Jan Tadeusz Stanisławski: cytowali go nawet w ''Dynastii''

Jego piosenki nuciła cała Polska

Nauczycielska misja
Źródło zdjęć: © Forum Film

/ 10Jego piosenki nuciła cała Polska

Obraz
© Forum Film

Jan Tadeusz Stanisławski był jedną z najbarwniejszych i najzabawniejszych postaci szarego PRL-u; dał się poznać jako artysta wszechstronny, doskonały satyryk, poeta, kabareciarz i aktor, a przy tym człowiek obdarzony niespotykanym poczuciem humoru.

- Miał nieposkromiony pęd do kobiet – powie o nim później jeden z przyjaciół, a Krystyna Sienkiewicz, koleżanka z pracy, wyzna, że całe lata musiała uciekać przed zalotami niezrażonego jej odmowami Stanisławskiego.

Zmarł po ciężkiej chorobie w kwietniu 2007 roku. Miał 71 lat.

CZYTAJ DALEJ >>>

/ 10Nauczycielska misja

Obraz
© Forum Film

Urodził się w Wołyniu, 26 stycznia 1936 roku. Wojna odcisnęła na nim swoje piętno – kiedy sytuacja się uspokoiła, mały Stanisławski wylądował w sanatorium, ponieważ lekarze zdiagnozowali u niego gruźlicę.

Gdy wyzdrowiał, poszedł w ślady swoich rodziców-nauczycieli i, jako członek Związku Młodzieży Polskiej, jeździł na wieś, by tam realizować swoją „misję” i zwalczać analfabetyzm.

- A opór był, czasem aktywistów przepędzano, a raz wyszła do nich dziewczynka z wielką torbą gruszek i prośbą: "Proszę babci nie uczyć czytać, to taka dobra kobieta" – czytamy w Gazecie Wyborczej. - Co było najatrakcyjniejsze w takich wyjazdach? Noc na sianie z dziewczyną.

/ 10Z braku laku

Obraz
© Forum Film

Stanisławski, który już jako młody chłopak przejawiał talent literacki, sądził, że zostanie dziennikarzem – ale na wymarzone studia nie dostał się z powodu braku miejsc. Wybrał więc ekonomię polityczną, choć ten kierunek nie interesował go ani trochę.

W wolnych chwilach Stanisławski rzucał się w wir życia kulturalnego – był częstym gościem w teatrach, udzielał się w klubach dyskusyjnych i sam zaczął myśleć na poważnie o karierze scenicznej.

Los mu sprzyjał – któregoś dnia dowiedział się, że Jerzy Horoszkiewicz zamierza założyć kabaret. Przyszedł na przesłuchanie – i do kabaretu dostał się bez żadnego problemu.

/ 10Aktor charakterystyczny

Obraz
© Forum Film

W tym czasie Stanisławki zaczął używać swojego drugiego imienia – wszystkim przedstawiał się jako Jan Tadeusz, by odróżnić się od Jana Stanisławskiego, autora popularnego słownika polsko-angielskiego.

W 1957 roku wraz z kolegami założył kabaret Stodoła, który odnosił wielkie sukcesy; gdy wystawili „Ubu Króla”, Agnieszka Osiecka wyznała, że była „sina z zazdrości”. Kiedy więc po dwóch latach Stodoła się rozpadła, Stanisławskiego – cieszącego się już sławą aktora charakterystycznego i niezwykle utalentowanego pisarza – przyjęto z otwartymi ramionami w konkurencyjnym STS-ie.

/ 10Striptiz w Stodole

Obraz
© East News

Ale Stodoła znana była nie tylko z doskonałych występów – to tam odbył się w 1957 roku pierwszy „prawdziwy” striptiz. Tuż przed tym wyczekiwanym wydarzeniem swój numer miał Stanisławski – biegał po scenie z toporem do mięsa i krzyczał: „Ja jestem Generalissimus”. To nawiązanie do Stalina ogromnie bawiło całą publiczność.

Wynajęta do striptizu dziewczyna nazywała się Baśka – zrzucała z siebie całe ubranie, pokazywała się całkiem naga widzom, a później gasło światło. Gdy zapalało się ponownie, scena była pusta.

