Daria Trafankowska: Nie ma jej z nami już 10 lat
10 lat temu, 9 kwietnia 2004 roku, zmarła Daria Trafankowska. Miała zaledwie 50 lat, kiedy przegrała walkę z chorobą nowotworową, pozostawiając pogrążonych w rozpaczy przyjaciół, rodzinę i rzesze fanów.
10 lat temu, 9 kwietnia 2004 roku, zmarła Daria Trafankowska. Miała zaledwie 50 lat, kiedy przegrała walkę z chorobą nowotworową, pozostawiając pogrążonych w rozpaczy przyjaciół, rodzinę i rzesze fanów.
Była cenioną aktorką teatralną, choć największą popularność przyniosła jej rola siostry oddziałowej Danusi w serialu „Na dobre i na złe”.
- Mam jedną cechę siostry Danuty: jestem energiczna i staram się robić to, do czego się zobowiążę – mówiła w jednym z wywiadów.
Co na to jej przyjaciele? Dla nich aktorka była po prostu dobrym człowiekiem, niosącym pomoc potrzebującym. I szybko wymyślili jej żartobliwy pseudonim, nazywając ją *„Świętą Teresą Dusią Trafankowską”.*
''Zawsze mogę podzielić się tym, co mam''
Przyjaciele aktorki, pytani, jak zapamiętali „Duśkę”, odpowiadali bez wahania, wspominając jej dobroć, niesamowitą empatię i chęć niesienia pomocy innym.
- Od dziecka mam zakodowane poczucie, że jak ktoś wyciąga rękę i o coś prosi, to nie wolno mu odmówić – zwierzała się Trafankowska w jednym z wywiadów.
- Czasami znajomi śmieją się ze mnie, gdy komuś zaufam i daję pieniądze. A ja im odpowiadam, że to nie moja sprawa, czy ten ktoś oszukuje. Rozliczy się na tamtym świecie. Nie stać mnie może na własny dom i samochód, ale na pewno stać mnie na to, żeby komuś pomóc. Zawsze mogę podzielić się tym, co mam.
''Ona wszystko, co ma, oddaje innym''
Choć ciężko pracowała, nigdy nie miała pieniędzy (bardzo często musiała zaciągać drobne pożyczki od przyjaciół, by starczyło jej do końca miesiąca), bo też nie przywiązywała do nich wielkiej wagi.
I mimo że sama nie żyła w dostatku, nigdy nie odmówiła pomocy potrzebującym.
- Ja czasem miałam uczucie, że ona wszystko, co ma, wszystko, co zarabia, wszystko, co wie, wszystko, co rozumie, oddaje innym. To było nieprawdopodobne. Nigdy właściwie nie mieszkała sama. Zawsze mieszkała u niej jakaś koleżanka, która czekała na mieszkanie, ktoś kto nie miał się gdzie przespać – wspominała Krystyna Janda, przyjaciółka Trafankowskiej z teatru.
Zakochana w literaturze
Przyjaciele wspominają, że „Duśka” była nie tylko dobra, ale i niezwykle inteligentna, oczytana, interesowała się światem. Kochała literaturę; śmiała się, że codziennie musi coś przeczytać, nawet jeśli miałaby to być zwykła gazeta.
- Czytam dużo klasyki i sensacji, a także literaturę polską. Ciągle wracam do Dostojewskiego, to mój życiowy nauczyciel. Natomiast za największego poetę uważam ks. Twardowskiego. Nie wiem, czy ktoś jeszcze na świecie pisze tak dobre i mądre wiersze, jak on – mówiła w jednym z wywiadów.
Ceniła również Szekspira i Czechowa.
- Bardzo żałuję, że tylko dwa razy zagrałam w sztukach Szekspira. Jednak mój prawdziwy smutek to fakt, że nie gram w Czechowie. A wydaje mi się, że Czechow i ja to takie stworzone dla siebie dwie połówki...
''Całe życie dawała siebie innym''
Niezbyt pomyślnie układało się jej w życiu prywatnym – rozwodem zakończyło się jej małżeństwo z Waldemarem Dzikim. Trafankowska została sama z synem, w dodatku musiała patrzeć, jak były mąż rozpoczyna romans z jej koleżanką z planu, Małgorzatą Foremniak. Nigdy jednak nie miała do nich żalu, a z nową wybranką Dzikiego szybko się zaprzyjaźniła.
- Dusia była niezwykłą osobą, nie znam nikogo, kto by jej nie akceptował, nie lubił. Była samą dobrocią. Całe życie dawała siebie innym. Czasem myślę nawet, że zachorowała, bo już nic nie zostawiła dla siebie – opowiadała potem Małgorzata Foremniak. To ona do ostatnich chwil troskliwie opiekowała się chorą przyjaciółką.
Ukrywała swoje cierpienie
Wkrótce życie aktorki zmieniło się diametralnie. Trafankowska wreszcie odnalazła prawdziwą miłość. Ustabilizowała się też nieco jej sytuacja finansowa.
I kiedy już wydawało się, że szczęście zaczęło jej sprzyjać, usłyszała druzgocącą wiadomość. Zdiagnozowano u niej raka trzustki.
Przez długie miesiące aktorka próbowała oszczędzić bliskim cierpienia i starała się trzymać swoją chorobę w tajemnicy.
Ale kiedy leczenie nie przynosiło rezultatów, a jej stan zaczął się pogarszać, kiedy okazało się, że tym razem to ona potrzebuje pomocy – przyjaciele jej nie zawiedli.
''W niej było tyle pokory, spokoju...''
- Doświadczam takiej życzliwości i takiej miłości, że właściwie nie mam innego wyjścia, jak wyzdrowieć – mówiła Trafankowska.
W jej pokoju wciąż przesiadywali bliscy i znajomi. Mimo starań lekarzy aktorka zmarła 9 kwietnia 2004 roku.
- Wiesz, ta śmierć była niezwykła. Jedno z najpiękniejszych pożegnań, jakie widziałam w życiu. Pamiętam tamto popołudnie, jedno z jej ostatnich. U Darii w izolatce było chyba kilkanaście osób, ekipa serialu „Na dobre i na złe”, w którym grała, jej przyjaciele. Wszyscy rozmawialiśmy uśmiechnięci. Patrząc z boku, można by pomyśleć, że to jakiś „bankiet”, nie umiem tego nazwać. W niej było tyle pokory, spokoju… - opowiadała w wywiadzie dla Zwierciadła bliska przyjaciółka aktorki, Dorota Landowska.
(sm/mf/gk)