Sceny intymne były za mocne? Nie zgodzili się na ich usunięcie

W tym tygodniu "The Hollywood Reporter" przeprowadził długa rozmową z nominowaną do Oscara Aną de Armas. Aktorka stara się w nim wyjaśnić, dlaczego "Blondynka" gromadziła tak skrajne opinie. Wyraziła też swoją opinię na temat licznych scen erotycznych w filmie.

Ana de Armas - gwiazda "Blondynki"
Ana de Armas - gwiazda "Blondynki"
Źródło zdjęć: © materiały partnera

Przypomnijmy, że "Blondynka" została oparta na bestsellerowej książce Joyce Carol Oates. Wydana w 2000 roku powieść wzbudziła duże kontrowersje. Opisywała bowiem życie Marilyn Monroe w sposób wyjątkowo intymny i odważny. "Blonde" była jednak nie tylko wiwisekcją legendarnej gwiazdy kina, ale także przenikliwą krytyką stosunków i realizacji damsko-męskich, jakie panowały w ówczesnym Hollywood.

Wydawało się, że taką książkę trudno będzie zekranizować. Nie tylko ze względów obyczajowych. W Hollywood wciąż bowiem rządzą mężczyźni. Tymczasem filmowcy nie tylko sięgnęli po kontrowersyjną powieść, ale także nie poszli na żaden kompromis. Efekt był taki, że "Blondynka" otrzymała najwyższą kategorię wiekową NC-17 (osoby powyżej 17. roku życia mogą obejrzeć film jedynie z pełnoletnim opiekunem) , co dla kinowej produkcji jest jak wyrok. Bez żadnych szans na osiągnięcie finansowego sukcesu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W tej sytuacji producenci filmu postanowili sprzedać film platformie streamingowej. Najwięcej kasy rzucił na stół Netflix. "Blondynka" pojawiła się w kinach tylko na premierowych pokazach i w bardzo wąskiej dystrybucji tak, aby móc brać udział w rywalizacji o nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Tyle, że biograficzna produkcja spotkała się z bardzo mieszanymi opiniami i otrzymała tylko jedną nominację do Oscara. Wyróżniona została Ana de Armas w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa.

Dla pochodzącej z Kuby de Armas to pierwsza nominacja do Oscara w karierze. Jak piszą krytycy, to wyróżnienie jest nagrodą za trudne i wymagające dużych poświęceń doświadczenie zawodowe. W wywiadzie dla WP aktorka powiedziała: "Przez cały czas czułam na barkach ten ciężar, który Monroe na sobie dźwigała. Czułam jej ogromny smutek. Nie sposób było się go pozbyć i chyba tego wcale nie chciałam. Pozwoliłam, żeby niosły mnie jej emocje i wykorzystałam to. Nie próbowałam się przed tym chronić. Musiałam sama tego doświadczyć".

W wywiadzie dla "The Hollywood Reporter" Ana de Armas nawiązała też do mieszanych, w większości negatywnych opinii krytyków na temat filmu: "'Blondynka' nie została stworzona, aby uszczęśliwić widzów. To trudny film do oglądania. Czytałam recenzje, że stawia on Monroe w złym świetle. Myślę, że jest wręcz przeciwnie. Myślę, że źle mówi o środowisku i branży, a czasami jest to trudna pigułka do przełknięcia dla osób obecnie działających w tym biznesie. Mam wrażenie, że niektórzy ludzie poczuli się tak, jakby ktoś wskazał ich palcem".

De Armas wypowiedziała się również na temat scen erotycznych w filmie. "Pamiętam je wszystkie, bo brałam w nich udział i mogę powiedzieć, że wiele seriali i filmów, które nie otrzymały kategorii wiekowej NC-17, zawiera znacznie więcej treści seksualnych niż 'Blondynka'. Owszem, aby opowiedzieć tę historię, ważne było, aby pokazać wszystkie te momenty w życiu Marilyn, które sprawiły, że skończyła tak, jak skończyła. Musiało to zostać wyjaśnione i unaocznione widzom. Jednak ocena komisji klasyfikującej filmy nie odzwierciedla obecnych standardów społecznych. Myślę, że to bardziej sprawa polityczna".

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad ofertą SkyShowtime (ale chwalimy "Yellowstone"), podziwiamy Brendana Frasera w "Wielorybie" i nabijamy się z polskich propozycji na Eurowizję. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach

Źródło artykułu:WP Film
Ana de Armasmarilyn monroenetflix
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)