- Na scenie nie ma ani dziewczyny, ani nawet jednej szmatki, bo zaraz po zgaszeniu światła trzy osoby wchodzą na scenę na czworakach i zbierają elementy garderoby. Żeby mieć wolne ręce, pończochy i stanik trzymają w zębach – czytamy w Gazecie Wyborczej. - Ale był ubaw, jak raz światło zapaliło się, zanim zdążyli zejść.

/ 10Problematyczny stanik

Obraz
© East News

To właśnie striptiz w Stodole ściągał tak wielkie rzesze widzów – wydarzenie było szeroko omawiane i nierzadko dla wielu „chętnych” brakowało na sali miejsc.

Niestety, po jakimś czasie słynna Baśka zrezygnowała z gościnnych występów. Dlatego, gdy któregoś dnia przyszła odwiedzić dawnych kolegów, ubłagano ją, by raz jeszcze wyszła na scenę i zaskoczyła niczego niespodziewająca się widownię. Pożyczono jej odpowiednią bieliznę – ale, jak się okazało, Baśka nie wiedziała, że ma francuski stanik i gdy wyszła na scenę, nie była w stanie go rozpiąć.

Stanisławski nie stracił zimnej krwi – złapał podane mu przez którąś z koleżanek nożyczki do paznokci.

- Tylko co tu zagrać? Krawca, fryzjera? Reżyser pogania, Janek już-już ma wkroczyć na scenę... Ale techniczny na drugim końcu sali nie wytrzymuje nerwowo i gasi światło – czytamy w Gazecie Wyborczej. - Jęk zawodu. Tak kończy się pierwszy prawdziwy striptiz Peerelu.

/ 10Debiut przed kamerami

Obraz
© Forum Film

Naturalnie, jak można się było spodziewać, ekonomii Stanisławski nie skończył; potem próbował jeszcze swoich sił na prawie i filozofii. Ale coraz bardziej wciągała go branża artystyczna, choć udowodnił, że żadna praca mu niestraszna – w latach 60. został na przykład wytwórcą zasłon, a pieczątkę „Malowanie tkanin - bieliźniarstwo. Jan Stanisławski” wykorzysta później, kiedy zacznie prowadzić wykłady w „mniemanologii stosowanej”.

W 1960 roku Stanisławski zadebiutował przed kamerami rólką w „Zezowatym szczęściu”; później na ekranie pojawił się jeszcze wiele razy, choć głównie w rolach epizodycznych, między innymi w „C.K. Dezerterach”, „Komediantce” czy „Małej Apokalipsie”.

/ 10''I to by było na tyle''

Obraz
© Agencja Forum

Ogromną popularność przyniosły Stanisławskiemu wykłady z „Mniemanologii stosowanej”, które wygłaszał w radiowej Trójce. Któregoś dnia, zamiast „I to by było tyle”, powiedział: „I to by było na tyle”. Niepoprawny zwrot błyskawicznie zrobił furorę wśród publiczności.

- Profesor Jan Miodek w swoim słowniku poświęcił temu zwrotowi całą stronę. Rzeczywiście, mało kto już pamięta, że powstał on na zasadzie żartu. Tak kończyłem swoje wykłady z mniemanologii stosowanej – pisał Stanisławski.

- Podobnie czynili wykładowcy wielu uczelni, chcąc się podlizać swoim studentom, którzy donosili mi o tym w listach. Powiedzenie zrobiło karierę i stało się na tyle obiegowe, że któregoś dnia zakończył nim swoje telewizyjne dywagacje redaktor Tomasz Lis.

Kiedy kilka lat temu nasza telewizja emitowała serial 'Dynastia', typowy amerykański zwrot: 'Decided' boskiego Carringtona przetłumaczono jak najpoważniej jako 'I to by było na tyle'. Prof. Miodek umieścił mnie przy Adamie Mickiewiczu i Juliuszu Słowackim, którzy wymyślili nieistniejące wcześniej imiona: Grażyna i Kordian.

Z kolei Stanisław Tym uważa, że ten zwrot jest jedynym sukcesem peerelu. Bo tylko w peerelu można było uwierzyć w jego językową poprawność i w to, że Stanisławski jest naprawdę profesorem.

