Brendan Fraser dla WP: "Ta rola zmieniła mnie fizycznie i emocjonalnie"
- Czegoś takiego się nie spodziewałem. Ciało Charliego mogłem zdjąć, ale zostawały we mnie uczucia. Ludzie z chorobliwą otyłością żyją często sami, są kompletnie niezrozumiani przez społeczeństwo - mówi w rozmowie z WP Brendan Fraser. Wraz z grającą jego córkę Sadie Sink opowiadają o kulisach powstawania najgłośniejszego filmu ostatnich miesięcy - "Wieloryba".
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Nikt nie może zapomnieć o "Wielorybie". Zgarnęliście nominacje na wszystkich najważniejszych nagród w branży. Jak ważny jest dla was ten film?
Sadie Sink: Nigdy wcześniej nie miałam możliwości, by zagrać w takim filmie. Nigdy wcześniej nie czytałam czegoś tak mocnego. Tekst Sama Huntera jest genialny. Postaci są bardzo skomplikowane, więc praca nad nimi była ogromnym wyzwaniem. Jestem szczęściarą, że mogłam pracować z Brendanem, z Darrenem Aronofskym. Dla kogoś, kto do tej pory miał małe role czy grał w serialach, to jest naprawdę coś wielkiego.
Brendan Fraser: Cholera, powiem to. Każdego ranka spędzałem cztery godziny, by wejść w ciało Charliego. Potem około godziny trwało zdejmowanie całego kostiumu. Miałem fizyczną reakcję na granie tej postaci. Miałem zawroty głowy. Takie uczucie, jak gdy schodzisz z łodzi do portu. Myślę, że działo się tak ze względu na ponad 40-kilogramowy kostium, który nosiłem. Ta rola zmieniła mnie fizycznie i emocjonalnie.
Czegoś takiego się nie spodziewałem. Ciało Charliego mogłem zdjąć, ale zostawały we mnie uczucia. Ludzie z chorobliwą otyłością żyją często sami, są kompletnie niezrozumiani przez społeczeństwo. Dzięki tej pracy mam dla nich ogromny szacunek, czułość, większą empatię. Ten film sprawił, że otworzyłem w sobie nowy poziom tolerancji. Ten film pokazuje, jak szybko oceniamy ludzi z otyłością, jak okrutnie ich traktujemy. Taka historia jak z "Wieloryba" może dziać się w każdym miejscu na świecie, w każdym domu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego chciałeś wrócić do świata filmu właśnie z tym projektem?
Brendan: Wydaje mi się, że wyjście z cienia w takim momencie, z takim filmem sprawi, że on będzie miał jeszcze większe znaczenie. Pójść inną drogą, gdy inni sądzili, że zrobię ze swoją karierą coś zupełnie innego. Myślę, że ta rola to coś niezwykle innego na przestrzeni mojej 30-letniej kariery w filmu. To, co niesie ze sobą ta historia, jest wszystkim, czego szukałem.
Brendan, za rolę Charliego dostałeś nominację do Oscara. Łatwo było dostać tę rolę po latach nieobecności w Hollywood?
Brendan: Nie od razu mi ją zaproponowano. Spotkałem się z Darrenem Aronofskym. Z wielu powodów nie było pewne to, że ten film powstanie. Jedna rzecz to znalezienie aktora, który zagra główną postać, która wymaga ogromnej pracy nad kostiumem, makijażem i protezami. Darren chciał wiedzieć, czy znajdzie się w ogóle taki aktor, który podejmie się wyzwania i dlatego potrzebne były te pierwsze spotkania. Dałem mu do zrozumienia, że chcę się tego podjąć. To w końcu ten Darren Aronofsky, światowej klasy filmowiec.
Nie ma aktora na tym świecie, który nie chciałby z nim pracować bez względu na wszystko. A o "Wielorybie" wiedziałem naprawdę niewiele. Jedynie, że to historia mężczyzny, który żyje sam, żałuje pewnych sytuacji z przeszłości i zostało mu tylko trochę czasu na tym świecie. Musi pojednać się z córką, by osiągnąć swoje własne zbawienie. Wkracza na drogę odkupienia. Wiesz, gdy przeczytałem scenariusz, poczułem ciężar tej historii. I nadzieję, że uda nam się zrobić ten film w życiu przerwanym pandemią.
Od razu wiedziałeś, że twój bohater będzie osobą z bardzo dużą otyłością?
Brendan: Tak, bo ważąca setki kilogramów postać wymagała bardzo szczegółowego przygotowania, jeśli chodzi o makijaż i protezy. Adrien Morot odpowiadał za charakteryzację Charliego, którego ciało musiało zostać stworzone tak, by wydawało się jak najbardziej naturalne, bardzo autentyczne, biorąc pod uwagę to, jak na to ciało działa grawitacja. By wiernie oddawało ruchy. Adrien stworzył kostium, który podzielony był na części, a który nosiłem pod wieloma warstwami protez. Te najpierw zaprojektowano komputerowo, a potem powstały fizyczne modele. Adrien miał kontrolę absolutną nad ciałem Charliego i najdrobniejszymi detalami, takimi jak umiejscowienie porów, malutkich przebarwień. Gdy już to było gotowe, wystarczyło spędzić kilka godzin poranka na charakteryzacji.
"Wieloryb" jest pełen przejmujących, rozdzierających serce scen, ale czy któraś była dla was najtrudniejsza emocjonalnie?
Sadie: Dla mnie najtrudniejsze było nakręcenie finałowej sceny. Kręciliśmy ją przez trzy dni i na koniec byłam emocjonalnie wykończona, ale też niezwykle dumna. Przez cały film nie ma takiej sceny, w której wszyscy bohaterowie obniżają gardę.
Brendan: Ja i Sadie spędziliśmy razem trzy tygodnie, przygotowując się do tego filmu. Gdy weszliśmy na plan, doskonale wiedzieliśmy, co nas czeka. Chociaż na planie zawsze pojawiają się jakieś zaskoczenia, ale my pracowaliśmy w zamknięciu, w ograniczonej ekipie niemal jak załoga łodzi podwodnej. Sadie była dla mnie bardzo wyrozumiała. Co chwilę zapominałem tekstu. Gubiłem się, patrząc na jej niesamowite występy. Absolutnie największym wyzwaniem dla mnie był moment kulminacyjny filmu, gdy Charlie odkrywa całą prawdę przed córką i to ona musi zdecydować, co zrobi dalej. Nie chcę zdradzać za wiele, ale gdy zaczyna czytać na głos esej, który napisała jako dziecko, czułem to tak, jak w bajkach nagle spada zły urok. Sadie, to było moje Kilimandżaro.
Udzielacie w ostatnich miesiącach mnóstwa wywiadów. Przed wami gala rozdania Oscarów i Bafta. Co robicie, gdy światła reflektorów gasną?
Sadie: Ja jestem nudziarą. Gdy tak wiele dzieje się wokół nas, gdy jest premiera filmu czy serialu, dobrze jest mieć nudne życie. Uczę się grać na gitarze, więc mam chociaż takie małe hobby.
Brendan: Lubię czasem wyciągnąć z szafy swój stary aparat i porobić zdjęcia. Najczęściej mojemu psu. Ale uwielbiam też strzelać z łuku na strzelnicy, którą mam na podwórku za domem. Mam to szczęście, że żyję w miejscu z tak ogromną przestrzenią, że mogę strzelać tak często, że nikt nie może mnie powstrzymać.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o masakrowaniu "Znachora", najgorszych filmach na walentynki i polskich erotykach, które podbijają świat (a nie powinny) . Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.