Ciepły dom był tylko pozorem. Żona poświęciła się bez reszty, ale po latach zostawił ją dla innej
Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia i przez wiele lat tworzyli udany i szczęśliwy związek. Adrianna Godlewska – aktorka znana między innymi z filmu "Kronika wypadków miłosnych" czy serialu "Czterdziestolatek. 20 lat później" - godziła się na życie w cieniu męża, wszechstronnego artysty Wojciecha Młynarskiego, z którym wspólnie wychowywała troje dzieci.
Ta sielanka była jednak tylko pozorna. Młynarski długo ukrywał przed znajomymi, że cierpi na chorobę maniakalno-depresyjną. Swoim bliskim zgotował zaś prawdziwe piekło. A potem pewnego dnia oznajmił, że odchodzi do innej kobiety. Godlewska nigdy więcej nie wyszła za mąż; twierdziła, że chciała dochować przysięgi złożonej w kościele.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Wojciecha Młynarskiego spotkała w kawiarni Nowy Świat. Jak twierdziła, od razu rozpoznała, że ma przed sobą bratnią duszę, mężczyznę, u boku którego mogłaby spędzić resztę życia.
- Zgasło światło, na estradzie pojawił się młody człowiek ostrzyżony na jeża. Pomyślałam: to będzie mój mąż – wspominała ich pierwsze spotkanie Godlewska.
Ona również wpadła mu w oko - do tego stopnia, że zapomniał, iż do kawiarni przyszedł ze swoją ówczesną dziewczyną. Godlewską poślubił w 1964 roku.
Ciepły rodzinny dom
Młynarski, który w dzieciństwie wiele czasu spędzał u dziadków, od dawna marzył, że tak jak oni stworzy szczęśliwą i kochającą się rodzinę.
- Duży dom, duża rodzina, dużo przyjaciół. Było głodno i chłodno, ale dom stał otworem dla wszystkich. Babunia dzieliła się chlebem. Pamiętam komorowskie wieczory poezji, przychodziły dzieci, sąsiedzi. Potem zawsze, już po śmierci babci i dziadka, chciałem mieć taki dom – wspominał.
Wydawało się, że u boku Godlewskiej ma na to spore szanse - stworzyli dom otwarty, w którym nieustannie tętniło życie; przyjmowali mnóstwo znajomych, nawet wtedy, gdy na świat przyszły ich dzieci, Agata, Paulina i Jan.
Dwa oblicza Młynarskiego
Jednak mało kto wiedział, co faktycznie dzieje się w ich domu. Młynarski, zmagający się z chorobą maniakalno-depresyjną, zgotował swojej rodzinie prawdziwy koszmar.
- Nasze życie wyznaczał rytm pracy taty, wymagał nieustającego uwielbienia, adoracji. Musiał widzieć, że ma swój ołtarz – cytuje słowa córki artysty, Agaty Młynarskiej, "Życie na gorąco”.
- Tata, którego kocham, to genialny tekściarz, dowcipny fajny facet – mówiła z kolei Paulina w "Twoim Stylu". - Nagle ten uroczy człowiek zmieniał się i stawał niedostępny, zagrażający.
Obie dziewczyny, jeszcze jako nastolatki, uciekły z domu. Godlewska trwała u boku męża, choć nie było jej łatwo – swoje przeżycia opisze później w książce "Jestem, po prostu jestem". Ale mąż nie docenił jej poświęcenia.
Wierna przysiędze
W 1987 roku Młynarski niespodziewanie ogłosił żonie, że się wyprowadza, i prosi, by nie szukała z nim kontaktu. Okazało się, że ma inną kobietę. Godlewska chciała jeszcze ratować małżeństwo, ale kilka lat później zgodziła się na rozwód. Potem z nikim się już nie związała.
– Kiedy w 1964 roku braliśmy ślub w kościele w Komorowie, wypowiedziałam słowa przysięgi, której nigdy nie złamałam. Ja Wojtka nie opuściłam, nawet jeżeli on opuścił mnie - mówiła w "Vivie". - Kochałam mojego męża, mój dom, moje dzieci, a poza tym uważałam, że skoro moim mężem jest genialny poeta, artysta, trzeba mu oszczędzić wszystkich codziennych kłopotów. Uważałam, że każdy może wyrzucać śmieci, ale nie każdy napisze piękny wiersz.
Ostatnie pojednanie
Podobno niedługo przed śmiercią Młynarskiego - artysta odszedł w marcu 2017 roku - Godlewska odwiedziła ciężko chorego byłego męża. Jeden z ich wspólnych znajomych wyznawał na łamach "Życia na gorąco":
- Wiem, że ją słyszał. Adrianna prosiła go: "Jeśli mnie słyszysz, uściśnij moją dłoń". I on uścisnął. Nie wiem, co mu dokładnie powiedziała, bo Wojtek i Ada zostali sami, ale wiem, że poszła tam z zamiarem powiedzenia mu, że nie trzyma żalu w sercu.