Bartosz Żukowski: Sławę traktuje jako zło konieczne
09.06.2015 | aktual.: 22.03.2017 15:52
Nigdy też nie zależało mu na popularności, a sławę traktuje jako zło konieczne – swoje życie prywatne trzyma z dala od mediów, za co niejednokrotnie już zapłacił wysoką cenę. Gazety często publikowały nieprawdziwe informacje o nim i jego bliskich. Dwa razy go uśmiercono.
- Nie wstydzę się tej roli – powtarza za każdym razem, kiedy dziennikarze pytają go o postać Waldka Kiepskiego. Ale nie kryje, że chętnie zerwałby tę etykietkę i odciął się od serialu, który mocno wpłynął na jego aktorski wizerunek. Nie przepada też za fanami, którzy bezceremonialnie zaczepiają go na ulicy, proponując „browarka”. Bo Bartosz Żukowski, w przeciwieństwie do swojego bohatera, za alkoholem nie przepada.
Nigdy też nie zależało mu na popularności, a sławę traktuje jako zło konieczne – swoje życie prywatne trzyma z dala od mediów, za co niejednokrotnie już zapłacił wysoką cenę. Gazety często publikowały nieprawdziwe informacje o nim i jego bliskich. Dwa razy go uśmiercono.
Nic dziwnego, że aktor na jakiś czas opuścił kraj, ciesząc się anonimowością za granicą. Granie jest jego pasją, ale nie ogranicza się tylko do występowania przed kamerami czy na scenie. W równym stopniu interesuje go fotografia, prawo i latanie.
Z miłości do fotografii
Żukowski, urodzony 10 czerwca 1975 roku w Warszawie, na ekranie zadebiutował jako 17-latek, w filmie "Pierścionek z orłem w koronie" w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Później występował na ekranie regularnie, choć głównie w rolach epizodycznych (pojawił się na przykład w "Pożegnaniu z Marią", „Samowolce”, „Cwale” czy „Szamance”), i rozpoczął studia na warszawskiej PWST. Jednak nie wytrzymał tam długo.
- Przerwałem naukę w szkole teatralnej i wyjechałem do Stanów, żeby uczyć się fotografować– mówił w magazynie „CKM”.
Jednak szybko się okazało, że kariera fotografa nie była mu pisana.
Pożegnanie z Kiepskimi
Wkrótce Żukowski dostał zaproszenie na plan nowego serialu komediowego „Świat według Kiepskich”. I był przekonany, że roli nie dostanie.
- Nagraliśmy trzy pierwsze odcinki, po nich spakowałem się i wróciłem do USA* – dodawał. *- Po paru miesiącach okazało się, że serial bardzo się spodobał i będzie miał ciąg dalszy.
W serialu występował od 1999 do 2004 roku.
- Tak się ułożyło, że musiałem poprosić o urlop – tłumaczył swoją decyzję o odejściu, która zbulwersowała rzesze fanów serialu. - Jeśli nie robisz czegoś z przekonaniem, to nie robisz tego dobrze.
Związek na odległość
Prawdopodobnie to serial stał się również przyczyną rozstania Żukowskiego z aktorką Violettą Arlak. Poznali się podczas realizacji programu kabaretowego „Statek Szalony” i błyskawicznie przypadli sobie do gustu.
Największym problemem była dzieląca ich odległość – ona pracowała w kieleckim teatrze, on zaś nieustannie musiał udawać się do Wrocławia, gdzie kręcono „Świat według Kiepskich”, i doglądać swoich interesów w Krakowie.
Wkrótce coś zaczęło się między nimi psuć – jedni twierdzili, że to przez ciągłe wyjazdy, inni, że przez różnicę wieku (Arlak jest starsza od Żukowskiego o 7 lat). Rozstanie odbyło się jednak w przyjacielskiej atmosferze.
''To rola, której się nie wstydzę''
I choć dzięki serialowi Żukowski stał się rozpoznawalny, wkrótce rola Waldusia zaczęła mu ciążyć. Na ekranie pojawiał się nie za często, i niemal zawsze na drugim planie, bo niezależnie od talentu i doświadczenia zawodowego, publiczność i filmowcy wciąż postrzegali go przez pryzmat „Świata według Kiepskich”.
- Walduś to rola, której się nie wstydzę i nie mam problemu z tym, że tak mocno zaistniała w świadomości widzów* – twierdził jednak Żukowski w wywiadzie dla magazynu „Tele świat”. *- Właściwie to się z tego cieszę, bo nie każdemu aktorowi jest dane zagrać postać, która tak dobrze jest odbierana przez widza.
Ale są i „ciemne strony” sławy, zwłaszcza gdy widzowie mają problem z oddzieleniem serialu od rzeczywistości.
- Niekiedy ludzie przekraczają granicę dobrego wychowania* – żalił się w „CKM”. *- I to jest krępujące nie tylko dla mnie, ale również dla moich znajomych i członków rodziny. Ludzie potrafią podejść, walnąć mnie w ramię i ryknąć „Siemanko, Walduś!”. To są najtrudniejsze momenty.
Drażnią go też zaproszenia „na browara”.
- Nie wiem, czy w życiu wypiłem choćby jedno piwo. W ogóle jestem antyalkoholowy – tłumaczył.
