Borys Szyc: ''Niewysoki, wygląd mało dostojny, raczej nieinteligencki typ''
04.09.2014 | aktual.: 22.03.2017 12:34
Plotkowano o jego uzależnieniu od alkoholu i środków odurzających, licznych zdradach i dziewczynach zmienianych jak rękawiczki. Mówiono, że stracił fortunę i nosa do dobrych filmów, popularność podtrzymując wyłącznie dzięki wybrykom i kontrowersyjnym wypowiedziom.
Borysz Szyc* nie przykłada do tych informacji najmniejszej wagi. Twierdzi, że zerwał z nałogiem i od dłuższego czasu mocno stąpa po ziemi. I choć przyznaje, że jego decyzje zawodowe nie zawsze są najlepsze, *nie zamierza za nie nikogo przepraszać.
4 września Szyc, obecnie jeden z najpopularniejszych polskich aktorów, skończył 36 lat.
''Niesamowite, że zostałem hetero''
Urodził się w Łodzi i tam spędził całe dzieciństwo. Jego ojciec odszedł i nie interesował się losami chłopca, zostawiając go pod opieką matki.
Jak twierdzi Szyc pewnie dlatego z taką łatwością przychodzi mu nawiązywanie kontaktów z płcią piękną.
- Mnie w ogóle ukształtowały kobiety – opowiadał w Vivie!. - Żyłem bez ojca. Wychowany tylko przez mamę. A jak mama, to wiadomo: koleżanki, ciocie. Ja pośród nich taki rodzynek. Niesamowite, że zostałem hetero.
''Ojca długo nie było''
Choć w dowodzie ma wpisane również nazwisko ojca, Michalak, zdecydował się występować jako Szyc, pod panieńskim nazwiskiem swojej mamy. Twierdzi, że lepiej brzmi.
Do taty ma żal, ale nie wykreślił go ze swojego życia. Spotkali się po latach w Warszawie.
- Pomógł mi przy zdawaniu do szkoły teatralnej – opowiadał Szyc w Vivie!. *- Przyjeżdżałem z Łodzi do Warszawy na konsultacje co sobotę. Mieszkałem u niego. To było pierwsze nasze obwąchiwanie się ojcowsko-synowskie. Aczkolwiek wtedy dla mnie powiedzieć „tata” było dziwne. Czułem się nieswojo. Nie wiedziałem za bardzo, co to znaczy. I dodawał:* - Staramy się teraz po partnersku ze sobą gadać. Dużo czasu upłynęło, zanim to wszystko zacząłem sobie układać w głowie. Ojca długo nie było.**
''Niedaleko był pokój, gdzie leżała naga Kaśka Figura''
Na ekranie zadebiutował już w 1987 roku, otrzymując niewielką rólkę w kultowej komedii „Kingsajz”.
- Biegałem jako mały krasnoludek. W scenie, gdy *Jacek Chmielnik kupuje muchę na dziko. Tam jest mnóstwo krasnoludków i ja wśród nich zasuwam. A niedaleko był pokój, gdzie leżała naga Kaśka Figura. Wtedy zrozumiałem, że muszę być heteroseksualistą* – opowiadał o swoim pierwszym filmowym doświadczeniu na portalu logo24, dodając, że angaż dostał po znajomości.
*- Moja chrzestna pracowała z Julkiem Machulskim. Pojechałem w odwiedziny. Przebrali mnie za krasnoludka, dokleili uszy i pomalowali. Potem za ten kostium dostałem w podstawówce na balu karnawałowym nagrodę. Tylko koledzy nazywali mnie Krasnal Hałabała. Strasznie mnie to wkuało.
Miał być prawnikiem
Wtedy pracę na planie potraktował jako dziecięcą przygodę. Choć od najmłodszych lat przejawiał ogromny talent aktorski, rodzice – z wykształcenia artyści – niechętnym okiem patrzyli na jego sceniczne zapędy.
Żeby ich usatysfakcjonować, Szyc rozważał studia prawnicze, ale warszawska szkoła teatralna okazała się pokusą nie do odrzucenia.
Ponieważ egzaminy na wydział aktorski odbywały się wcześniej niż na prawo, postanowił, tak na wszelki wypadek, stanąć przed komisją i się sprawdzić. Dostał się od razu i bez żalu pożegnał się z karierą w kancelarii.
Najbrzydszy na roku
Jego charyzmę, talent i nieodparty urok dostrzeżono od razu – zachwycał się nimi na łamach Gazety Wyborczej wykładający wówczas w szkole Andrzej Łapicki.
- Robiłem kiedyś ze studentami sceny miłosne z Fredry – mówił. - Było na tym roku wydziału aktorskiego kilku chłopaków o świetnym wyglądzie, istna kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego. Fajni chłopcy, ale kompletnie nie radzili sobie w scenie miłosnej, w której powinni dość agresywnie zachowywać się w stosunku do partnerki. To była scena z "Męża i żony", w której Alfred obłapia, jak to mówił Fredro, Justysię. Do tego trzeba zapału. A oni zero. Próbują, starają się i nic z tego nie wychodzi. W końcu ze złości wziąłem najbrzydszego, jaki był na roku. Niewysoki, wygląd mało dostojny, raczej nieinteligencki typ. Jak on zagrał wspaniale! Zachwycił mnie po prostu. Wniosek: zainteresowania kobietą, podobnie jak inteligencji, nie da się zagrać. To trzeba mieć w sobie. Ten chłopak nazywał się Borysz Szyc.
Gorzkie pigułki
Ale nie zawsze było tak kolorowo. Zanim wyrobił sobie pozycję, Szyc wielokrotnie tracił role na rzecz kolegów.
Nie tak dawno przydarzyły mu się kolejne rozczarowania – utracił rolę Wałęsy w filmie Andrzeja Wajdy. Zagrał w „Kac Wawa”, okrzykniętym jedną z najgorszych polskich produkcji ostatnich lat. A niedawno pojawił się w zmiażdżonym przez krytykę filmie „Dżej Dżej”.
''Zrobiłem rachunek sumienia''
Dziś Borysz Szyc może spojrzeć na swoje błędy z dystansem. Przyznaje, że „schrzanił wiele związków”, ale stara się być jak najlepszym ojcem dla swojej córki Soni.
Podniósł się już po ostatnich nieprzemyślanych inwestycjach i od tej pory zdaje się na pomoc ludzi, którzy się na nich znają. Przestał imprezować do upadłego. Pozbył się z domu butelek z alkoholem.
- Zrobiłem rachunek sumienia – mówił w Vivie!. - Zobaczyłem, jakie rzeczy mi się popsuły, co potraciłem. Co mogłem zyskać, a czego w ogóle nie zauważyłem. Doszedłem do wniosku, że rachunek wychodzi absolutnie na minus. Więc po co? Skoro życie jest takie ładne! I jest córka. (sm/gk)