Cyfrowy człowiek. Czy przemysł filmowy znalazł sposób na nieśmiertelność?
Wszystko, co się zaczyna, ma swój koniec. A przynajmniej miało, bo wraz z rozwojem technologii na horyzoncie pojawiła się sylwetka cyfrowego człowieka. Kopia odtworzona idealnie w każdym szczególe, ludzka do bólu. Czy sen o nieśmiertelności przemienia się w rzeczywistość?
20.11.2018 | aktual.: 21.11.2018 17:11
Cyfrowe kopie pojawiają się na razie głównie w przemyśle filmowym. Pewne role wydają się zarezerwowane do danych wizerunków. Wyobraźmy sobie Rowana Atkinsona w roli Jamesa Bonda albo Brada Pitta w przebraniu Jacka Sparrowa. Wyglądałoby to co najmniej karykaturalnie. Ale przecież Johnny Deep nie będzie żył wiecznie, kto go wtedy zastąpi?
Proste – jego kopia. Taki zabieg w przemyśle filmowym zyskuje coraz większą popularność. Często pewnie nawet nie zdajemy sobie sprawy, że na naszych ekranach pojawiają się nieżyjący aktorzy. Są odtworzeni cyfrowo. Robi się to masowo, podkręca w programach graficznych i osadza w największych hitach. Dla przykładu Carrie Fisher jako Leia w "Łotr 1: Gwiezdne wojny – historie” czy Paul Walker w "Szybkich i wściekłych”.
Oprócz filmów, cyfrowe kopie wkraczają do muzyki. Zmarłe klony piosenkarzy występują nie gorzej niż za życia. Zarabiają też całkiem nieźle. Udowodniły to hologramy Elvisa Presleya, Michaela Jacksona, Tupaca Shakura. Udowodni też niedługo Amy Winehouse podczas swojej charytatywnej trasy.
Aktorzy wstają z martwych. Za jaką cenę?
Na razie kopiowanie cyfrowe jest zarezerwowane dla koncernów filmowych czy jednostek, dla których wydanie kilku milionów dolarów to nie problem. Właśnie tyle kosztuje jeden klon, a jego cena jest uzależniona od liczby zawartych szczegółów.
Cały proces jest bardzo czasochłonny, co jednak wpływa na realistyczne wykonanie. Twórcy odtwarzają zmarszczki, blizny, znaki szczególne. Ruchy danej osoby, jak oddycha, w jaki sposób otwiera usta, kiedy mówi. Twarz i ciało filmowane jest bardzo dokładnie pod każdym kątem.
Dużą rolę w klonowaniu ma także odpowiednie oświetlenie. Pozwala na precyzyjną koloryzację, cieniowanie i odbicia na skórze. Kolorystyka musi być naturalna, podobnie jak mimika. Razem z wyrazem twarzy zmieniają się zmarszczki, oczy otwierają się pod odpowiednim kątem. Twórcy z Digital Domain twierdzą, że udało im się nawet uchwycić w jaki sposób podskórny przepływ krwi zmienia się na twarzy.
Dzięki temu drobiazgowemu procesowi kopie stają się nie do odróżnienia.
Twórcy efektów specjalnych twierdzą, że takie klonowanie bardzo szybko zyskuje popularność. Czy kiedyś będzie dostępne dla każdego? I jakie będą tego konsekwencje?
Cyfrowy człowiek
Wkroczyliśmy do czwartego wieku ludzkości. Do ery cyfrowej, skomputeryzowanej, gdzie technologia nas otacza. Kontroluje nasz sen, liczy wykonane kroki, przypomina, żeby napić się wody. Pomaga nam w bankowości, kontaktach ze znajomymi i rodziną. Pozwala słuchać ulubionej muzyki gdziekolwiek jesteśmy. Dzięki niej tworzymy cyfrową sztukę. To wszystko istnieje, aby ułatwić nam życie, ale* co się stanie, kiedy technologia zawładnie nami całkowicie?*
Dzięki możliwości kopiowania wejdziemy na wyższy poziom cyfryzacji. Za kilka, kilkadziesiąt lat prawdopodobnie będzie to dostępne dla każdego konsumenta. Ceny spadną, a metody tworzenia klonów będą skuteczniejsze, tańsze i szybsze. Rozpocznie się masowa produkcja naszych niematerialnych żon, braci, rodziców czy dzieci. Czy naprawdę nie wystarczą nam piękne wspomnienia, filmy i zdjęcia?
Jeśli możemy idealnie odtworzyć cyfrowo wygląd człowieka, to co z jego pamięcią? Może kolejnym krokiem cyfrowej rewolucji będzie kopiowanie osobowości i wiedzy. Czy będziemy je przechowywać na kartach pamięci i wszczepiać robotom, tworząc materialne klony zmarłych bliskich?
Uniwersytety w Orlando i Chicago otrzymały granty od amerykańskiej Narodowej Fundacji Naukowej na badania, które mają dowieść czy da się wykorzystać sztuczną inteligencję do stworzenia realistycznej, cyfrowej wersji człowieka. To może być pierwszy krok do wirtualnej nieśmiertelności.