Nieudany biznes
Żukowski od zawsze zdawał sobie sprawę, że aktorstwo to zawód niepewny i nie chciał ograniczać się tylko do grania. Ale szczęście nie zawsze mu dopisywało.
Jednym z jego nietrafionym interesów była knajpa w Krakowie, którą prowadził wraz z aktorem Bogusławem Kaczmarczykiem, „Carmen Coffee”.
- Miałem w Krakowie knajpy: jedną własną, a drugą w spółce. Ale jak wiadomo, spółki nie wychodzą najlepiej – mówił w „Super Expressie”.
Biznes upadł, a aktorowi, oprócz przykrych przeżyć, przyniósł również uzależnienie od kawy.
- Dziennie wypijam aż 6-7 filiżanek – dodawał.
Prawie prawnik
W przerwie od aktorstwa Żukowski zaczął również studiować prawo na Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Warszawie. Jak twierdził, radził sobie bardzo dobrze, choć prawnikiem zostać nie zamierzał.
- Wychodzę z założenia, że wszystko, co nas otacza, to przedmioty i podmioty prawa. I warto wiedzieć, jak to funkcjonuje – tłumaczył swoją decyzję w „CKM”. Ostatecznie jednak uczelnię porzucił.
- Ja tych studiów nie skończyłem. Dowiedziałem się wszystkiego, co chciałem. Potrafię przeczytać ustawę, zrozumieć umowę – opowiadał w Polskim Radiu, dodając, że wkrótce potem rozpoczął starania o uzyskanie licencji pilota.
Fałszywa śmierć
Najbardziej przykre doświadczenie z pracy aktorskiej? Bez wątpienia informacja o jego śmierci, która lotem błyskawicy obiegła media.
We wrześniu 2000 roku pojawiła się plotka, że Żukowski zginął w wypadku, najprawdopodobniej pędząc na motorze, choć później pojawiła się również wersja, według której aktor jechał BMW. Informację szybko zdementowano, ale i tak zdążyła nieźle zamieszać.
- Po tych artykułach moja babcia odbierała telefony z kondolencjami. Do rodziców wydzwaniali znajomi, a ponieważ nie mieli odwagi, by powiedzieć coś wprost, to pytali: „Czy z Bartkiem wszystko w porządku?” - mówił aktor w „CKM”.
On sam uważał, że media specjalnie rozdmuchały tę wiadomość, by sprowokować go do reakcji.
- To był okres, w którym nie udzielałem wywiadów. Nie wykluczam, że rzucenie plotki o śmierci było wybiegiem prasy plotkarskiej, by namówić mnie do rozmowy – dodawał.
Kilka lat później media społecznościowe obiegła kolejna fałszywa wieść – tym razem Żukowski miał popełnić samobójstwo przez powieszenie.
Zagraniczny wyjazd
Ślub aktora z Ewą, specjalistką od prawa międzynarodowego, również przeszedł bez większego echa, bo ani aktor, ani jego wybranka nie chcieli dzielić tego wyjątkowego dnia z dziennikarzami. Poznali się w restauracji, Żukowski od razu zwrócił na nią uwagę.
- Pamiętam nawet, jak była ubrana, miała też taką zabawną torebkę z futra* – cytuje jego słowa „Na żywo”. *- Chyba także wpadłem jej w oko, bo pozwoliła się odwieźć do domu.
Wkrótce zostali parą i Ewa zgodziła się wyjechać z nim za granicę.
- Niebawem bez wahania pojechałem z nią na placówkę do Niemiec, choć musiałem kilka razy w tygodniu latać do Polski, a to na plan, a to do teatru – dodawał. W 2009 roku na świat przyszła ich córka Pola.
''Może być tylko lepiej''
W Niemczech Żukowski spędził kilka lat, lecz choć nie zaangażował się w tamtejszą branżę rozrywkową – by grać w filmach, wracał do Polski – nie siedział bezczynnie.
- Zajmuję się tam zupełnie innymi rzeczami, na przykład pracuję w konsulacie w Kolonii – mówił w magazynie „Tele świat”.
Wreszcie po kilku latach wrócił do kraju, a w 2011 roku ponownie dołączył do ekipy „Świata według Kiepskich”.
- Głównym powodem były sprawy prywatne – tłumaczył tajemniczo.
Ostatnio aktor zajęty jest dementowaniem plotek o rozpadzie swojego małżeństwa.
- Żona mnie inspiruje i nigdy się z nią nie nudzę. Córkę Polę mamy odchowaną, jesteśmy spełnieni zawodowo. Może być tylko lepiej – zapewniał.
''Ze mną nigdy nic nie wiadomo''
A jeśli chodzi o plany zawodowe? Przyznaje, że marzy mu się jakaś „poważna rola”.
- Czuję się aktorem dramatycznym, a nie komediowym. Wydaje mi się, że nie posiadam zdolności parodystycznych. Po prostu nie mam takiego talentu – zapewniał w „Świat i ludzie”.
Ale nie kryje, że nie wie, gdzie wyląduje za kilka lat – być może znowu na jakiś czas porzuci aktorstwo?
- Ze mną nigdy nic nie wiadomo – mówił w „CKM”. - Staram się siebie nie ograniczać, za dwa lata będę robił to albo tamto. Nie chcę, by ominęły mnie inne ciekawe rzeczy. Lepiej być otwartym na wszystko. (sm/gk)