/ 10Pęd do kobiet

Obraz
© Forum Film

Stanisławski nigdy nie krył, że miał słabość do kobiet – choć one nie zawsze odwzajemniały jego uczucia. Nieczuła na jego urok pozostała na przykład Krystyna Sienkiewicz.

- Ja się z nim znałam tylko z pracy. Latami uciekałam przed jego zalotami. Był uparty – twierdziła aktorka.

Na dłuższy czas Stanisławski związał się z Krystyną Bujokówną, ale związek ostatecznie się rozpadł.

- Oni żyli jak małżeństwo! - cytuje Gazeta wyborcza słowa przyjaciela aktora, Markuszewskiego. - Mieszkali razem w jej mieszkaniu na Dobrej. Krysia go utrzymywała, kiedy Janek mało zarabiał. Tańczyła w zespole, wyjeżdżała na kilkumiesięczne tournée do Hiszpanii, Jugosławii. Aż któregoś razu przywiozła ze sobą oficera lotnictwa hiszpańskiego i wszystko się skończyło. Janek zresztą też przez te miesiące, jak jej nie było, na dużo sobie pozwalał.

10 / 10Niepowetowana strata

Obraz
© PAP / Bartłomiej Zborowski

Stanisławski długo szukał tej jednej, jedynej – znalazł ją, dopiero gdy był już po czterdziestce. Pracowała w banku i błyskawicznie przypadli sobie do gustu. Niedługo potem na świat przyszła ich córka Katarzyna.

Z biegiem lat Stanisławski coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Któregoś dnia zasłabł. Choć natychmiast przewieziono go do szpitala, nie odzyskał już przytomności. Jego śmierć była dla wielu prawdziwym ciosem.

- Odejście Stanisławskiego to niepowetowane strata, odszedł jeden z filarów mojego kabaretu - mówił Jan Pietrzak, twórca kabaretu Pod Egidą.

- Był uśmiechniętym człowiekiem, bardzo życzliwym. Wiedział, co nas rozśmieszy, i uważał, że dzień bez uśmiechu jest dniem straconym. Lubił żartować, opowiadać dowcipy – wtórował mu Janusz Zaorski. - Bardzo mi go będzie brakowało.
(sm/mn)

Wybrane dla Ciebie

John Malkovich o romansie z Michelle Pfeiffer. "Nie da się tego cofnąć"
John Malkovich o romansie z Michelle Pfeiffer. "Nie da się tego cofnąć"
Założyli podsłuch w konfesjonale. To może być polski hit jesieni
Założyli podsłuch w konfesjonale. To może być polski hit jesieni
Wściekły jak osa. Wystarczył jeden dzwonek telefonu
Wściekły jak osa. Wystarczył jeden dzwonek telefonu
Idzie po Oscara. "Najlepsza rola Russella Crowe od 20 lat"
Idzie po Oscara. "Najlepsza rola Russella Crowe od 20 lat"
Nakręcili polski erotyk. "Aktorzy robili sobie nawzajem zdjęcia"
Nakręcili polski erotyk. "Aktorzy robili sobie nawzajem zdjęcia"
Fani dawno jej nie widzieli. Ledwo poznali jej nową twarz
Fani dawno jej nie widzieli. Ledwo poznali jej nową twarz
Numer 1 w Polsce. Kontrowersyjny film Smarzowskiego znów podbija widownię
Numer 1 w Polsce. Kontrowersyjny film Smarzowskiego znów podbija widownię
Rozwodzą się. Mąż podał zarobki aktorki
Rozwodzą się. Mąż podał zarobki aktorki
Pokazali "typowego" Polaka. Sprawa nie przeszła bez echa
Pokazali "typowego" Polaka. Sprawa nie przeszła bez echa
"Nie powinien latać". Lekarze ostrzegają Iana McKellena
"Nie powinien latać". Lekarze ostrzegają Iana McKellena
Potężny przebój w polskich kinach. Najlepszy wynik w historii
Potężny przebój w polskich kinach. Najlepszy wynik w historii
Usłyszała pytanie od dziennikarza, rozpłakała się na scenie
Usłyszała pytanie od dziennikarza, rozpłakała się na scenie