''Batman v Superman: Świt sprawiedliwości'': Gorzej być nie może? [RECENZJA]
“Batman v Superman: Świt sprawiedliwości” jest reklamowany jako wydarzenie kinowe dekady, ale widzowie, którzy oczekują arcydzieła, powinni obniżyć swoje oczekiwania, bo do kin trafia produkt wybrakowany. Miało być zderzenie gigantów, jest karnawał czerstwych dialogów i średnio emocjonujących scen walk. Gwóźdź do trumny to wersja 3D, która sprawia, że obraz wygląda, jakby był nagrywany w kinie za pomocą telefonu.
Na ten film czekało wielu fanów popkultury, bo nie często na ekrany trafia produkcja, w której zderzają się giganci. Zwłaszcza, że za kamerą stanął Zack Snyder, mający na koncie przebojowych “300” i “Człowieka ze stali”, będącego uczciwą próbą zmierzenia się z legendą Supermana. Intrygująca i nieoczywista wydaje się również obsada: Ben Affleck debiutujący w roli Batmana, Amy Adams jako Lois Lane, Jesse Eisenberg jako czarny charakter Lex Luthor, czy wreszcie Gal Gadot jako Wonder Woman. Jak mogło się nie udać?
A jednak. Pierwszym podstawowym problemem jest, że widz właściwie nie wie, kiedy "Batman v Superman" się zaczyna, bo reżyser ewidentnie miał wątpliwości, kiedy zawiązać akcję. Punktów kulminacyjnych można doliczyć się kilku, w rezultacie ma się wrażenie, że Snyder nakręcił nakręcił dłużącego się 2,5 godzinnego tasiemca, który jest straszniejszy niż wszystkie czarne charaktery pojawiające się na ekranie.* Miało być zderzenie gigantów, ale walki, choć zainscenizowane w ciekawy sposób, nie emocjonują, bo po drodze bohaterowie gubią swoją wyrazistość. Nie kibicujemy ani Batmanowi, ani Supermanowi, bo są bez właściwości.*
O scenariusz można się spierać, ale wyjątkowo trudno chwalić wersję 3D. Film oglądany nawet w Imaxie nie broni się w żaden sposób - obraz jest zaciemniony i brakuje efektów, które uzasadniałyby użycie trójwymiaru: ma się wrażenie obrazu dziwnie płaskiego i nieostrego, z mocnym ziarnem, przypominającego kiepską kopię filmu nagrywanego w kinie.
Na uwagę zwraca z pewnością jeden plus - Ben Affleck jako Batman. Aktora zobaczymy ponownie w roli Mrocznego Rycerza w przyszłym roku i to jedyny pozytywny akcent w tym nieudanym i rozczarowującym filmie.
3/10
Łukasz Knap