Box office USA: Pastor, który podbija Hollywood [PODSUMOWANIE]
Takie historie mogą się wydarzyć tylko w Ameryce.
31.08.2015 | aktual.: 21.09.2017 09:58
Alex Kendrick ukończył studia na kierunku komunikacji społecznej, przez kilka lat prowadził audycje muzyczne w chrześcijańskich stacjach radiowych, później został pastorem. W 2003 roku zrealizował swój pierwszy film. Obecnie ma już na koncie kilka przebojowych produkcji. W tym tygodniu do amerykańskich kin trafił jego kolejny autorski projekt "War Room".
Człowiek bez filmowego wykształcenia, pozbawiony wsparcia ludzi z show biznesu, realizujący swoje pierwsze produkcje za własne pieniądze osiąga tak duży sukces, że staje się jedną z ważniejszych postaci w Hollywood w ostatnich latach. Oczywiście refleksyjne filmy Alexa Kendricka, które osadzone są mocno w chrześcijańskiej kulturze nigdy nie zyskają statusu blockbustera, nigdy nie trafią też do pierwszej dziesiątki największych kinowych przebojów sezonu, niemniej potrafią przynieść naprawdę imponujący zysk.
Jak już wspomnieliśmy, pierwszą pełnometrażową produkcją Alexa Kendricka był obraz z 2003 roku. „Koło zamachowe” trafiło jednak tylko do telewizji. Kinowy debiut pastora z Sherwood w stanie Georgia miał miejsce trzy lata później. „Boska interwencja” kosztowała jedynie 100 tysięcy dolarów, pokazywana była w niewielkiej liczbie kin,* a mimo to w amerykańskich kinach zdołała zarobić 10,2 mln dolarów.* Można zapytać, cóż to jest w porównaniu do największego przeboju 2006 roku („Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka”), który zebrał 423,3 mln dolarów. Zwróćmy jednak uwagę, że jeden dolar zainwestowany w produkcję trzeciej części „Piratów z Karaibów” przyniósł tylko 1,8 dolara utargu w kinach za oceanem. Tymczasem dolar z filmu Alexa Kendricka wygenerował aż 102 dolary.
Alex Kendrick
Kolejny projekt Alexa Kendricka „Próba ogniowa” pojawił się w kinach w 2008 roku. Kosztujący jedynie pół miliona dolarów dramat zarobił w Stanach 33,5 miliona dolarów. Trzecia kinowa produkcja Kendricka „Odważni” osiągnęła podobny wynik (34,5 mln dolarów). W obu przypadkach niskobudżetowe projekty przyniosły bardzo duże zyski.
Najnowszy film pastora z Sherwood „War Room” kosztował już 3 mln dolarów. W porównaniu do poprzednich filmów tego twórcy to niemal wystawna produkcja. Wszystko jednak wskazuje na to, że „War Room” osiągnie najlepszy rezultat spośród filmów Alexa Kendricka. Podczas premierowego weekendu obraz zgromadził 11 milionów dolarów (druga pozycja w tym tygodniu) przy imponującej średniej wpływów na kino – 9,7 tysiąca dolarów.
„War Room” okazał się najpopularniejszym premierowym filmem minionego weekendu. Mimo że wyświetlany był jedynie w 1 135 kinach. Dla porównania thriller z Piercem Brosnanem i Owenem Wilsonem "No Escape", który można było oglądać w 3 355 kinach od piątku do niedzieli zebrał tylko 8,3 miliona dolarów (czwarta pozycja). Produkcja trafiła na ekrany w środę, ale i tak wpływy ledwo przekroczyły pułap 10 mln dolarów (dokładnie 10,3 mln).
Największym przegranym minionego weekendu jest jednak muzyczny dramat "We Are Your Friends". W czasie premierowego weekendu obraz, w którym w głównej roli wystąpił Zac Efron, zgromadził zaledwie 1,8 miliona dolarów (miejsce poza pierwszą dziesiątką weekendu). Kolejna porażka produkcji z wytwórni Warner Bros., która w tym roku może się pochwalić tylko trzema przebojami (jej numerem jeden sezonu jest katastroficzna produkcja „San Andreas” – 154 miliony dolarów wpływów; obecnie 13. rezultat w 2013 roku). Tymczasem lista dotkliwych porażek jest długa… Największą poniosła produkcja rodzeństwa Wachowskich „Jupiter: Intronizacja” – tylko 47,4 miliona dolarów wpływów przy budżecie sięgającym 176 milionów dolarów.
Najpopularniejszym tytułem weekendu pozostał „Straight Outta Compton” (13,2 miliona dolarów wpływów po 50 proc. spadku popularności). Już po raz trzeci produkcja z Ice Cube'em znalazła się na czele amerykańskiego box office’u, choć na jeden dzień (piątek) musiała uznać wyższość „War Room”. W sumie obraz, którego budżet sięgnął jedynie 29 milionów dolarów zarobił w Stanach 134,1 miliona dolarów. Wielki sukces.
Premiera następnego weekendu: "Transporter: Nowa moc" – po raz czwarty, ale już bez Jasona Stathama.