Dlaczego Maciej Stuhr nie zagrał w filmie "Listy do M. 3"? "Boimy się odważnych komedii"
10 listopada na ekrany kin wejdzie trzecia część "Listów do M". Z udziału w produkcji zrezygnował Maciej Stuhr, co kosztowało go utratą sporej gaży. Dlaczego aktor nie zagrał w filmie Tomasza Koneckiego?
"Super Express” informował, że aktor, który w poprzednich częsciach wcielał się w postać prezentera radiowego Mikołaja Koniecznego, nie wziął udziału w "Listach do M. 3”, bowiem "chciał złapać dwie sroki za ogon i mu nie wyszło”.
- Myślał, że pogodzi pracę w "Belfrze" i "Listach". Jednak nikt nie chciał się zgodzić na ewentualne przestoje i zmiany planów zdjęciowych ustawianych pod gwiazdora - miała zdradzić "Super Expressowi" osoba związana z produkcją komedii. Tabloid utrzymuje, że w ten sposób Maciej Stuhr stracił kontrakt opiewający na kwotę ok. 250 tys. zł. Okazuje się, że prawda wygląda zgoła inaczej.
Zobacz zwiastun filmu "Listach do M. 3”:
Karolina Korwin-Piotrowska prowadzi nowy program "DKF", w którym rozmawia z ludźmi ze świata kina na temat filmu i kondycji polskiej kinematografii. W jenym odcinków dyskutowano o polskiej komedii. Gośćmi byli Rafał Królikowski, Jacek Borusiński, Andrzej Saramonowicz i Maciej Stuhr, który zdradził, czemu nie wziął udziału w "Listach do M. 3".
- Miałem rozmowę z producentami filmu "Listy do M.”. Uważam, że pierwsza część była naprawdę przyzwoita i nie musimy się jej wstydzić. Teraz zamienia się to powoli w serial, z którego się troszkę wymiksowałem, bo brakuje mi tej odwagi. Ileż lat mam jeszcze siedzieć w tym studiu i mówić: "Oto przychodzą święta”. Ja mówię: wyrzućmy go. Ja wiem, że są radiowcy po osiemdziesiątce, ale czy musimy o nich kręcić filmy? - pytał retorycznie aktor.
- Popatrzmy na brytyjskie komedie romantyczne, one są nieprawdopodobnie odważne. Jedna scena z "Love Actually”, gdzie jeden z bohaterów posuwa inną bohaterkę, kręcąc film porno, właściwie widzimy ich prawie nago i toczy się między nimi przeuroczy dialog. Takich scen w "Listach do M. 3” nie zobaczymy, ponieważ się boimy, boimy się wszystkiego - podsumował Maciej Stuhr.