Czas nieudaczników

Nigdy nie wiem, czy Andy Warhol mówił o pięciu czy o piętnastu minutach sławy dla każdego. Może najpierw palnął o piętnastu, ale potem zredukował przydział o – bagatela! - dziesięć minut? Dzisiaj trzeba być jeszcze bardziej radykalnym i powiedzieć otwarcie: nie dla każdego starczy czasu. Nie każdy zazna choćby pięciu sekund sławy. Nie każdy dostanie się do teleturnieju, a jeśli już, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że odpadnie po pierwszym etapie. Za dużo nas. A czasu za mało. Ze sławą jest jak z dobrami konsumpcyjnymi – jedni (zdecydowana mniejszość) mają ich aż nadto, inni – trochę, ale istnieją też całe obszary biedy, wykluczenia, a nawet głodu.

Czas nieudaczników

12.01.2007 11:30

W amerykańskim kinie wciąż, oczywiście, silny jest mit „od zera do bohatera” (jego kolejny wariant będziemy mogli niedługo obejrzeć w filmie „W pogoni za szczęściem”), lecz jednocześnie coraz częściej do głosu dochodzi loser. Ktoś, kto najpierw wierzy w spełnienie „american dream”, a następnie przekonuje się na własnej skórze, że jednak nie napisze bestsellera ani nie zrobi kariery w Hollywoodzie. Specjalistą od tego typu postaci stał się Alexander Payne, który swoimi filmami, takimi jak „Schmidt” czy „Bezdroża”, odniósł... spory sukces. Czyli nieudacznicy są w cenie i całkiem nieźle można na nich zarobić. Bo z jednej strony, łatwo się z nimi zidentyfikować (życie mało kogo to pasmo samych sukcesów), z drugiej – dzięki filmowej iluzji i spiętrzeniu ekranowych dramatów równie łatwo można sobie wmówić, że inni mają jeszcze „niefajniej” niż my.

Dwa lata po Oscarze dla „Bezdroży”, do trofeów szykuje się podobny w klimatach film Jonathana Daytona i Valerie Faris „Mała miss” („Little Miss Sunshine”). Wygląda na to, że nieudacznicy znowu zostaną docenieni.

Bohaterowie tej komedii idealnie wypełniają wzorzec nieszczęśnika, który ostatkiem sił sam siebie oszukuje, że już za chwileczkę, już za momencik, świat padnie do jego stóp. Tymczasem, koniec końców, to on pada jak długi, na pysk przed światem. Tatuś z „Małej miss” próbuje sprzedać program „9 kroków dochodzenia na szczyt” – w jego przypadku program ów okazuje się nawet nie syzyfowy, bowiem upadek ma miejsce już u podnóża. Wujek uważa się za… …największego specjalistę od życia i twórczości Prousta, choć całą pulę - czyli ciało młodego studenta i sukces na rynku wydawniczym - zgarnął jego największy konkurent w tej dziedzinie. Syn, miłośnik Nietzschego, marzy o karierze nadczłowieka w siłach powietrznych USA. Jest też najmłodsza latorośl, brzydula w okularach, z której rodzice chcą zrobić tytułową „Miss Sunshine”. Złudzeń nie ma tylko dziadek, do ostatniego tchu wielbiący pornosy i heroinę.

Nieudacznicy zawsze mogą się jeszcze spodziewać, że nawet jeśli nie oni, to przynajmniej autorzy filmów o nich odniosą sukces. Jako się rzekło, w przypadku „Bezdroży” czy „Małej miss” jest to prawda. Tyle że do takiego spełnienia dochodzi rzadziej niż częściej.

Może więc lepiej zachować postawę bohaterów filmów Jima Jarmuscha (który Oscara pewnie nigdy nie dostanie) i nie pragnąć ani nagrody Akademii, ani nawet pucharu klubu osiedlowego? Już na starcie wypisać się z wyścigu po cokolwiek? Bo gdy jarmuschowskie postacie próbują otrząsnąć się z marazmu i – jak Don z „Broken Flowers” – podjąć wyzwanie, szybciutko wracają do punktu wyjścia, bogatsi jedynie o następną klęską.

Ale, co my tu, panie, o Ameryce! Przecież bycie nieudacznikiem to polska specjalność... wręcz powód do narodowej dumy (przypomnę, że w Berlinie działa „Klub Polskich Nieudaczników”, sam w nim występowałem!).

Filmy takie jak „Mała miss” są cierpkimi, ale mimo wszystko komediami. Nie szafują bajkowym happy endem, mają jednak oddech, wywołują uśmiech i dają odrobinę przynajmniej nadziei w opakowaniu zastępczym.

U nas nieudacznika zalewa morze wódki, ocean zawiści i kosmos frustracji. „Zezowate szczęście” to jego przeznaczenie i krzyż na drogę. Dzięki niemu nie zboczy z głównego szlaku na bezdroża, bo przecież Polska to jedno wielkie bezdroże, uważane przez wielu za główny szlak.

Tutaj każdy może osiągnąć sukces w nieudacznictwie i cieszyć się sławą nie przez pięć, ani nie przez piętnaście minut, lecz nawet przez kilka kadencji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)