Ilona Łepkowska: "Kobiety są dużo silniejsze niż mężczyźni"
Rozmawialiśmy ze scenarzystką "Kogla-mogla". Opowiedziała nam o nowej części i sytuacji kobiet. "Jesteśmy w trochę lepszej sytuacji, bo zyskałyśmy więcej niezależności, a mężczyźni przez to coś stracili" - mówi Ilona Łepkowska.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Karolina Stankiewicz: Sporo czasu minęło odkąd widzieliśmy ostatnio Kasię Solską. Dlaczego pani zdecydowała się wrócić do serii "Kogel-mogel"?
Ilona Łepkowska: Zdecydowałam się, bo wiedziałam, że widzowie na to czekają. Podstawowym warunkiem, koniecznym, by zabierać się za ten projekt, była obecność w nim pani Grażyny Błęckiej-Kolskiej. Gdy ona wyraziła wstępne zainteresowanie, zabrałam się za pisanie scenariusza. Musiałam jakoś rozwiązać problem, że jej partner ekranowy, pan Dariusz Siatkowski, nie żyje. Miałam dwie możliwości – albo uśmiercić Pawła również w życiu Kasi, albo napisać, że się rozstali. Postawiłam na to drugie, więc w trzeciej części są rozwiedzeni, zostawił ją dla innej i mieszka za granicą. Takie rozbite małżeństwa mieszkające w innych krajach, to nie jest rzadkość w dzisiejszych czasach. I w związku z tym uznałam, że będzie to dla widzów prawdopodobne.
Co jest osią fabularną trzeciej części?
Film się zaczyna od tego, że po wielu latach pobytu u ojca w Amsterdamie, w rodzinnej wsi zjawia się nieoczekiwanie syn Kasi – Marcin, który wprowadza sporo zamieszania w życiu pozostałych bohaterów.
Czy trudno było namówić panią Grażynę Błęcką-Kolską do zagrania w tym filmie?
Jak dostała scenariusz, zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jej się bardzo podoba i jest szczęśliwa, że teraz może to zagrać. Potem, gdy gratulowałam jej nagrody, którą zdobyła na festiwalu w Gdyni za "Ułaskawienie" napisałam , że pewnie ciężka była ta rola, a ona odpisała: "Tak, a teraz zaczynamy "Kogel Mogel" i będzie już tylko radość". Cieszę się, że mogliśmy jej taki prezent zrobić.
Kasia Solska miała w pierwszej części potrzebę emancypacji. Czy to do niej wraca?
Ja myślę, że ona musiała się wyemancypować, bo kobieta, którą mąż zostawia z kilkunastoletnim dzieckiem, musi wziąć wszystkie sprawy w swoje ręce. Dziś jest dyrektorką szkoły, czyli jej marzenie o byciu pedagogiem się ziściło. Jest bardzo lubiana przez dzieci i przez rodziców. Jest samodzielną, niezależną kobietą, ale jednak ma poczucie, że jej życie osobiste nie ułożyło się najlepiej. Weźmy pod uwagę, że mieszka w tradycyjnym środowisku, w którym rozwód nie jest tak częsty, jak w mieście. Poza tym, jej mąż był inny niż wiejscy chłopcy i właśnie dlatego jej się spodobał. Więc ona ma inne ambicje co do partnera – a na wsi trudno jej znaleźć takiego, który by im sprostał. Do tego dochodzi problem, że syn na wiele lat wybrał mieszkanie z ojcem, co jak myślę, byłoby przykre dla każdej matki. I każda matka, nawet wiedząc, że to jest dla dziecka szansa poznania świata czy zdobycia wykształcenia, mimo wszystko trochę by cierpiała. Więc Kasia nie jest w najlepszej sytuacji, ale daje sobie radę.
Mam wrażenie, że będzie to film silnych kobiet.
Tak, bo ja generalnie uważam, że kobiety w tej chwili są dużo silniejsze niż mężczyźni. Kiedyś tylko mężczyzna pracował i dbał o utrzymanie rodziny, w tej chwili nie ma już takich podziałów. W związku z tym mężczyźni, którzy mogli się czuć najważniejsi i potrzebni, bo byli nam rzeczywiście niezbędni, teraz tacy nie są. Jest bardzo niewielu mężczyzn, którzy potrafią przyjąć, że żona jest partnerem i zbudować swoją pozycję nie z definicji, "jestem mężczyzną, więc jestem najważniejszy", tylko naprawdę coś sobą reprezentując. To nie jest łatwe ani dla mężczyzn, ani dla kobiet. Myślę, że my jesteśmy w trochę lepszej sytuacji, bo coś zyskałyśmy – więcej niezależności, samodzielności, a mężczyźni przez to coś stracili. Muszą się jakoś z tą stratą pogodzić i odnaleźć w nowej sytuacji.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.