''Chłopaki nie płaczą'': Gdzie podziewa się Wojciech Klata?
11.12.2015 | aktual.: 10.04.2017 13:05
Po komedii „Chłopaki nie płaczą”, w której wcielił się w nieśmiałego Oskara, był u szczytu popularności. Wojciechowi Klacie, mającemu na koncie chwalone i doceniane role w „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego i „300 mil do nieba” Macieja Dejczera, wróżono wielką karierę.
Po komedii „Chłopaki nie płaczą”, w której wcielił się w nieśmiałego Oskara, był u szczytu popularności. Wojciechowi Klacie, mającemu na koncie chwalone i doceniane role w „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego i „300 mil do nieba” Macieja Dejczera, wróżono wielką karierę.
Ale on, ku rozczarowaniu kinomanów i krytyków, zupełnie niespodziewanie porzucił przemysł filmowy. Dziś w mediach funkcjonuje przede wszystkim jego starszy brat Jan Klata, znienawidzony przez prawicę reżyser, dramaturg i dyrektor Narodowego Starego Teatru w Krakowie.
A jak potoczyły się losy Wojciecha? Czy faktycznie na dobre opuścił branżę?
Skazany na sukces
Urodził się w 1976 roku w Warszawie. Niewątpliwy wpływ na wybór życiowej ścieżki swoich synów mieli rodzice, silnie związani z działalnością kulturalną.
Starszy brat Wojciecha, dziś 42-letni Jan, został reżyserem teatralnym i dramaturgiem (więcej tutaj).
Wydawało się więc, iż Wojtek pójdzie w jego ślady i zwiąże się z branżą, zwłaszcza, że miał zadatki na obiecującego aktora.
Utalentowany dzieciak
Początkowo Wojciech występował w prowadzonym przez swoją matkę teatrze młodzieżowym „Kleks”.
Dzięki przedstawieniu „Czerwonoskóry dżentelmen” utalentowany chłopak z miejsca zwrócił uwagę publiczności – w tym zasiadającego na widowni Krzysztofa Gradowskiego.
Reżyser, zachwycony talentem chłopca, zaproponował mu rolę w filmie muzycznym „Pan Kleks w kosmosie” (1988).
W wielkim świecie filmu
Po „Panu Kleksie w kosmosie” posypały się kolejne propozycje – Wojciech pojawił się chociażby w młodzieżowej „Bandzie Rudego Pająka” (1988), serialu ”Modrzejewska” (1989) czy „Awanturze o Basię” (1996).
Jego talent dostrzegł również Krzysztof Kieślowski, zapraszając młodego aktora do udziału w filmie „Dekalog I” (1988) – Klata wcielił się w syna naukowca, który marzy o wypróbowaniu łyżew.
Zagrał u Spielberga
Status jednego z najbardziej utalentowanych młodych aktorów potwierdziła nominacja do nagrody za pierwszoplanową rolę męską w dramacie „300 mil do nieba” (1989) w reżyserii Macieja Dejczera (więcej tutaj)
.
Wkrótce potem, dzięki namowom matki, zagrał w „Korczaku” (1990) u Andrzeja Wajdy, a trzy lata później pojawił się w „Liście Schindlera” (1993) Stevena Spielberga.
''Cwaniak? Nie, ja tu mieszkam''
Rolą w komedii „Chłopaki nie płaczą” (2000) w reżyserii Olafa Lubaszenki na dobre podbił serca publiczności.
Wypowiadane przez niego kwestie, jak choćby „Nie będzie żadnych udziwnień, my jesteśmy normalni”, cytowano jeszcze długo po premierze. Do historii przeszedł również słynny dialog o „piątaku”:
Oskar: Cwaniak? Nie, ja tu mieszkam.
Mały Cwaniak: To daj piątaka.
Oskar: To jest jakaś zorganizowana akcja?
Mały Cwaniak (po namyśle): Taka akcja, żebyś dał piątaka.
Granie to nie praca
Po sukcesie kultowej komedii, zupełnie niespodziewanie, znajdując się u szczytu popularności, Klata zrezygnował z grania. W wywiadzie dla magazynu „Film” tłumaczył, że nie planował zostawać aktorem, a występowanie w filmach było dla niego czystą rozrywką.
- Gdybym granie traktował jako pracę, pewnie bym nie grał – mówił.
Naturalnie nie wycofał się zupełnie z branży. Przez dwa lata, od 2004 do 2006 roku, współtworzył skierowany do młodzieży teleturniej „Burza mózgów”. Później prowadził zaangażowany społecznie i politycznie talk show „Socjopaci”.
Jego kolejny projekt, „System 09” wzbudził wiele kontrowersji i po emisji pierwszego odcinka zniknął z ramówki TVP (na antenę powrócił dopiero po fali protestów).
Kontrowersyjny brat
Czy jest szansa, że ponownie zobaczymy utalentowanego 39-latka na ekranie? Na razie nic na to nie wskazuje, a Klata nie kwapi się do powrotu na plan filmowy, cierpliwie szukając swojej niszy w branży. Jednocześnie nigdy nie zapewnił, że to koniec jego aktorskiej przygody, więc – kto wie?
Obecnie na świeczniku jest za to brat aktora. Przedstawienia wystawiane w zarządzanym przez Jana Klatę (na zdjęciu) Narodowym Teatrze Starym od pewnego czasu wzbudzają sprzeciw środowisk konserwatywnych, które żądają jego dymisji.
- To, co się tam dzieje, woła o pomstę do nieba! Nie rozumiem, dlaczego ludzie przyklaskują tak nudnej i taniej formie sztuki. Nie może być tak, żeby beztalencia zawłaszczały dzieła narodowych mistrzów i przekładały je na pseudoszokujące spektakle. To jest profanacja! - tłumaczył "Super Expressowi" aktor Jerzy Zelnik.
Z inicjatywy ministra kultury Piotra Glińskiego ma odbyć się więc "audyt artystyczny" przedstawień. Ministerstwo zwróciło się do dyrektora teatru z prośbą o przesłanie nagrań 40 spektakli wystawionych na krakowskiej scenie. Przyglądać im się będzie doradca Glińskiego, Konrad Szczebiot.
- Ponieważ nie jesteśmy teatrem telewizji, to właściwą formą wyrabiania sobie zdania na temat artystycznej kondycji teatru jest przyjazd do Krakowa – odpowiedział na prośbę ministra Jan Klata na antenie TVN24.
O kontrowersjach wokół Jana Klaty i przyszłości polskiej kultury rozmawiała z Maciejem Nowakiem Patrycja Wanat w programie #dziejesienazywo(więcej tutaj). (gk/mn)