Jak ubrać się na Oscary? Będę relacjonować najważniejszą imprezę filmową prosto z Hollywood
Nie sądziłem, że w tym roku przyjdzie mi zmierzyć się z tym pytaniem. Wyjazd do Hollywood w czasie ceremonii rozdania Oscarów jest marzeniem chyba każdego polskiego dziennikarza filmowego. Ja to marzenie spełnię już jutro, wsiadając do samolotu, który zabierze mnie do Los Angeles.
Na Oscary trzeba się jakoś ubrać. Mój stosunek do szeroko rozumianej mody jest raczej ambiwalentny. Cenię modę, która przełamuje schematy, a nie je narzuca. Oscary i towarzyszące jej imprezy, wiążą się z rygorystyczną etykietą. Aby jej podołać, spotkałem się ze stylistą Jackiem Mozolewskim, który zabrał mnie na zakupy.
*- Oscary to gala nad gale, rządzi się swoimi prawami. Poszukam ci czegoś, w czym będziesz po prostu dobrze wyglądał i czuł się dobrze w towarzystwie innych *- mówi mi na przywitanie Jacek i od razu zabiera mnie do przymierzalni. Już po trzeciej przymiarce oboje zgadzamy się, że “mamy to”.
Najbardziej klasycznym dress codem na Oscarach jest “white tie”: czarny smoking, biała, najczęściej plisowana koszula z mankietami na spinki i odpinanymi guzikami, mucha, podkolanówki i buty. Ale coraz częściej rezygnuje się z tego formalnego stylu na rzecz “black tie”: czarnego garnituru i białej koszuli z muchą. Na taki zestaw zdecydowaliśmy się z Jackiem.
Modowe skandale
Dla niektórych konieczność dopasowania się do galowej etykiety jest największym koszmarem, dlatego każdego roku wybuchają jakieś modowe “skandale”, np. ktoś przychodzi na galę w kapeluszu lub w jeansach. Coraz częściej widzimy na czerwonym dywanie ekstrawaganckie kolory. Takie odstępstwa od reguły wybacza się tylko indywidualistom, którzy mają swój wypracowany od lat styl. Do tych osób nie należał np. Jake Gyllenhaal, który zjawił się na czerwonym dywanie w źle dopasowanej białej marynarce. Wyglądał jakby kupił ją na przecenie pół godziny przed galą.
Ale przynajmniej wyglądał jakoś. Jacek, który od lat ubiera prowadzącego i aktorów wręczających polskie Orły, z boleścią w głosie wspomina dziennikarzy, którzy przychodzą na polskie Oscary w wygniecionej koszuli lub w swetrze. - Jeżeli akceptujesz zaproszenie na imprezę, to jednocześnie zgadzasz się na jej reguły. Jeśli ich nie przestrzegasz, wyrażasz w ten sposób swój brak szacunku do gości i organizatorów - grzmi Jacek.
I ma rację. Ale powiedzmy sobie jasno, konserwatyzm Oscarów ma swoje niedobre strony. Raczej nie powinniśmy się spodziewać, że w tym roku goście przyłączą się do akcji Time’s Up i zaprotestują przeciwko przemocy seksualnej jak na Złotych Globach, na które prawie wszystkie gwiazdy przyszły solidarnie ubrane na czarno.
Hollywood po Weinsteinie
Z drugiej strony, chyba nawet Akademia nie może nie zauważyć, że Hollywood nie jest już tym samym miejscem, którym było rok temu. Wszystko przez artykuł oskarżający Harveya Weinsteina o molestowanie seksualne. Producent, któremu ze sceny gwiazdy dziękowały częściej niż swoim rodzicom (wyprodukowane przez niego filmy zdobyły 81 Oscarów), został dyscyplinarnie wykluczony z grona członków Akademii. Będzie wielkim nieobecnym gali. Możemy się spodziewać, że rewolucja, która dokonała się w amerykańskim przemyśle filmowym za sprawą akcji #metoo, znajdzie swoje odzwierciedlenie w oscarowych kreacjach. W jakim stopniu? O tym przekonamy się już niebawem, ale zapewne możemy spodziewać się gestów, takich jak na ubiegłorocznej gali, na której niektóre aktorki przypinały do sukni niebieską wstążkę demonstrującą przywiązanie do ochrony praw obywatelskich (i sprzeciw wobec polityki Trumpa).
Jest jeszcze inna kwestia związana z oscarową modą. Nie od dziś wiadomo, że czerwony dywan przed Dolby Theatre jest w gruncie rzeczy reklamą domów modowych, które zabijają się o to, żeby gwiazdy zakładały ich suknie. W efekcie marketingowa machina sprawia, że pierwszym pytaniem, które dziennikarze zadają aktorkom brzmi: “co masz na sobie?”. Cóż, może jednak kobiety mają coś ciekawszego do powiedzenia? Idę o zakład, że takie pytanie ktoś zada w tym roku Dorocie Kobieli. Polka z pewnością zostanie zauważona dzięki pięknej sukience, nawiązującej do malarstwa Vincenta van Gogha. Jeśli ktoś zapyta ją o kieckę, będzie mogła zmienić temat na film. Polka potrafi!
Facetów na czerwonym dywanie nikt raczej nie wypytuje, gdzie kupili garnitur. Mnie też nikt raczej o to nie zapyta. Mogę spać spokojnie. Za kilkanaście godzin będę w Los Angeles, gdzie spróbuję przekonać się na własne oczy, czym Oscary zasłużyły sobie na tytuł najważniejszej imprezy filmowej na świecie.