"Do dzisiaj pozostają bezkarni". Zabili tysiące ludzi, historia z Łodzi jak z dna piekieł
"Babci nic nie było. Lekarka rodzinna wysłała ją karetką na badania. Tylko że sanitariuszem był Nowocień, morderca". Chociaż ta sprawa ma ponad 20 lat, historie z nowego dokumentu "Łowcy skór" sprawiają, że cierpnie skóra.
"Gazety zabrakło już o 8 rano" mówi Tomasz Patora w programie "Uwaga!", dziennikarz, który (wraz z Marcinem Stelmasikiem i Przemysławem Witkowskim) nagłośnił w 2002 roku aferę "łowców skór", największą zbrodnię medyczną w Polsce, a może i na całym świecie.
Dziennikarze odkryli przerażające fakty: pracownicy pogotowia współpracowali z właścicielami zakładów pogrzebowych, handlując informacjami o zgonach. Był to handel "skórami", czyli ciałami zmarłych pacjentów. Jednak to był dopiero początek morderczego procederu. By zarabiać coraz więcej na "skórach" zespoły ratownicze nie przyjeżdżały na czas do chorego, czekały pod jego domem, nie wiozły go na pogotowie. Ostatnim etapem tej zbrodni było zabijanie pacjentów zastrzykiem z pavulonu.
Mięśnie człowieka po zastrzyku przestają działać, zatrzymuje się oddech, pozostaje świadomość, a ostatnim zmysłem, który zanika, jest słuch. Jest to koszmarna śmierć w męczarniach.
Porażające szczegóły
"Babci nic nie było. Lekarka rodzinna wysłała na badania. Miała lekko podwyższone ciśnienie i chodziło o to, by ją dobrze zdiagnozować. Tyle tylko, że sanitariuszem był Nowocień, morderca. Wstrzyknął pavulon, babcia do szpitala nie dojechała" - mówi Patora w "Uwadze", opowiadając historię jednej z ofiar. Ile mogło ich być? Mówi się o setkach, chociaż Patora jest przekonany, że chodzi o tysiące.
"Przy takich produkcjach dokumentalnych, dopiero jak się zbierze wszystkie fakty i połączy w całość, pojawia się inny obraz rzeczywistości. Dzięki opowieści złożonej z kilkunastu perspektyw, można zobaczyć, że to była sprawa systemowa. Nie było też żadnych bezpieczników, żadnych ram, które by tych ludzi powstrzymały" - uważa Aleksandra Potoczek, reżyserka i scenarzystka serialu "Łowcy skór".
"Głęboko wierzę, że ta historia nie mogłaby się dziś już wydarzyć. Jednostki psychopatyczne wrzucone w system, który nie działa i pozwala im przekraczać kolejne granice, mogą doprowadzić do sprawy, o której zrobiliśmy serial" - dodała.
"Nie chodzi nam o to, żeby piętnować kogokolwiek, żeby piętnować pracowników służby zdrowia. Przecież to właśnie dzięki pracownikom służby zdrowia ta historia wyszła na jaw. Chcieliśmy tych pozytywnych bohaterów wyciągnąć na światło dzienne i uhonorować" – dodaje w "Uwadze" Marta Fujak, producentka wykonawcza serialu "Łowcy skór".
W procesie skazano cztery osoby: dwóch sanitariuszy (jednego na dożywocie, drugiego na 25 lat pozbawienia wolności) i dwóch lekarzy, którzy otrzymali bardzo niskie wyroki: 5 oraz 6 lat więzienia.
"Jak wracam na tę salę sądową, to myślę o tym, że na tej ławie oskarżonych jest tyle miejsc, że aż się prosiło, żeby zasiedli tutaj też pozostali zabójcy z pogotowia, przeciwko którym nigdy nie skierowano aktu oskarżenia. Ci, którzy do dzisiaj pozostają bezkarni. A było ich sporo" – mówi gorzko Tomasz Patora.
Serial "Łowcy skór" zadebiutował na platformie MAX, prezentując nie tylko archiwalne materiały, ale także wywiady z przedsiębiorcami, którzy przyznawali się do udziału w "fabryce śmierci". Wszystkie cztery odcinki są już udostępnione.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o "Napadzie" na Netfliksie, zastanawiamy się, dlaczego Laura Dern zagrała w koszmarnej "Planecie samotności" i zachwycamy się nowym serialem Max, "Franczyza". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: