Rola życia stała się przekleństwem. Uwierzyli w jego szaleństwo

26 maja 2022 r. odszedł aktor, który reprezentował w Hollywood niepokorność i niezależność. Pracował poza systemem. Otoczony był magią geniuszu i szaleństwa. Z jego ponadprzeciętnej charyzmy potrafili jednak skorzystać tylko nieliczni reżyserzy. W pamięci większości widzów Ray Liotta pozostanie na zawsze "chłopcem z ferajny".

Ray Liotta zmarł 26 maja 2022 r.
Ray Liotta zmarł 26 maja 2022 r.
Źródło zdjęć: © Getty Images,

Od samego początku jego życie nie toczyło się zwykłym torem. Ray Liotta urodził się 18 grudnia 1954 r. w Newark w stanie New Jersey. Swoją matkę poznał jednak dopiero kilkadziesiąt lat później. Po narodzinach został bowiem podrzucony do sierocińca. W wieku sześciu miesięcy trafił do domu urzędniczki miejskiej i właściciela sklepu z częściami samochodowymi, Mary i Alfreda Liottów. Biologiczną matkę odszukał w 2000 r. Dowiedział się wówczas, że jego dziadkowie przypłynęli do Ameryki za Szkocji. Po raz pierwszy spotkał się także ze swoim licznym, jak się okazało, rodzeństwem.

Ray Liotta studiował aktorstwo na uniwersytecie w Miami. Szkołę ukończył w 1978 r. W tym samym roku dostał pierwszą rolę. Został zatrudniony w serialu "Inny świat". Jak wspominał w wywiadach, podczas castingu usłyszał, że idealnie pasuje do postaci z… włoskimi korzeniami. Nazwisko miało więc większą siłę przebicia od pochodzenia. I tak, w pierwszych latach swojej aktorskiej kariery, Ray Liotta grał głównie bohaterów z włoskimi imionami i nazwiskami.

Przełomowym momentem w karierze Raya Liotty był rola w filmie "Dzika namętność". Jedno z kultowych dzieł Jonathana Demme trafiło do kin w 1986 r. Jego gwiazdami byli Jeff Daniels i Melanie Griffith, ale to Liotta zebrał wówczas największe brawa. Wcielił się w postać nieco psychopatycznego małżonka głównej bohaterki. Krytyk "Los Angeles Times" napisał: "Ten aktor ma w sobie tyle energii i ekspresji, że samo patrzenia na niego sprawia ogromną przyjemność. Gdy znika z ekranu, już nie można się doczekać kolejnej sceny z jego udziałem".

Za drugoplanową rolę w "Dzikiej namętności" Liotta otrzymał nominację do Złotego Globu. Pierwszą i jak się niestety okazało, ostatnią. Trudno powiedzieć, dlaczego tak wyjątkowy aktor w późniejszych latach nie zdobył uznania w oczach członków przeróżnych stowarzyszeń filmowych w Stanach Zjednoczonych. Faktem jest, że jego relacje ze światem mediów zawsze pozostawały dość stonowane. Nie zabiegał o rozgłos. Przez całą swoją karierę żył poza hollywoodzkim systemem. Zawsze cenił swoją niezależność i prywatność.

W 1989 r. Liotta zagrała w filmie "Pole marzeń", którego gwiazdą był Kevin Costner. Wówczas chyba po raz pierwszy pojawiły się informacje, że Ray Liotta jest niepokornym aktorem i dość trudno się z nim pracuje. Aktor chciał ponoć coś pozmieniać w swojej postaci, na planie trochę improwizował. Być może reżyserowi to się nie spodobało. Po śmierci Liotty, na Twitterze Costner tak jednak napisał: "Jestem załamany słysząc wiadomość o odejściu Raya. Choć pozostawił po sobie niesamowitą spuściznę, zawsze pozostanie w moim sercu 'Joe Jacksonen bez butów'. To, co wydarzyło się w tym momencie w filmie, było prawdziwe. Bóg dał nam tą chwilę. Teraz Bóg ma Raya".

Z planu "Pola marzeń" Ray Liotta udał się na casting do filmu "Chłopców z ferajny". Reżyser Martin Scoresese tak wspomina aktora: "Granie Henry'ego Hilla było niezwykle trudnym zadaniem, ponieważ postać miała tak wiele różnych aspektów, tak wiele skomplikowanych warstw, a Ray występował w prawie każdej scenie. Absolutnie mnie zadziwił i zawsze będę dumny z naszej wspólnej pracy nad tym filmem. Był wyjątkowo uzdolnionym, żądnym przygód, odważnym aktorem".

Dla wielu miłośników kina "Chłopcy z ferajny" to film genialny, doskonały. Aktorski i reżyserski majstersztyk. W przeróżnych rankingach najlepszych produkcji wszech czasów zawsze w czołówce. Ale na początku lat 90. trochę jednak niedoceniony. Duży przebój, ale tylko w Stanach. Oscara zdobył jedynie Joe Pesci za drugoplanową rolę. Obraz został jeszcze wyróżniony pięcioma nominacji do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej (w tym dla najlepszego filmu), ale kreacja Raya Liotty została całkowicie pominięta. Jeden z krytyków zastanawiał się w swojej recenzji, czy on rzeczywiście w tym filmie gra, czy może jest taki na co dzień.

Wygląda na to, że po "Chłopakach z ferajny" twórcy wystraszyli się trochę Raya Liotty, jakby bali się, że na planie filmowym zamiast niego pojawi się Henry Hill. Może dlatego, aktor w późniejszych latach na stałe zadomowił się na drugim planie i nie zawsze występował w porządnych filmach. Ale niezapomnianych ról pozostawił po sobie jeszcze wiele: "Corrina, Corrina", "Operacja Słoń", "Podwójna świadomość", "Cop Land", "Hannibal", "Tożsamość", "As rękawie", "Zabić, jak to łatwo powiedzieć". Zwieńczeniem jego aktorskiej kariery okazała się znakomita kreacja w filmie "Wszyscy święci New Jersey" z 2021 r.

Ray Liotta zmarł we śnie podczas pobytu w Dominikanie, gdzie pracował nad nowym filmem. Ogromna liczba wpisów hollywoodzkich gwiazd w mediach społecznościowych świadczy o tym, jak lubionym i cenionym był aktorem, kolegą z planu filmowego. Jennifer Lopez tak pożegnała Raya Liottę: "Był moim partnerem w serialu 'Uwikłana'. Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi mi do głowy, jest to, że był tak bardzo miły dla moich dzieci. Ray był uosobieniem twardziela, pokruszonego i wrażliwego w środku… Myślę, że to właśnie sprawiło, że był tak fascynującym aktorem do oglądania".

Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify oraz w aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)