Berlinale 2019: "Obywatel Jones" Agnieszki Holland dobry, ale bez zachwytów
"Ostry i potrzebny", "ciekawszy, kiedy przedstawia cierpienie", "zbyt długi, ale poruszający", "odważny i serdeczny". Tak dziennikarze piszą o "Obywatelu Jonesie" w reżyserii Agnieszki Holland zaprezentowanym w Konkursie Głównym 69. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Opowieść o Garethcie Jonesie, dziennikarzu, który jako jeden z niewielu był naocznym świadkiem Hołodomoru na Ukrainie i nie bał się o nim głośno opowiadać, wywołuje skrajne reakcje. Na konferencji prasowej dziennikarze dostrzegali współczesny kontekst historii reportera, a w kuluarach sporo mówiło się o politycznej wymowie filmu.
W rozmowach pojawiają się odwołania do Trumpa i fake news. Ponownie mamy do czynienia z faktem, że filmowa opowieść wyprzedziła swoje czasy, a historia sprawnie koresponduje z współczesną rzeczywistością. O ile o "Obywatelu Jonesie" można prowadzić rzeczowe rozmowy, sam film nie spotkał się z nadmiernie entuzjastycznym przyjęciem. Opinie zdają się być wyważone i pełne rezerwy dla artystycznego zaplecza polskiej reżyserki.
"Film trwa 140 minut i mógłby w tym czasie rozwiązać wiele swoich problemów, ale – na szczęście – z każdą minutą staje się coraz lepszy i potrafi wwiercić się w odmęty duszy" – pisze "Variety". Dziennikarz zachwyca się również grą Jamesa Nortona, którą określa jako "niebywałą". Zauważa, że "Obywatel Jones" czasem zbacza z toru, ale jego wymowa uderza ze zdwojoną siłą".
Zobacz także: Agnieszka Holland: "Artysta, który czuje się obywatelem, musi się wtrącać do rzeczywistości"
"Screener" wystawił Agnieszce Holland dobrą ocenę i zauważa, że "film jest doskonale wyważony zarówno po stronie narracji, jak i emocji, co czyni go idealnym dla kin arthousowych i stawiającego na jakość mainstreamu". Dodaje, że produkcja została "skrupulatnie zmontowana i ułożona, dzięki czemu staje się solidną lekcją historii".
Choć punktuje mocne strony, nie unika krytyki: "Nietrafionym elementem jest wprowadzenia George’a Orwella czytającego 'Folwark zwierzęcy'. Jakby sama historia Jonesa nie była wystarczająca". Do tego dodaje: "Kolejnym fałszywym krokiem jest absurdalny montaż wykorzystujący czarno-białe zdjęcia z ery stalinizmu."
W opublikowanych recenzjach sporo miejsca zajmuje wizualna strona filmu. Zdjęcia Tomasza Naumiuka zasługują na uwagę, szczególnie w części rozgrywającej się na Ukrainie. W "Variety" czytamy: "Najskuteczniejszym narzędziem, którego używa Holland, jest tonacja światła wykorzystywana w sekwencjach rozgrywających się na Ukrainie. Malarska delikatność sprawia, że brutalna rzeczywistość staje się jeszcze bardziej szokująca".
Oprócz pochwał można usłyszeć kilka zarzutów wobec filmu. "Obraz Holland jest potrzebny, ale chaotyczny", "(reżyserka) rzadko ma cierpliwość, by pozwolić faktom zakorzenić się w fabule". Również w "Variety" czytamy, że "odkrycia, które rozgrywają się na ekranie, powinny być palącym thrillerem politycznym, tymczasem stają się męczącym marszem".
Średnie przyjęcie "Obywatela Jonesa" jeszcze o niczym nie przesądza. Dziennikarze podkreślają, że ten film jest ważny ze względu na podejmowany temat. Mówi się o konotacjach ze współczesnością i podkreśla znaczenie etosu pracy dziennikarza, który powinien zawsze stać po stronie prawdy. Czy to wystarczy, aby Agnieszka Holland wyjechała z Berlina z nagrodą? O tym dowiemy się 17 lutego, kiedy odbędzie się uroczysta gala zakończenia festiwalu.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.