje Fakt słowa Trzebuchowskiej.
- Nie zamierzam robić kariery w tej dziedzinie* – powtarzała w RMF, ale już nie tak stanowczo. *- Choć oczywiście się nie zamykam. Nie myślę o aktorstwie, ale gdyby była okazja wzięcia udziału w równie wartościowym projekcie, to pewnie chętnie bym się znowu sprawdziła.
Kilka miesięcy temu Trzebuchowska obroniła licencjat na Międzywydziałowych Indywidualnych Studiach Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Teraz robi sobie przerwę, by zastanowić się, jak dalej pokierować swoim życiem. Nie wyklucza jednak, że w przyszłości być może zwiąże się z reżyserią.
- Nie jestem jeszcze pewna, czy chcę kontynuować studia teoretyczne – mówiła w Stopklatce. - A może zdecyduje się na szkołę filmową?Nie mam konkretnych planów, tylko garść pomysłów.(sm/gol.)