Hollywoodzki operator wyszedł na wolność. Musi zapłacić 100 tys. zł kaucji
Awantura w Bydgoszczy nie zakończyła się dla amerykańskiego filmowca trzymiesięcznym aresztem. Śledczy nie wiedzą, czy mężczyzna oskarżony o zaatakowanie ratowników medycznych i policjanta opuścił już Polskę.
Matthew L., operator filmowy nominowany do Oscara, usłyszał zarzuty, ale wyszedł na wolność. Jak podaje TVN24, sąd nie zastosował najsurowszego ze środków zapobiegawczych, czyli trzech miesięcy aresztu. Mężczyzna musi jednak zapłacić 100 tys. zł kaucji.
- Chcąc zabezpieczyć tok tego postępowania, idziemy w stronę środków wolnościowych, których sąd nie zastosował, gdy nie wydał decyzji o niezastosowaniu aresztu - mówiła rzeczniczka bydgoskiej prokuratury. - Ten pan wskazał adres do doręczeń do jednej z kancelarii, więc tam przekazano te informacje.
Matthew L. musi wpłacić 100 tys. zł najpóźniej w poniedziałek, 19 listopada.
Przypomnijmy, że jest to pokłosie zdarzenia, do którego doszło we wtorek o piątej rano w bydgoskim hotelu. Przybyli na miejsce funkcjonariusze zastali wezwaną wcześniej ekipę ratowników medycznych. Mężczyzna, który się z nimi szarpał, zachowywał się bardzo agresywnie. Miał rozbity nos i był pod wyraźnym wpływem alkoholu. Agresorem był operator filmowy z Hollywood, autor zdjęć m.in. do "Czarnego łabędzia", który przybył do Polski na zaproszenie organizatorów festiwalu Camerimage.
W czwartek przedstawiono mu zarzuty naruszenia nietykalności, spowodowania obrażeń ciała i znieważenia dwóch ratowników medycznych i policjanta. Za zaatakowanie funkcjonariusza na służbie grozi mu do trzech lat więzienia.
Jak nieoficjalnie dowiedziało się radio RMF FM, 50-latek miał we krwi ponad 3 promile alkoholu.